Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-03-2009, 00:23   #41
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Timi nie pamiętał kiedy ostatnim razem jadł coś równie dobrego. Przykucnąwszy, skrupulatnie odłamywał małe kawałeczki pieczywa od pajdy chleba. Wkładają je sobie do ust, delektował się nimi w ciszy. Poprzez ostanie dni mógł jedynie marzyć o breji, którą niegdyś co dnia serwował mu Rogan. Miał stanowczo dość nadgnitego mięsa i popsutych owoców. To co znalazł w skórzanej torbie jednego z podróżników było wyborne i miał cichą nadzieję, że ma tego więcej.
Malec pozornie nic nie robiąc sobie z obecności wędrowców smakował kolejne kęsy, wpatrując się nieruchomo w zawartość tobołka porozrzucaną pomiędzy pożółkłymi kępami trawy. W jednej chwili bez zastanowienia sięgał swoją wychudłą dłonią po mapę i znaczą ją rozwijać. Wtem wyraźnie podirytowany krasnolud podszedł ku niemu i zaczął zbierać zawartość swojego tobołka, pakując ją powrotem do środka. Gdy dłoń krasnoluda zacisnęła się na brzegu mapy, Turam pociągnął ją ku sobie. Malec jednak nie bardzo chciał rozstać się ze swoim znaleziskiem. Krasnolud bez większego namysłu gwałtownie szarpnął, z taką siłą, że chłopiec stracił równowagę. Ratując się przed upadkiem Timi wyciągnął przed siebie ręce wypuszczając spadek Turama z uścisku. Po chwili chłopiec usiadł po turecku na gołej ziemi, wbiwszy wzrok w plecy wyraźnie podirytowanego krasnoluda. Nikt nie mógł zauważyć, ze jego lico wyraźnie poczerwieniało, a wyłupiaste oko w kolorze nieba pałało żądzą mordu. Zgoła nie wiadomo dlaczego dopiero teraz do malca dotarło, iż właściciel milusińskiego głosu, właśnie z nim od pewnego czasu próbuje nawiązać kontakt. Na twarzy Ragan zagościł niepokój, gdy Timi gwałtownie zwrócił lico w jego stronę. Elf mimo, że nie dostrzegał miny jaka malował się w tej chwili pod lnianą płachtą, wiedział że malec nie jest w nastroju na „Domowe Przedszkole”. W jednej chwili Rasgan poczuł na swojej dłoni drobną i zimną rączkę Timiego. Malec bez większej zwłoki wsparł się na wyciągniętej ręce elfa i stanął na równe nogi, gestem naśladujący wielką damę wysiadającą z dorożki. W chwili, gdy był w połowie drogi by odebrać Turamowi „swoją” mapę nieopodal niego opadł a ziemię gryf, wiozący na grzbiecie dwóch przybyszów.
Timi zamarł w bezruchu oglądając się za siebie. Właściciel nonszalanckiego głosu jawił się chłopcu, jako postać niebywale pewna siebie, co wzbudziło w chłopcu nie małe zainteresowanie. W jednej chwili Timi zapomniał o mapie Turama i zaczął bacznie przysłuchiwać się rozmowie elfa z gnomem. W chwili, gdy Ragan odpłacił głupią odpowiedzią na głupie pytanie chłopiec dobył z siebie ochrypłego śmiechu. Docinka maga wyraźnie wprawiła malca w dobry humor, gdyż stanąwszy tuż obok elfa zaczął przedrzeźniać gnoma, wyśmienicie się przy tym bawiąc.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline  
Stary 10-03-2009, 09:37   #42
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Lunehilien bez nawet najmniejszego szelestu dotknęła stopami ziemi, już w swojej postaci. Meglar uciekł. To dobrze, bo walka z nim teraz, zapewne byłaby samobójstwem. Poza tym, oni musieli jak najszybciej dotrzeć do wioski, o której mówił Turam.

Bacznie obserwowała dziecko – jego transformację, potem zmianę rozmiaru… To było dziwne. Co najmniej dziwne. Umiejętności druida ograniczały się do przemiany w zwierzęta i, na wyższym poziomie zaawansowania, w żywiołaki. Przemiany mogły umożliwić jakieś artefakty, ale…gdyby tak było, ten mały chłopiec musiałby posiadać magiczny przedmiot o wielkiej potędze.

Na razie jednak mogła tylko zgadywać, a na to nie było czasu.

Rasgan zajął się malcem. Luinehilien udało się powstrzymać ciekawość. Zaczęła zbierać rozrzucone przez nagłe pojawienie się meglara rzeczy. Nuhilla, która na szczęście w trakcie walki trzymała się z daleka od potwora – przecież z łatwością mógłby ją pożreć – przynosiła delikatnie w zębach część przedmiotów, należących do jej pani. Nie było tego dużo.

W tym czasie Linehil przysłuchiwała się krótkiej wymianie zdań między Turamem a Raganem, kryjąc słaby uśmiech wśród opadających na jej twarz czarnych włosów.

Dwie, trzy godziny. W takim razie są już niedaleko.

Nagle z krtani Nuhilli zaczęło wydobywać się ciche warczenie. Sierść na jej grzbiecie zjeżyła się. Druidka Zdążyła podnieść się z kolan, a w tym momencie na ziemi wylądował gryf z dwoma jeźdźcami na grzbiecie.

Cichym szeptem w mowie druidów uspokoiła swoją przyjaciółkę.

- A skąd wy się wzięliście na środku tej równiny? – zapytał nonszalanckim tonem nowoprzybyły gnom.

- A tak sobie spacerujemy – odpowiedział mu elf doskonale naśladując ton czarodzieja

Dziecko zaczęło się śmiać. Druidka lepiej nad sobą panowała. Uśmiechnęła się tylko słabo i przysłuchiwała się dalszej rozmowie.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 10-03-2009, 14:34   #43
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po wspólnych, i nieco sprzecznych opowieściach obu kobiet, o tym co obecnie dzieje się w szerokim świecie, Halaver wspomniał nieco o zajeździe, jakoby ta zapadła dziura była kiedyś naprawdę ekskluzywnym miejscem, z chociażby wielką, podgrzewaną w jakiś sposób od spodu balią, po czym poprowadził je ku przygotowanej kąpieli. Już w drodze Miri miała pewne obiekcje, słysząc o kąpieli w towarzystwie, jej w zupełności wystarczyłaby chociażby mała misa, no a przede wszystkim prywatność... . Wraz z Sarą znalazła się po chwili w czymś, co wyglądało na przebieralnię, i to na wspólną przebieralnię, do czego Miri nie była w żadnym wypadku przyzwyczajona. W klasztorze sprawy wyglądały o wiele inaczej, było co prawda z reguły ciasno, każdy miał jednak własny, malutki kąt na swoje potrzeby, tu zaś przyszło razem się rozbierać i razem kąpać.

Sara wyraźnie nie miała z tym żadnych problemów, szybko zdejmując płaszcz, a następnie swoją kusą sukienkę, prezentując się w całej okazałości mocno zmieszanej rudowłosej. A miała co prezentować, natura obdarzyła ją bowiem o wiele hojniej niż Miri, do tego zaś jej młode ciało prężyło się powabnie przy każdym ruchu. Ciekawe czy Czarodziejka zdawała sobie sprawę jakie ma szczęście posiadając taką figurę, i nie musząc dbać o linię mozolnymi ćwiczeniami. Mogłoby się wydawać, że Mniszka była zakompleksiona, wszystko jednak sprowadzało się do banalnego poczucia wstydu, i co prawda parę razy zerknęła na towarzyszkę, było jej jednak bardzo niezręcznie. W końcu jednak i ona (choć dosyć opornie) zaczęła pozbywać się ubioru, czując rozpalane wstydem policzki. Nieświadomie zaprezentowała przy okazji Sarze swój tatuaż na plecach. W sumie już w takim wieku nie powinna się aż tak przejmować podobnymi rzeczami niczym jakaś smarkula, było jednak jak było, i dobrze w sumie, że miała za sobą już tyle wiosen, inaczej z pewnością jej twarz rozświeciłaby się rumieńcem.


Balia okazała się naprawdę duża, i mogły się w niej pomieścić chyba i z cztery osoby. W sumie dobrze, każda z nich będzie miała wystarczająco miejsca dla siebie, jeszcze tylko do tej całej "stresującej" sytuacji brakowało nadmiernej bliskości... . Woda była już ciepła, pachniało dosyć miło, a Sara myknęła z gracją jako pierwsza do środka. Miri w tym czasie zamknęła starannie drzwi od łaźni, po czym sama weszła do częściowo wbudowanej w podłogę balii. Najpierw prawa noga, następnie obrót ciała i lewa noga, dzięki czemu zwróciła się do Czarodziejki plecami, chcąc choć na chwilę skryć jakoś swoją nagość. Lepiej już komuś w ostateczności pokazywać pupę niż... .

....

Po pewnym czasie, Miri mydląc właśnie nogę wystawioną ponad powierzchnię wody, i mając nieco nietypowe myśli (ech... czy przyjdzie im i nocować we wspólnej izbie??), zauważyła, że coś jest nie tak. Oto bowiem Sara stawała się coraz bardziej śpiąca. Zmęczenie po podróży, uczucie sytości po posiłku, i odprężająca kąpiel mogły co prawda doprowadzić do takiego stanu, jednak Czarodziejka wyraźnie go już przekraczała. W pewnym momencie osunęła się z zamkniętymi oczami pod wodę, co zdecydowanie przeczyło "normalności" jakiegoś zmęczenia. Potwierdziły to natychmiast również bąbelki, wydobywające się z miejsca gdzie zniknęła!.

Mniszka skoczyła ku młodej kobietce, po czym wyciągnęła ją z balii. Okazało się, że Sara była nieprzytomna, a delikatne trzaskanie po twarzy nic nie dawało. Oddychała co prawda, wody również nie nabrała, coś jednak zdecydowanie było nie tak!. Miri skoczyła do drzwi, które okazały się wrednie zawarte, i to nie z tej strony, gdzie wcześniej sama je zamykała. Zaczęły w niej narastać coraz większe podejrzenia i niepokój. Trzaskanie pięściami, czy kopniaki w przeszkodę uchyliły rąbka obaw, drzwi miały w środku wbudowaną metalową płytę, jak nic była to pułapka.

Niespodziewanie zaczęła mieć problemy z oddychaniem, para wypełniała i wypełniała pomieszczenie, a nigdzie ani widu możliwości ucieczki. Po kilku kolejnych próbach roztrzaskania drzwi zaczęła szybko badać pomieszczenie, czując że jest coraz słabsza. Zawroty głowy, potworna wilgoć, i te coraz większe problemy z oddechem. Wstrzymała go więc szybko, spoglądając przelotnie na nieprzytomną Sarę na podłodze, po czym zaczęła już niemal biegać po łaźni, desperacko szukając ratunku. Zbyt długo oddechu jednak wstrzymać nie potrafiła, a powietrza wydawało się być coraz mniej i mniej, w końcu i ona nie wytrzymała konfrontacji z wyjątkowo wrednymi zagraniami w zajeździe, a wszystko zakryła mgła.

Resztką świadomości usłyszała czyjeś kroki i kobiecy głos, który to nic a nic jej się nie spodobał.


~


Ocknęła się gwałtownie, potrząsając energicznie głową.

Pierwsze co poczuła to wrzynanie się czegoś w nadgarstki, oraz dziwne uczucie... cielesnej swobody?. Po chwili okazało się, że jest przykuta do ściany z wyciągniętymi w górę rękami, znajduje się w jakimś lochu, a do tego jest naga!. Omiotła pomieszczenie spojrzeniem, które zdawało się być piwnicą zajazdu, odkrywając, że po jej lewej znajdowała się równie skołowana i naga Sara, za nią z kolei prowadzące pewnie w górę drzwi, po prawej stronie Miszki zaś, podobnie jak i obie kobiety, pozbawiony wszelakiego odzienia Krasnolud!.

W tak beznadziejnej i strasznie wstydliwej sytuacji Miri jeszcze nigdy nie była.

Zanim się odezwała, choćby zadając skołowanej, i mrugającej oczami Czarodziejce, banalne pytanie czy żyje, odezwał się ich męski towarzysz niedoli. Wyjaśnił nieco co się dzieje, informując że wspólnie skończą jako posiłek dla jakiejś wampirzycy i kanibali, którymi mieli być Halaver i Gungar?!. W Miri zagotowała się krew, i aż warknęła pod nosem, mając na uwadze swoje wcześniejsze, nie do końca wytłumaczalne podejrzenia. Mogła jednak bardziej uważać, mogła słuchać instynktu!. Teraz jednak było już za późno, znalazły się w niezłych tarapatach.

- Jesteś w stanie czarować? - Spytała Sarę.

Mały, jasnobrody mężczyzna wyraził głośno wątpliwości co do możliwości zerwania kajdan i użycia magii, Miri jednak nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała. Krasnolud poprosił ją również, by dotknęła jego zasłoniętego dłuugą brodą torsu stopą, co miało pomóc(?), chwilowo jednak odpuściła tą niecodzienną prośbę bez komentarzy. Przez chwilę wpatrywała się w towarzysza niedoli z dosyć dziwną miną, rozmyślając o tym, że mimo wszystko jest w lepszej sytuacji, jego broda bowiem zakrywała intymności, nie to co u niej czy u Sary, wszystko tak na wierzchu.

Pokrętna natura kobiety... .

Miri podciągnęła nogi, zawisając na łańcuchach, a kajdany zaczęły jej się niemiłosiernie wbijać w nadgarstki. Starała się za pomocą grawitacji i własnej wagi doprowadzić do wyśliźnięcia obu dłoni z więżących ją, metalowych draństw, zakończyło się to jednak niepowodzeniem i jej cichym jękiem bólu. Nadal nie dawała jednak za wygraną, tym razem wychyliła się mocno w przód, wisząc teraz pod kątem względem ściany, i z wygiętymi w tył rękami, po czym po chwili, trzymając już mocno łańcuchy tuż przy nadgarstkach w dłoniach, wychyliła w tył nogę, opierając stopę o ścianę. Po chwili ponownie postąpiła z drugą nogą, i dzięki połączeniu własnych sił, grawitacji i łańcuchów, znalazła się w ten nietypowy sposób na ścianie, niejako na niej "stojąc". Wtedy też, mając odpowiednią podporę dla nóg, zebrała wszystkie siły i naprężyła swoje mięśnie, chcąc wyrwać ustrojstwo ze ściany.

I tym razem wysiłek okazał się klapą.

- Cholera - Syknęła widząc minę Krasnala - Ani słowa chwilowo dobrze?.

Ponoć do trzech razy sztuka, Mniszka postanowiła więc jeszcze raz. Ponownie podciągnęła nogi, zawisając przy ścianie. Ból był naprawdę okropny, skóra zdzierana... i nagle coś zadziałało!. Nieco pokiereszowana prawa dłoń była wolna!. Lewa jednak za cholerę nie chciała wtórować, chyba już nieco nawet spuchła czy coś, sukces był więc połowiczny, a jak się głębiej zastanowić, to właściwie nie było go wcale, nadal była na uwięzi. Do tego zaprezentowała im dziwny popis akrobatyki i swoje ciało w kilku pokrętnych pozach.

- Panie Krasnoludzie - Spytała w końcu Miri współwięźnia, wiedząc że zabrzmi to wyjątkowo idiotycznie, bez względu w jaki sposób się odezwie - A co pan tam pod tą brodą chowa, do czego niby mam dotrzeć moją nogą?.

- Pomijając to co oczywiste?. Zaklęcie wplecione w magiczny tatuaż, aktywowane dotykiem, ale moje nogi są za krótkie - Mruknął w odpowiedzi krasnal - Ten tatuaż to mój as w rękawie na właśnie takie sytuacje. Ale następnym razem nie uniosę się dumą i umieszczę go na pośladku. Przyrzekam na moich szlachetnych przodków.

Miri wymieniła parę spojrzeń z Sarą. Wychyliła w końcu zręcznie prawą nogę w bok, po czym po chwili jej stopa zniknęła pod krasnoludzką brodą na wysokości torsu małego mężczyzny. Może w innych okolicznościach pozwoliłaby sobie na minimalny uśmiech, wywołany łaskoczącymi stopę włosami, w tej jednak chwili przepełniały ją całkiem inne uczucia.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 12-03-2009, 11:05   #44
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Lot na grzbiecie tego dziwnego stwora był dość nietypowym przeżyciem. Szarpnięcia jego skrzydeł były na tyle gwałtowne, że Haradan musiał skupić się głównie na utrzymaniu równowagi. Ale i tak widoki byłyby przepiękne, gdyby nie fakt, że podstawowym był widok wioski pełnej trupów a drugim - zmniejszający się coraz bardziej stwór. Odezwał się do gnoma.
-Często tym latasz? Ta cała dzika magia nie może przypadkiem sprawić, że gryf zamieni się w kurczaka i spadniemy?

Trochę co prawda żartował, ale tylko trochę. Wizja spadnięcia z takiej wysokości nie była zbyt kusząca. Na szczęście do stwora-nie stwora daleko nie było i wkrótce wylądowali. Powitanie zarówno gnoma jak i tamtych, było równie dziwaczne i prawdę mówiąc - idiotyczne. Zwłaszcza ta odzywka o spacerowaniu. Pewnie wyprowadzali swojego zwierzaka. Mimo tego Tarfur uśmiechnął się i podszedł do nich bliżej. Łuk na wszelki wypadek wciąż trzymał w dłoni, ale nie sięgał po strzałę. Tamci mieli przewagę, a walka wydawała się pozbawiona sensu. Zwłaszcza, że jedno z nich najwyraźniej mogło bardzo urosnąć i ich rozdeptać. Skłonił się lekko.

-Haradan Kuol Al Tahr, mi również miło was spotkać i powitać.
Uśmiechnął się nieco ironicznie, komentując w ten sposób owe zabiegi "powitalne" wykonywane przez pozostałych. Gnoma nie przedstawił, uznał, że mag zrobi to sam jeśli zechce.
-Ładna pogoda na spacer, prawda?
Przyjrzał się uważnie temu dziwnemu dzieciakowi, właśnie najwyraźniej przedrzeźniającego gnoma.
-No i macie... ciekawe dziecko. O nim nie wspomniałeś, a z tego co widzieliśmy z odległości jakiegoś kilometra, to lepiej chłopca nie denerwować...
Oderwał w końcu wzrok od dzieciaka, wracając nim na elfa, który się odezwał.
-Właśnie, wieś. Są tam tylko trupy, które zaczynają śmierdzieć. Jeśli, tak jak moim, była waszym celem, to niestety najwyraźniej nikt nie przeżył. A w dzisiejszych czasach z im większą grupą się podróżuje, tym ponoć bezpieczniej.
Uśmiechnął się pojednawczo. Nie wiedział jeszcze czy miał zamiar podróżować razem z nimi, ale nie było sensu bardziej ich do siebie zrażać.
 
Sekal jest offline  
Stary 13-03-2009, 09:25   #45
 
sara_mysterious's Avatar
 
Reputacja: 1 sara_mysterious nie jest za bardzo znany
Sara rozkoszowała się kąpielą. Dawno nie miała możliwości wykąpać się w ciepłej wodzie. Podczas podróży można było korzystać tylko z tego co oferowała natura. Do dyspozycji pozostawały jej więc tylko rzeki, jeziora i stawy. Sara nie widziała jednak nic przyjemnego w kąpieli w lodowatym strumieniu. To źle wpływało na jej cerę. Miała potem gęsią skórkę, skóra się wysuszała bardzo szybko i działo się coś, czego nie lubiła – jej sutki stawały się twarde i brzydko odstawały pod suknią. Czarodziejka tego nie znosiła, nie na tyle jednak by zrezygnować z możliwości umycia się.

Z rozmyślań nad sposobami kąpieli, jej zaletami i wadami oraz nad miejscem owej czynności Sarę wyrwała wchodząca do łaźni Miri. Pierwszym odruchem młodziutkiej czarodziejki było zanurzenie się jeszcze bardziej pod wodę, lecz gdy zwyciężyła ciekawość Sara wynurzyła się na tyle wy widzieć co robi jej towarzyszka.

Widać było, że Miri była skrępowana zaistniałą sytuacją. Mniszka nie do końca była pewna co powinna zrobić, czy stać i pilnować czarodziejki czy rozebrać się i wskoczyć do dużej balii. Dopiero zachęcona kuszącym uśmiechem Sary postanowiła ściągnąć odzienie i przyłączyć się do kąpieli.

Woda była przyjemnie ciepła. Pachniała kwiatami, a i towarzystwo było nienaganne. Sara pluskała się jak dziecko co rusz ochlapując mniszkę. Po którymś nurkowaniu niespodziewanie zwróciła się do mniszki:
- Pomóż mi. Nigdy nie potrafiłam dosięgnąć swoich pleców i wyszorować ich porządnie. – czarodziejka wstała na chwilkę. Woda leniwie spływała po jej całym ciele dążąc z powrotem do balii. Sara odwróciła się plecami do mniszki i usiadła. Zaskoczona Miri nie wiedziała co powiedzieć.
- No. Na co czekasz. Woda stygnie, a ja będę brudna. Pomóż mi. Proszę, proszę, proszę....

Miszka mydląc właśnie swoją rękę usłyszała słowa towarzyszki kąpieli, co doprowadziło do dziwnego zastopowania czynności, przypominając nagle zastygnięcie niczym posąg. Z wrażenia aż upuściła mydło, które zniknęło w wodzie, miała jednak dzięki temu pretekst by nie spoglądać na zmierzającą do niej nagą Sarę. Czarodziejka usiadła obok Miri, po czym zaczęła wyjątkowo mocno prosić o umycie pleców, a rudowłosa sama nie wiedziała do końca co zrobić.

- Yhym... - Chwilę to potrwało, w końcu jednak się odezwała, po czym namydliła dużą szczotkę o miękkim włosiu, i zaczęła szorować plecy Sary.
- Co to za tatuaż? Sięga ci prawie do pośladków, pokażesz mi? - Sara zapytała jak dziecko. Po chwili widząc swój gag poprawiła się szybko – Tatuaż nie pośladki ~~Choć te też chętnie zbadam ~~– dodała w myślach.
- Tatuaż?... - Miri przestała szorować plecy czarodziejki i spłukała je wodą, oznaczało to więc chyba koniec pomocy w myciu. Sara wyczuła, że mniszka się za nią porusza, a gdy zerknęła, okazało się, że teraz Miri odwróciła się plecami, prezentując z bliska smoka na plecach - Zrobił mi go jeden z braci w klasztorze, mnie się podoba...
- Faaajny jest
- Sara ziewnęła przeciągle. Nie wiedzieć czemu stała się nagle bardzo senna. Być może była bardziej zmęczona i strudzona podróżą niż przypuszczała. Nie miało to jednak znaczenia, gdyż ostatnią rzeczą jaką pamiętała było zanurzenie się pod wodę.

* * *

Ból. Kajdany boleśnie wbijały się w delikatne nadgarstki czarodziejki. Lekko poruszyła głową. Rozejrzała się. Była w jakiejś piwnicy, zupełnie naga, zupełnie bezbronna i... i przykuto ją kajdanami z rączkami do góry. Jakże nie lubiła tej pozycji. Nie dość, że kajdany raniły jej ręce, to jeszcze bolały ją piersi. W tej pozycji mięśnie były napięte, biust uwydatniony, a klatka piersiowa podniesiona – to zdecydowanie utrudniało czarowanie i oddychanie. No i jej nadgarstki. Bolały.
- Jesteś w stanie czarować? – zapytała Miri, która była w identycznej sytuacji.
- Oszalałaś? – rzekła Sara prawie płacząc z bólu. - Nie mogę oddychać, a co dopiero czarować. To boli. Zobacz, stoję na palcach. Bolą mnie już ręce i nogi. Ja chcę się stąd wydostać. Zrób coś. Nie chcę by mnie oglądali w takim stanie. – po chwili zastanowienia Sara doszła jednak do wniosku, że nie wypada się tak mazać czarodziejce w jej wieku. W dodatku gdy płakała miała później suchą skórę, a to ładnie nie wyglądało. Przełknęła więc ślinę i wzięła się w garść.
- Nie mogę czarować. Jestem uziemiona. Ale jak dorwę tych staruchów to im nogi z tyłka powyrywam. Co oni sobie myślą. Mnie, czarodziejkę chcą dać wampirzycy na pożarcie? Oj nie. Najpierw zabiję ich, a później będę na niej robiła eksperymenty. Podobno kosmetyki z wampirzycy są dobre na długowieczność. Sprawdzę to jeszcze dziś! – ostatnie słowa czarodziejka prawie wykrzyczała ze złością. Sytuacja nie była najlepsza, ale najgorsza też nie. Była przytomna, nie czuła się osłabiona więc jeszcze nie upito jej krwi i nie była sama.

Podczas gdy czarodziejka wyładowywała swą złość Miri zaczęła działać. Jej gibkie ciało wyginało się i prężyło. Mięśnie grały pod skórą... jednak ręka mniszki była wolna.

Sara cierpliwie czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Tym bardziej, że krasnolud miał mieć jakiegoś asa w rękawie, a raczej na piersi. Nie pozostało więc nic innego niż czekać.
 
sara_mysterious jest offline  
Stary 13-03-2009, 19:27   #46
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Elf podniósł się szybko z ziemi, ale minę miał niewyraźną. Jego noga była cała we krwi i nie kwapił się do ataku. Ethan korzystając z chwili przerwy rozejrzał się po polu walki. Młoda, jak sądził wcześniej czarodziejka, okazała się niezłą wojowniczką. Jej przeciwnik osuwał się już martwy na ziemię.

"No tak, piękna dama rozprawia się bez trudu z elfem, a ja męczę się jak żółtodziób."- pomyślał Ethan, gdy nagle na rozkaz starego czarodzieja z ziemi uformował się duży skorpion i wystraszył raptory.

"Mag też się sprawił, tylko ja się tak ślimaczę. To pewnie przez zmęczenie, tak na pewno przez zmęczenie."

Tak dodając sobie otuchy, rycerz zaatakował. Pierwsze cięcie wyprowadził od dołu, mierząc w krocze przeciwnika, a następnie uderzył w bok z zamiarem rozcięcia elfa na pół.
 
Komtur jest offline  
Stary 15-03-2009, 10:14   #47
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Hyalieon
“Południowe Lasy - Graiholm”


Aeterveris szybkim krokiem zmierzała w kierunku bramy miasta, którą jeszcze nie tak dawno sama przekraczała. Idący przed nią niziołek służyły im za przewodnika, ale także poganiacza, co bardziej opieszałych członków zwiadu. W przeciwieństwie do niego, nimfa nie oglądała się na pozostającego z tyłu krasnoluda i jego nietoperzowego towarzysza. Idąc pośrodku grupy wystarczająco wyraźnie słyszała, jak zirytowany krasnolud wymrukuje pod nosem kolejne przekleństwa, a dziewczyna wcale nie miała ochoty przyczyniać się do jeszcze większego pogorszenia nastroju Garracka. W swoim życiu dość się nasłuchała niewybrednych, krasnoludzkich obelg, by nauczyć się szerokim łukiem omijać zdenerwowanych przedstawicieli brodatego ludu.

Chyba tylko jedno mogło być gorsze od zdenerwowanego krasnoluda. A tą jedną „rzeczą”, był mężczyzna przedstawiający się jako Daelion z Gilh’eah. Młody, nawet przystojny, dobrze zbudowany rycerz z pewnością przykułby uwagę Aeterveris, gdyby na drodze nie stały trzy problemy. Pierwszym, była wszechobecna biel Daeliona. Nie dość, że sam mężczyzna najwyraźniej uwielbiał nieskazitelność tej barwy, zaczynając od uśmiechu, przez włosy, a na ubraniu skończywszy, to wciąż powtarzał, że nimfa wspaniale wyglądałaby w śnieżnobiałej sukni, „która tak cudownie kontrastowałaby z kolorem twej cudownie gładkiej skóry”. I właśnie tu pojawiał się drugi problemem, którym był zachwyt mężczyzny nad urodą nimfy. Jak większość kobiet, Aeterveris lubiła słuchać komplementów, ale co za dużo, to nie zdrowo. W przypadku Daeliona ilość ładnych słów była tak wielka, że już w pierwszych sekundach rozmowy (a może raczej monologu) straciły one cały swój urok. No, a trzecią i najważniejszą przeszkodą, był fakt, że Aeterveris była już zakochana w kimś innym. Gdy nimfa wyznała białowłosemu, że w jej życiu jest już jeden i jedyny mężczyzna, ten stracił rezon... tylko na krótką chwilę. Później, z rozbrajającą szczerością stwierdził, że jemu to wcale nie przeszkadza i już nieraz odbijał kobiety ich ukochanym. Rzekomo zazwyczaj kończyło się to zaciętym pojedynkiem o niewieście serce, oczywiście zawsze zwycięskim dla Daeliona.

Na szczęście od dalszej rozmowy z białowłosym Aeterveris została wybawiona przez Snafu, który nakazał wszystkim całkowitą ciszę. Brama była już w zasięgu wzroku, a nimfa zżerała ciekawość tego, co ujrzy po drugiej stronie.

***

Aeterveris niemal przytuliła się do chłodnych kamieni, w napięciu oglądając walkę rozgrywającą się na jej oczach. Gdzieś obok niej najemnicy Tawroka komentowali sytuacje:

- Trochę to przypomina twoją magię Garrack.- rzekł niziołek, gdy zaklęcie maga powaliło jedną z bestii na ziemie.
- Mylisz... to w ogóle nie jest magia. To jest coś z czym nigdy się nie spotkałem.- rzekł w odpowiedzi krasnolud, a nimfa w duchu przyznała mu rację. W tamtym czarnoksiężniku było coś dziwnego, ale Aeterveris nie potrafiła powiedzieć co dokładnie...
- Może powinniśmy pomóc dziewoi...znaczy im wszystkim.- wtrącił Daelion.
- Jak na moje oko radzą se całkiem dobrze.- rzekł obserwując walkę krasnolud.- Zwłaszcza dziewoja.

Podczas, gdy oni wymieniali miedzy sobą szeptane uwagi, nimfa zastanawiała się nad słowami krasnoluda. Rzeczywiście przybysze radzili sobie wyśmienicie. Barczysty mężczyzna, który zaledwie jednym ciosem zniszczył, na oko całkiem solidną, tarczę przeciwnika, wywarł spore wrażenie na Aeterveris. Do tej pory bardka widziała podobne rzeczy tylko w wykonaniu Gedwara i nie spodziewała się, że spotka śmiertelnika, który siłą dorównywałby jej ukochanemu. Chwilę później walka była już praktycznie zakończona. Jeden z elfów leżał u stóp jasnowłosej kobiety, a drugi, ciężko ranny, wciąż starał się stawić opór przeciwnikowi. Jego szanse, nawet dla niezbyt doświadczonej w walce Aeterveris, zdawały się praktycznie żadne. Przez krótką chwilę, nimfa zastanawiała się, czy rycerz wykończyć przeciwnika, czy może weźmie go żywcem. Tagosai mógł w końcu wiedzieć coś interesującego, więc gdyby to do niej należała decyzja, elf zapewne zachowałby życie. Jednak tym razem, na całe szczęście, nie w rękach Aeterveris leżał czyjś żywot.

Podczas, gdy nimfa obserwowała wojownika, czekając na jego decyzję, nieznajomy mag postąpił krok do przodu i wypowiedział jedno słow. Normalnie dziewczyna pewnie nie zwróciłaby na to najmniejszej uwagi, ale tym razem efektem nie było kilka ładnych rozbłysków, czy płomieni wylatujących z dłoni. Tym razem wyglądało to, jakby z rozkazu człowieka, sama ziemia zrodziła potwora. Aeterveris spojrzała w tamtą stronę i już nie mogła odwrócić spojrzenia od tej dziwacznej istoty, którą stworzył, bądź przywołał tamten człowiek. To coś, ta pokraczna, nienaturalna bestia, spaczona i wykoślawiona wersja prawdziwego życia, nie miała prawa istnieć... Zwyczajnie nie mogła. Samo jej istnienie było, jak kpina z życiodajnej mocy przyrody. Gdy Aeterveris stała oniemiała, czując jak krew zaczyna jej wrzeć z wściekłości, ten człowiek zwrócił się w kierunku kryjówki, jaką nimfa zajmowała wraz z najemnikami, i rozkazujący głosem coś powiedział. Nimfa nie słuchała go, miała gdzieś jego rozkazy, ale wiedziała, że z chęcią uderzyłaby go w twarz, wcześniej pożyczając ciężką, metalową rękawicę od tego nieznajomego rycerza. Gdy dostrzegła, że zwiadowcy Tawroka wychodzą, podążyła za nim. Wypełnione wściekłością oczy wpatrywały się w maga. Nimfa już otwierała usta, by wyrzucić długą wiązankę przekleństw w kierunku czaromiota, ale wyprzedziła ją jasnowłosa pogromczyni elfa.

- Jesteśmy podróżnikami poszukującymi schronienia. Mamy za sobą wiele dni drogi. Nie żywimy wobec was złych zamiarów. Czy jest w Graiholm jeszcze ktoś? Dlaczego gród jest pusty?

Przez moment, Aeterveris patrzyła na kobietę z wrogością, ale trwało to tylko chwilę, nim nimfa zdołał wyciszyć gniew i trzeźwo spojrzeć na sytuację. Nieznajoma nie zrobiła przecież nic złego, nie trzymała w ręku broni, nie przejawiała wrogości, no i to nie ona przywołała to „coś”. Aeterveris dała sobie jeszcze chwilę czasu, rzuciła wrogie spojrzenie w kierunku maga, poczym skierowała uwagę na jasnowłosą i odpowiedziała głosem na tyle spokojnym, na ile było ją stać. Melodyjna i cicha mowa nimfy, przypominała nieco śpiew ptaków.

- Ja również jestem podróżniczką i zdaje sobie sprawę, jak bardzo niebezpieczna jest podróż w tych czasach. Tym bardziej cieszę się, że zdołaliście tu dotrzeć w miarę bezpiecznie. Niestety przybyłam niedługo przed wami, więc obawiam się, że niewiele informacji mogę wam udzielić. W Graiholm od dzisiejszego poranka przebywa tylko grupa najemników i uciekinierów z kopalni położonych na południe stąd. Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej, to powinniście porozmawiać z Tawrokiem, przywódcą najemników. Jednak zwiadowca... – tu gestem ręki nimfa wskazała na Snafu.-... mówił, że jest was tylko dwoje i nie wspominał nic o Tagosai.
- Ci jeźdźcy zaatakowali nas na progu miasta
– wyjaśniła kobieta. Przez chwilę zawahała się, jakby chciała coś jeszcze dodać, rzuciła nawet krótkie spojrzenie w kierunku rycerza, poczym dopowiedziała.- Jestem kapłanką Rosalithe, na imię mi Vivienne. Czy możemy szukać wśród was schronienia?

Aeterveris, która nigdy nie przykłada wagi do kwestii religii, niezbyt orientowała się kim jest Rosalithe, ale kapłani kojarzyli jej się z dobrymi, sympatycznymi osobami, które chętnie pomagają innym.

- Aeterveris, podróżniczka i, jak twierdzą niektórzy, artystka. Wędruje po świecie i kolekcjonuje opowieści. – nimfa uśmiechnęła się przyjaźnie do kapłanki, poczym dodała – I zdaję mi się, że Tawrok nie będzie miał mi za złe, jeżeli w jego imieniu zaoferuje wam gościnę. Sama jestem tu tylko chwilowo i mam zamiar wkrótce wyruszyć w dalszą drogę, więc nie będę mogła długo dotrzymywać wam towarzystwa.
 
Markus jest offline  
Stary 15-03-2009, 17:06   #48
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zajazd „Pod szczęśliwą gwiazdą”, piwnice z winem i żywym "inwentarzem"

Krasnolud ze spokojem przyjął napad histerii, jasnowłosej czarodziejki. Uznając iż taka energiczna reakcja jest lepsza od żadnej. Tymczasem mniszka zaczęła wyczyniać takie akrobacje, które krasnolud chętnie oglądał w bardziej ekskluzywnych lokalach, takich z czerwonymi kotarami i dużą ilością ładnych, acz skąpo odzianych kelnerek. Pomiędzy druga a trzecią syknęła.- Cholera, Ani słowa chwilowo dobrze?.-
Krasnolud tylko nerwowo przytaknął cały czerwony na twarzy i wybałuszając oczy na wyginająca się mniszkę. Udało jej się uwolnić jedną dłoń, co skwitowała triumfalnym uśmiechem, acz...Cóż, druga uparcie tkwiła w kajdanach. Zrezygnowana tak niefortunną sytuacją Miri wypytała krasnoluda o jego sekret i zdecydowała postąpić zgodnie z jego planem. Mniszka była lekko zdziwiona, gdy jej stopa wniknęła w gęsta brodę krasnoluda, zadziwiająco jedwabistą i miłą w dotyku. Dotknęła masywnej klaty współwięźnia...Było to dziwaczne doświadczenie dla średnio obytej w kontaktach damsko męskich mniszki. Przez chwilę nic się nie działo i Miri obawiała się czy i temu krasnoludowi ktoś nie poprzestawiał klepek w łepetynie. Ale, po chwili przez brodę zaczęły świecić linie, najpierw pojedyncza potem kilka ,wreszcie cały tatuaż jarzył się czerwonym blaskiem. Dłonie i jego szczupłe, jak na krasnoluda, palce pokryły się zielonkawym śluzem, który szybko trawił metal kajdanów.
Uwolniony od kajdan, krasnolud odskoczył wołając. - Jestem wolny! No a teraz...-
Spojrzawszy na mniszkę dodał.- ...Mamy problem.
Czar już przestał działać, krasnolud miał jednak jeszcze jednego asa w rękawie (a właściwie w brodzie).Wyplątał z niej długi drut, który z wprawą przerobił na wytrych. Zapewne nie pierwszy raz był w takiej sytuacji. Krasnolud z pomocą dłoni Miri wdrapał się na ciało mniszki i dosięgnąwszy kajdan rozkuł je. Było to dość frapujące przeżycie dla Miri, zważywszy że i jedwabista broda i krasnoludzki „taran” w gotowości bojowej ocierały się o nagie ciało mniszki. Sara nie zdobyła takich doświadczeń...Miri wzięła bowiem krasnoluda pod ramiona i uniosła na odpowiednią wysokość. Otworzył wtedy kajdany krępujące czarodziejkę. Opuszczony na ziemię skłonił się głęboko przed kobietami mówiąc.- Seander Mac’Treagan z klanu Mac’Treagan. Z kim mam przyjemność dzielić ten smutny los więźnia?
Wymieniwszy uprzejmości Seander dodał.-Drzwi pewnie zamknięte, ale mogę je cicho otworzyć. Problemem są ci za drzwiami. Obaj to emerytowani poszukiwacze przygód i co nieco umieją. Dochodzi do tego jeszcze wampirzyca o silnym zdolnościach mentalnych. Przydałby się jakiś plan działania.

Południowe Lasy, pod murami Graiholm

Ethan wykonał zamaszyste ciosy, a ciężko ranny elf nie miał większych szans. Rana spowalniała go, więc dosięgły go ciosy Ethana. Choć ostrze utknęło w podbrzuszu wroga (jako że twardy pancerz chroniący elfa nie dał się rozciąć), to jednak cios ten okazał się śmiertelny. I elf skonał...
Tymczasem Vivienne wykorzystując swój naturalny wdzięk nawiązała kontakt grupą nimfy. Gdy Aeterveris tylko zaprosiła grupę Daelion zapomniał od razu o obietnicach składanych nimfie i podszedł do dziewczyny mówiąc.- To chyba przeznaczenie cię tu sprowadziło ma pani, boś jest jak gwiazda jaśniejąca na nocnym firmamencie, jam jest Daelion z Gilh’eah. Od dziś, wierny sługa twego serca.
Krasnolud tymczasem nie przejawiał entuzjazmu białowłosego wojownika tylko spytał Raetara, który machnięciem dłoni odwoływał istnienie skorpioniej abberacji.- A ty? Kim jesteś?
-Raetar, mędrzec podróżnik, uczony i mag.- odparł spokojnie. -Szukam kogoś.
-To... nie była magia.- odparł Garrack.
-Są różne rodzaje magii. -odparł Raetar. A Snafu Bolospinwinger rzekł.- Chodźmy do Tawroka. A kogo właściwie szukasz, magu?
- Alfura Galaghera- odparł Raetar.- Znasz takiego?
-Może, a po co ci on?- odparł nieufnie niziołek.
-Muszę się z nim skonsultować.- odparł Raetar.
Ethan tymczasem nie wzbudzając większego zainteresowania (jako że nie był, ani piękną dziewoją, ani tajemniczym magiem) zajął się łapaniem i uspokajaniem Huncwota.
Później zaś, gdy i Daelion i Snafu zabrali ze sobą raptory poległych elfów, ciągnąc je za uzdy. A Garrack wysłał swego skrzydlatego posłańca do Tawroka z wieściami. Wszyscy ruszyli w kierunku karczmy...Przy czym Daelion nie odstępował kapłanki na krok, prawiąc komplementy. Bardzo zmienne okazało się jego serce, zapewne dla tego iż sukcesu u nimfy nie uzyskał.

Południowe Lasy, Graiholm, Tawerna „Pod dwoma kilofami”

W karczmie było dość tłoczno, choć z jakiegoś powodu nimfa nie zauważyła ani Gaalhila, ani nikogo z cywili, nie było też doradzającego Tawrokowi maga.
Zaraz po wejściu do karczmy Raetar krzyknął.- Szukam Alfura Galaghera, który to z was?
Sporej wielkości belsamethianin o miedzianych łuskach odparł.- Jestem Tawrok, ja tu rządze, a Alfur jest pod moją opieką. Po co ci on starcze?
- Bo wiem, kim jest naprawdę.- dodał Raetar.- Członkiem wewnętrznego kręgu.
- Wewnętrzny krąg? Pierwsze słyszę.-
odparł Tawrok. A Raetar odparł.- To mnie nie dziwi, do niedawna ja też o nich nie słyszałem. Ale on będzie wiedział, o czym mówię.
Calvea czując sie już lepiej, rzekła buńczucznie.- Jeśli zamierzasz go skrzywdzić...
-O to się nie martw dziewczyno, nie interesuje mnie niczyja krzywda, a jedynie rozmowa z nim.-
odparł Raetar. - Dość jest wrogów poza miastem, bym miał ich jeszcze szukać tutaj.

Ukryta dolinka na południe od Phalenpopsis

-Wolno nam chyba, co? – gnom wysłuchał odpowiedzi Rasgana z wyraźnym znudzeniem . - Wraz z moją panią, jej bliskim przyjacielem i naszym ochroniarzem wybraliśmy się na przechadzkę. To wszystko. Może lepiej ty mi powiedz, mości czarodzieju, skąd się tutaj wziąłeś i po co?-
-Spacerek po równinie pełnej śpiących meglarów...Tylko wyjątkowy idiota lub bezczelny cham wymyśliłby taką kiepską wymówkę. Zwykłe nie twoja sprawa, byłoby uprzejmą odpowiedzią. Przynajmniej nie obrażałoby mojej inteligencji. Jestem ciekaw, z tego powodu iż jedynym wytłumaczeniem waszej obecności tutaj jakie przychodzi mi na myśl, to teleportacja. A wiem że ten rodzaj magii jest zablokowany.- odparł gnom. -Bowiem w promieniu wielu kilometrów nie ma osady z której moglibyście się na spacer udać, nie mówiąc o tym, że...nikt przy zdrowych zmysłach nie spaceruje po żerowiskach meglarów...Zresztą, nieważne. Idziemy do Arhaagu , jeśli chcecie się przyłączyć, to macie okazję, w grupie raźniej.
Haradan Kuol Al Tahr słuchał odpowiedzi gnoma, pamiętając iż na skupiony na locie zwierzęcia czarownik nie odpowiedział na jego pytanie, mówiąc.- Nie rozpraszaj mnie teraz.
Następnie przedstawił się i poinformował obcą dla niego grupę o sytuacji w osadzie z korej przybyli.
Na jego słowa o wsi Mac’Baeth odparł.- Ale znajdą broń, na której im zbywa, najwyraźniej.
Podszedł do szczelnie zapakowanej torby i otworzył ją...Na ten ruch Turam krzyknął.- Nie rusz!
I podbiegł do czarownika.
Gnom wyciągnął czubek znanego Rasganowi i druidce berła, którego replikę widzieli u wuja Turama, Aywarga...Smoczą łapę z zaciśniętą na krysztale.
Zaś gnom spojrzawszy na nie rzekł.- A tak... słynne smocze berło Silberkinnów o legendarnej mocy...bezużyteczny szmelc.
Wsunąwszy berło do pakunku rzucił go krasnoludowi.- A więc musisz być jednym z ich rodu. A myślałem, że was wtedy, wszystkich wyrżnęli.
Po czym głośniej dodał.- Zbierajmy się, stąd zanim kolejny meglar pomarzy o posiłku. Nie należy toczyć pozbawionych sensu walk. A przy okazji, Mac’Baeth mi na imię.
Gnom ruszył na piechotę nie czekając na decyzje pozostałych, a jego gryf szedł obok.
-Mistrzu powinieneś...-rzekł metalicznym głosem oręż gnoma.
-Innym razem...- wtrącił Mac’Baeth.- To nie czas, na takie wieści.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-03-2009 o 19:48.
abishai jest offline  
Stary 16-03-2009, 16:37   #49
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Po nietypowej gimnastyce i szczęśliwym uwolnieniu jednej z dłoni, Miri skończyła się dobra passa. Nie mając innego wyjścia postanowiła usłuchać Krasnoluda i dotknęła jego tors stopą. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo i Mniszka zaczynała już mieć obawy, czy aby czerwony na twarzy brodacz po prostu nie chciał sobie umilić w jakiś pokrętny sposób chwil w niewoli, perfidnie ją do tego wykorzystując. Okazało się jednak, że się myliła, oto bowiem klata małego mężczyzny rozbłysnęła dziwnym czerwonym światłem. Wreszcie zaskwierczało i na nadgarstkach i dłoniach Krasnala pojawił się jakiś zielony śluz, który mógł być magicznym kwasem(?), stopił bowiem więżące brodacza kajdany.

Rozradowany osobnik chyba nawet raz podskoczył, a po chwili wyciągnął ze swojej brody kawałek drutu, przerabiając go na wytrych, po czym zajął się uwalnianiem Miri. Dosyć sporym problemem był w tym jego wzrost, nie mając jednak innego wyjścia rudowłosa pomogła jemu jakoś wdrapać się na własne ciało, co było wyjątkowo, wyjątkowo wstydliwe. Nagi Krasnal wdrapujący się na nagą Mniszkę, bezpośredni kontakt ich ciał, do tego przypadkowe szorowanie brodą w paru miejscach i... dotyk tego "czegoś".

Kobietę przeszedł potężny dreszcz i wyraźnie poczerwieniała.

"Coś" pod krasnoludzką brodą było z całą pewnością... hmmm... pobudzone. Mały mężczyzna patrzył wcześniej na nią wystarczająco długo, wyginała się również wielokrotnie przy ścianie prezentując z różnych perspektyw, a pomijając różnice rasowe w końcu ona była kobietą a on mężczyzną. Jak nic sytuacja w której się znalazła Miri była dla niej wręcz po prostu okropna. W końcu jednak Krasnal otworzył kajdany i uwolnił jej prawą dłoń, a po chwili z pomocą Mniszki wspólnie rozkuto Sarę.

Trójka więźniów była więc "częściowo" wolna, należało więc pomyśleć o dalszym działaniu. Chwilowo jednak przyszedł czas na przedstawienie się, w czym przewodził Krasnal, kłaniając się przed obiema kobietami. Wtedy też Miri przez chwilę potarła obdrapany nadgarstek, po czym niespodziewanie... zasłoniła swoje intymne miejsca rękami. No cóż, lepiej późno niż wcale.

- Miri "Szybka pięść" - Odparła krótko i zwięźle do Seandera Mac’Treagana z klanu Mac’Treagan, stojąc w mocno rozbrajającej pozie - Musimy coś wymyślić, no przecież nie wyskoczymy w nieznane po otwarciu drzwi?. Saro czy znasz jakieś zaklęcia które nam pomogą, cokolwiek co wzmocni nasze szanse. Coś ochronnego lub bardziej bojowego, lub możesz w nich czymś trzasnąć?. Potrzebny nam jakiś plan... - Miri kiwnęła dłonią by za nią ruszyli, po czym skierowała się cicho do drzwi. Postanowiła zajrzeć przez dziurkę od klucza, pamiętając jednak o swojej goliźnie nie miała zamiaru się od tak przed nimi pochylać, co to to nie, czynność tą wykonała więc stojąc bokiem do drzwi.

- Nikogo nie widziałam, ale pewnie gdzieś tam są - Odezwała się ponownie już z dala od drzwi - Wyjdziemy cicho i postaramy się ich zaskoczyć. Sara trzaśnie magią wampirzycę, a my panie Seander zajmiemy się Halaverem i Gungarem, ja wezmę tego większego. Innego wyjścia po prostu nie widzę. Nie ma co próbować tak po prostu uciekać, w końcu jesteśmy nadzy, ograbieni, i niezbyt widzę takie bieganie po dworze, oprócz tego parszywce u góry mogą nam po prostu strzelić w plecy, musimy więc się im stawić. Wiem, że to może być wyjątkowo ciężka sprawa, nie mamy jednak innego wyjścia. Ruszę pierwsza, za mną pan Seander, a ty Saro trzymaj się z tyłu, i na wszystkich bogów, zajmij się porządnie wampirzycą gdy ją tylko zobaczysz inaczej będzie po nas. Zgadzacie się?.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 18-03-2009 o 16:10.
Buka jest offline  
Stary 18-03-2009, 09:52   #50
 
rasgan's Avatar
 
Reputacja: 1 rasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwurasgan jest godny podziwu
- No to przynajmniej wiemy czego się możemy po kim spodziewać. Ty umiesz myśleć i jesteś inteligentny, a ja jestem zidiociałym bezczelnym chamem. Wszystko jasne, prawda? – elf nie miał ochoty dochodzić się o nic z gnomem. Nie miał nawet ochoty go zabić za zniewagę, choć ta myśl była bardzo kusząca. - Nie wiem jak reszta, ale ja z chęcią się z wami udam do tej osady. Nie widzę powodu dlaczego mielibyśmy osobno podróżować, skoro idziemy w tym samym kierunku. – elf położył rękę na ramieniu malca. - Idziesz ze mną czy zostajesz tutaj się pobawić z meglarami, co mały?

Nie widząc sprzeciwów w drużynie, ani też zapału do jakichkolwiek dyskusi szlachcic powoli ruszył idąc ramię w ramię z czarownikiem.
- Cała ta sytuacja z berłem. To wszystko jest dość ciekawe. Mam więc prośbę, by umilić nam podróż nie opowiedziałbyś mi co się wtedy stało? Jak to było, bo z naszego inżyniera nie można zbyt wiele wyciągnąć. – elf przypomniał sobie widok berła. Przypomniał sobie Mi Raaza – przyjaciela zdrajcę – wraz z jego propozycją zdobycia berła. Skoro jednak było ono bezwartościowym śmieciem, to po co mu ono? Raczej na nic się nie przyda ani jako oręż ani jako ozdoba.
– Dlaczego wszyscy tak chcą tego berła. Znaczy się ci z rodziny krasnoluda? Jeśli jest bezwartościowym śmieciem, to po co ryzykować życie dla pamiątki rodzinnej? Nie widzę w tym sensu.

Droga mijała szybko podczas rozmowy. Drużyna nawet nie zauważyła kiedy czas płynął na równo z krokami. Po dość długiej chwili milczenia elf odezwał się ponownie do czarodzieja.
– Przepraszam jeśli obraziłem cię podczas naszego pierwszego spotkania. Nie miałem nic złego na myśli, było ono jednak dość... dość nietypowe dla danej chwili. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, co?
 
__________________
Szczęścia w mrokach...
rasgan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172