-Idź, idź – powiedziała pod nosem wciąż nie spuszczając oka z siedzącego nieopodal mężczyzny.
Od odejścia Elnara minęło zaledwie parę minut, kiedy i ona wstał od zastawionego wciąż pozostałościami po kolacji stołu. Szła powoli, tak żeby nie wzbudzić podejrzeń wpatrzona w plecy ofiary, która kierowała się ku drzwiom.
Mężczyzna wyszedł z gospody bocznymi drzwiami i ruszył na tyły budynku. Odczekawszy chwilę również opuściła lokal.
- Witaj Johanie – powiedziała wychodząc naprzeciw mężczyźnie.
- Juliette, co ty tu robisz? – Zapytał zdezorientowany. – Czyżbyś szukała pracy? – Dodał już pewniejszym głosem i zmierzył dziewczynę wzrokiem. - Dawno się nie widzieliśmy.
- Stęskniłeś się?– Zapytał przymilnym głosem.
- Po tym, co mi ostatnio zaserwowałaś – uśmiechną się bezczelnie – jak mógłbym nie tęsknić. - Znajdziesz dla mnie chwilę?
- Dla Ciebie zawsze – uśmiechnęła się uroczo i ruszyła w bardziej ustronne miejsce. – Tu chyba nikt nas nie znajdzie – powiedziała, kiedy znaleźli się w ciemnym zaułku pogrążonego we śnie miasta.
- Nie zawieź mnie, płacę złotem – wyciągnął z pod płaszcza skórzaną sakiewkę, w której zadzwoniły monety.
- Obiecuję, że będziesz zadowolony – odpowiedział opierając się o ścianę. – Zamknij na chwilę oczy – zaproponowała.
Johan z uśmiechem na ustach, bez słowa sprzeciwu wypełnił jej prośbę. Położyła mu ręce na barkach i delikatnie popchnęła na drugą ścianę wąskiej uliczki, na której się znajdowali.
Jedną dłoń położyła na piersi mężczyzny, drugą sięgnęła po srebrny sztylet umieszczony w cholewce długiego buta.
- Długo jeszcze – zapytał zniecierpliwiony.
- Nie, już możesz otworzyć oczy.
Zdezorientowany mężczyzna nie zdążył zareagować. Ostrze błysnęło mu przed oczami by po chwili wbić się między palcami Juliette prosto w jego serce.
Sakiewka z pieniędzmi wyśliznęła mu się z ręki, jego ciało opadło z głuchym tąpnięciem na ziemię, szeroko otwarte ze zdziwienia usta i oczy sprawiały kobiecie dziką satysfakcję.
- I jak, podobało ci się?– Zapytała ukucnąwszy koło niego, aby wytrzeć zakrwawiony sztylet w jego płaszcz.
-Zabiję cię suko – zdołał wydusić ostatkami sił.
- Obawiam się, że już nie zdążysz – uśmiechnęła się usatysfakcjonowania i zabrawszy z ziemi sakiewkę ruszyła go gospody.
Gdy weszła do środka Elnara wciąż nie było. Krzątająca się miedzy stolikami kobieta sprzątała właśnie resztki pozostałe po posiłku.
- Jak skończysz, przynieś mi proszę butelkę wina – powiedziała rozsiadając się wygodnie. |