Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2009, 17:06   #48
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zajazd „Pod szczęśliwą gwiazdą”, piwnice z winem i żywym "inwentarzem"

Krasnolud ze spokojem przyjął napad histerii, jasnowłosej czarodziejki. Uznając iż taka energiczna reakcja jest lepsza od żadnej. Tymczasem mniszka zaczęła wyczyniać takie akrobacje, które krasnolud chętnie oglądał w bardziej ekskluzywnych lokalach, takich z czerwonymi kotarami i dużą ilością ładnych, acz skąpo odzianych kelnerek. Pomiędzy druga a trzecią syknęła.- Cholera, Ani słowa chwilowo dobrze?.-
Krasnolud tylko nerwowo przytaknął cały czerwony na twarzy i wybałuszając oczy na wyginająca się mniszkę. Udało jej się uwolnić jedną dłoń, co skwitowała triumfalnym uśmiechem, acz...Cóż, druga uparcie tkwiła w kajdanach. Zrezygnowana tak niefortunną sytuacją Miri wypytała krasnoluda o jego sekret i zdecydowała postąpić zgodnie z jego planem. Mniszka była lekko zdziwiona, gdy jej stopa wniknęła w gęsta brodę krasnoluda, zadziwiająco jedwabistą i miłą w dotyku. Dotknęła masywnej klaty współwięźnia...Było to dziwaczne doświadczenie dla średnio obytej w kontaktach damsko męskich mniszki. Przez chwilę nic się nie działo i Miri obawiała się czy i temu krasnoludowi ktoś nie poprzestawiał klepek w łepetynie. Ale, po chwili przez brodę zaczęły świecić linie, najpierw pojedyncza potem kilka ,wreszcie cały tatuaż jarzył się czerwonym blaskiem. Dłonie i jego szczupłe, jak na krasnoluda, palce pokryły się zielonkawym śluzem, który szybko trawił metal kajdanów.
Uwolniony od kajdan, krasnolud odskoczył wołając. - Jestem wolny! No a teraz...-
Spojrzawszy na mniszkę dodał.- ...Mamy problem.
Czar już przestał działać, krasnolud miał jednak jeszcze jednego asa w rękawie (a właściwie w brodzie).Wyplątał z niej długi drut, który z wprawą przerobił na wytrych. Zapewne nie pierwszy raz był w takiej sytuacji. Krasnolud z pomocą dłoni Miri wdrapał się na ciało mniszki i dosięgnąwszy kajdan rozkuł je. Było to dość frapujące przeżycie dla Miri, zważywszy że i jedwabista broda i krasnoludzki „taran” w gotowości bojowej ocierały się o nagie ciało mniszki. Sara nie zdobyła takich doświadczeń...Miri wzięła bowiem krasnoluda pod ramiona i uniosła na odpowiednią wysokość. Otworzył wtedy kajdany krępujące czarodziejkę. Opuszczony na ziemię skłonił się głęboko przed kobietami mówiąc.- Seander Mac’Treagan z klanu Mac’Treagan. Z kim mam przyjemność dzielić ten smutny los więźnia?
Wymieniwszy uprzejmości Seander dodał.-Drzwi pewnie zamknięte, ale mogę je cicho otworzyć. Problemem są ci za drzwiami. Obaj to emerytowani poszukiwacze przygód i co nieco umieją. Dochodzi do tego jeszcze wampirzyca o silnym zdolnościach mentalnych. Przydałby się jakiś plan działania.

Południowe Lasy, pod murami Graiholm

Ethan wykonał zamaszyste ciosy, a ciężko ranny elf nie miał większych szans. Rana spowalniała go, więc dosięgły go ciosy Ethana. Choć ostrze utknęło w podbrzuszu wroga (jako że twardy pancerz chroniący elfa nie dał się rozciąć), to jednak cios ten okazał się śmiertelny. I elf skonał...
Tymczasem Vivienne wykorzystując swój naturalny wdzięk nawiązała kontakt grupą nimfy. Gdy Aeterveris tylko zaprosiła grupę Daelion zapomniał od razu o obietnicach składanych nimfie i podszedł do dziewczyny mówiąc.- To chyba przeznaczenie cię tu sprowadziło ma pani, boś jest jak gwiazda jaśniejąca na nocnym firmamencie, jam jest Daelion z Gilh’eah. Od dziś, wierny sługa twego serca.
Krasnolud tymczasem nie przejawiał entuzjazmu białowłosego wojownika tylko spytał Raetara, który machnięciem dłoni odwoływał istnienie skorpioniej abberacji.- A ty? Kim jesteś?
-Raetar, mędrzec podróżnik, uczony i mag.- odparł spokojnie. -Szukam kogoś.
-To... nie była magia.- odparł Garrack.
-Są różne rodzaje magii. -odparł Raetar. A Snafu Bolospinwinger rzekł.- Chodźmy do Tawroka. A kogo właściwie szukasz, magu?
- Alfura Galaghera- odparł Raetar.- Znasz takiego?
-Może, a po co ci on?- odparł nieufnie niziołek.
-Muszę się z nim skonsultować.- odparł Raetar.
Ethan tymczasem nie wzbudzając większego zainteresowania (jako że nie był, ani piękną dziewoją, ani tajemniczym magiem) zajął się łapaniem i uspokajaniem Huncwota.
Później zaś, gdy i Daelion i Snafu zabrali ze sobą raptory poległych elfów, ciągnąc je za uzdy. A Garrack wysłał swego skrzydlatego posłańca do Tawroka z wieściami. Wszyscy ruszyli w kierunku karczmy...Przy czym Daelion nie odstępował kapłanki na krok, prawiąc komplementy. Bardzo zmienne okazało się jego serce, zapewne dla tego iż sukcesu u nimfy nie uzyskał.

Południowe Lasy, Graiholm, Tawerna „Pod dwoma kilofami”

W karczmie było dość tłoczno, choć z jakiegoś powodu nimfa nie zauważyła ani Gaalhila, ani nikogo z cywili, nie było też doradzającego Tawrokowi maga.
Zaraz po wejściu do karczmy Raetar krzyknął.- Szukam Alfura Galaghera, który to z was?
Sporej wielkości belsamethianin o miedzianych łuskach odparł.- Jestem Tawrok, ja tu rządze, a Alfur jest pod moją opieką. Po co ci on starcze?
- Bo wiem, kim jest naprawdę.- dodał Raetar.- Członkiem wewnętrznego kręgu.
- Wewnętrzny krąg? Pierwsze słyszę.-
odparł Tawrok. A Raetar odparł.- To mnie nie dziwi, do niedawna ja też o nich nie słyszałem. Ale on będzie wiedział, o czym mówię.
Calvea czując sie już lepiej, rzekła buńczucznie.- Jeśli zamierzasz go skrzywdzić...
-O to się nie martw dziewczyno, nie interesuje mnie niczyja krzywda, a jedynie rozmowa z nim.-
odparł Raetar. - Dość jest wrogów poza miastem, bym miał ich jeszcze szukać tutaj.

Ukryta dolinka na południe od Phalenpopsis

-Wolno nam chyba, co? – gnom wysłuchał odpowiedzi Rasgana z wyraźnym znudzeniem . - Wraz z moją panią, jej bliskim przyjacielem i naszym ochroniarzem wybraliśmy się na przechadzkę. To wszystko. Może lepiej ty mi powiedz, mości czarodzieju, skąd się tutaj wziąłeś i po co?-
-Spacerek po równinie pełnej śpiących meglarów...Tylko wyjątkowy idiota lub bezczelny cham wymyśliłby taką kiepską wymówkę. Zwykłe nie twoja sprawa, byłoby uprzejmą odpowiedzią. Przynajmniej nie obrażałoby mojej inteligencji. Jestem ciekaw, z tego powodu iż jedynym wytłumaczeniem waszej obecności tutaj jakie przychodzi mi na myśl, to teleportacja. A wiem że ten rodzaj magii jest zablokowany.- odparł gnom. -Bowiem w promieniu wielu kilometrów nie ma osady z której moglibyście się na spacer udać, nie mówiąc o tym, że...nikt przy zdrowych zmysłach nie spaceruje po żerowiskach meglarów...Zresztą, nieważne. Idziemy do Arhaagu , jeśli chcecie się przyłączyć, to macie okazję, w grupie raźniej.
Haradan Kuol Al Tahr słuchał odpowiedzi gnoma, pamiętając iż na skupiony na locie zwierzęcia czarownik nie odpowiedział na jego pytanie, mówiąc.- Nie rozpraszaj mnie teraz.
Następnie przedstawił się i poinformował obcą dla niego grupę o sytuacji w osadzie z korej przybyli.
Na jego słowa o wsi Mac’Baeth odparł.- Ale znajdą broń, na której im zbywa, najwyraźniej.
Podszedł do szczelnie zapakowanej torby i otworzył ją...Na ten ruch Turam krzyknął.- Nie rusz!
I podbiegł do czarownika.
Gnom wyciągnął czubek znanego Rasganowi i druidce berła, którego replikę widzieli u wuja Turama, Aywarga...Smoczą łapę z zaciśniętą na krysztale.
Zaś gnom spojrzawszy na nie rzekł.- A tak... słynne smocze berło Silberkinnów o legendarnej mocy...bezużyteczny szmelc.
Wsunąwszy berło do pakunku rzucił go krasnoludowi.- A więc musisz być jednym z ich rodu. A myślałem, że was wtedy, wszystkich wyrżnęli.
Po czym głośniej dodał.- Zbierajmy się, stąd zanim kolejny meglar pomarzy o posiłku. Nie należy toczyć pozbawionych sensu walk. A przy okazji, Mac’Baeth mi na imię.
Gnom ruszył na piechotę nie czekając na decyzje pozostałych, a jego gryf szedł obok.
-Mistrzu powinieneś...-rzekł metalicznym głosem oręż gnoma.
-Innym razem...- wtrącił Mac’Baeth.- To nie czas, na takie wieści.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-03-2009 o 19:48.
abishai jest offline