Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2009, 11:37   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Miejsce było przepiękne. Strumień - kryształowo czysta woda, przemykająca się z szumem między kamieniami. Trawa, miękkością swą przypominająca perski dywan. Drzewa, rzucające cień, jakże przydatny podczas upalnych dni, a taki właśnie nadszedł. Spłachetek piasku, na którym rozpalić można było ognisko. Gdyby ktoś zjawił się o odpowiedniej porze, zaopatrzony w haczyki, wędkę i odpowiednią przynętę.

Jedyna osoba, które w tej chwili mogłaby docenić uroki tego miejsca nie zajmowała się podziwianiem krajobrazu. Przyodziany w strój do konnej jazdy mężczyzna drzemał, oparty o pień wysokiego drzewa. Na jego kolanach spoczywała otwarta księga.


David obudził się nagle.
Prawdę mówiąc nie wiedział, co go zbudziło. Może figlarne promienie słońca, zerkające na niego zza zasłony poruszanych lekkim wiatrem liści? Może rżenie konia, zaniepokojonego tym, że ilość dostępnego pożywienia dziwnie się skurczyła? A może ten sen...
Tak... W zasadzie coś mu się śniło. I z pewnością nie był to sen przyjemny.
Zaśmiał się, a jego głosie zabrzmiał ledwo dostrzegalny cień goryczy.
Przyjechał tu, by odpocząć od papierkowej (i nie tylko) roboty. I zobaczyć, co ciekawego kryje się pod ciut podniszczoną, skórzaną okładką pewnej księgi.
Pewnie zasnął czytając, bo tomiszcze otwarte było gdzieś w połowie, a trudno było przypuścić, by leniwy wiaterek zdołał obrócić tak ciężkie i sztywne karty. Dlaczego więc nic nie pamiętał?
Ponowne spojrzenie na księgę sprawiło, że gdzieś głęboko w pamięci pojawiło się wspomnienie snu. Nic wyraźnego. Cień cienia...
Przypominało to jakby film fantasy. Albo może grę komputerową, czy też sesję RPG.
Nigdy nie przepadał z takimi rozrywkami. Wolał książki i w przypadku lektury dobrej fantastyki nie omijał - ani S-F, ani fantasy.
Potrząsnął głową i wstał odkładając księgę na koc. Przy tym ruchu spośród kart wysunęła się gruba koperta.
Czy była tu od samego początku? Raczej tak, chociaż... dziwne było, że jej nie zauważył wcześniej.
Przemęczenie - pomyślał.
Nóż, niezbędny element wyposażenia każdego 'piknikowicza' bez trudu poradził sobie z grubym papierem koperty.

Litery wyglądały dość archaicznie, pergamin... Kto dziś pisze na pergaminie? Podpis? Gdzieś w pamięci budziły się wspomnienia. I zasypiały z powrotem, uśpione siłą niewiary.

Z obojętną miną David rozejrzał się dokoła, wypatrując ukrytych kamer i mikrofonów. To, że nic nie zauważył nie znaczyło, że nie znalazł się nagle w "ukrytej kamerze". Albo że któryś z kolegów nie zrobił mu jakiegoś psikusa. Chociaż, jak na razie, żaden ze znajomych, bliższych i dalszych, nie przejawiał tendencji do takich żartów...

Przygładził, całkiem odruchowo i zupełnie niepotrzebnie, niezbyt długie, ciemnoblond włosy i ruszył w stronę strumienia. Przyklęknął na brzegu, by nabrać w dłonie wody. I wtedy z rozpiętej pod szyją koszuli wysunął się złoty medalion.
David zaklął bezgłośnie.
Wiedział, że nigdy w życiu nie miał takiego medalionu i z pewnością nie założył go na szyję. Ale gorsze było to, że miał świadomość, iż gdzieś, kiedyś, ktoś dał mu to świecidełko i zakazał zdejmować.

Posłuszny tamtemu głosowi schował medalion. Wyprostował się na swoje całe sześć stóp i z irracjonalną niechęcią spojrzał na księgę.
- Jeśli to twoja sprawka - powiedział bezgłośnie - to cię spalę. Albo zamknę w skrzynce i zakopię...

Z przesadną może ostrożnością zamknął księgę i schował ją do plecaka. Z mocnym postanowieniem, że po powrocie na ranczo wepchnie ją w jakiś ciemny zakamarek i zapomni o niej na wieki.
Ponownie wziął do ręki list i schował go głęboko do kieszeni.
Dlaczego wierzył, że zapisane tam słowa głoszą prawdę? Nie wiedział. Ale był tego pewien.

Rozejrzał się dokoła i westchnął.
Z odpoczynkiem mógł się pożegnać. Dobry nastrój prysnął jak bańka mydlana. Pozostawało wrócić i domu. I co dalej?
Czekać na coś? Szukać nadawcy listu? Owego strażnika ksiąg, o którym nic nie wiedział?
A może umieścić w Internecie ogłoszenie, że szuka towarzyszy? Miast drużyny pierścienia - drużyna medalionów?
Zabawne...

Sprzątnął wszystkie swoje rzeczy i osiodłał Sadzę.
Powoli pojecha w stronę domu.
 
Kerm jest offline