<RESET>
Zaczynamy nowe opowiadanie z trzema osobami
Kolejka 1
1. Matyjasz
2. Penny
3. Prabar_Hellimin
***
Miasto było brudne i zatłoczone. Jak zwykle. W rynsztokach było pełno uryny, łajna i bogowie wiedzą jakich jeszcze świństw. Jak zwykle. W powietrzu zaś czuć się dało pot, piwo, czosnek, pieczone mięso, świeże ciasto i różne przyprawy wystawione na dziesiątkach straganów. Jak zwykle.
Jednak krasnolud przeciskający się przez tłum z potężnym toporem u pasa nie był zwykłością. Barczysty, z brązową brodą splecioną w brązowy warkocz osobnik przedzierał się żwawo przez tłum ludzi niczym taran. I to całkiem mocny taran.
Miał w mieście parę spraw do załatwienia, a im szybciej mu to pójdzie, tym lepiej. Znaczy, tym szybciej opuści to zaplute miasto.
*Hmm… najpierw do złotnika…* pomyślał trącając przechodnia ramieniem.
*Później chyba do płatnerza, powinien już mieć mój hełm…* stwierdził przechodząc obok straganu z chlebem.
*Wtedy powinienem… ożesz kurwa!* pomyślał lecąc na twarz popchnięty przez jakiegoś przechodnia. Wyrzucił ręce przed siebie, co było głównym czynnikiem chroniącym jego twarz przed spotkaniem z twardym brukiem.
-
A żebyś sczezł kretynie! – krzyknął za siebie, kiedy już wstał. –
Zafajdany idiota!
Mimo wszystko
Klindor miał sporo szczęścia – nie został stratowany przez tłum ludzi, który w dalszym ciągu na niego mocno naciskał.
Już chciał iść dalej, kiedy nagle zauważył po prawej stronie zaułek… dość ciasny, ciemny i nie zaludniony zaułek.
*Ha! Będzie mi po drodze!* stwierdził pospiesznie idąc w kierunku uliczki i zastanawiając się, czemu nikt inny tamtędy nie chodzi.
Po kilkunastu metrach dowiedział się czemu.
-
Patrzajta ludzie, co nam się trafiło! – zawołał ktoś za nim. –
Krasnal chędożony!
Już po chwili
Klindor był otoczony przez czwórkę obwiesiów uzbrojonych w wyglądające na tępe sztylety. Jeden z nich miał miecz – trochę przerdzewiały.
-
No to jak będzie, panie krasnal? – zapytał jeden z nich. –
Dasz kaskę po dobroci, czy mamy cię zachęcić? Klindor popatrzył na niego, zaś na jego pyzatą twarz wstąpił grymas wściekłości.
-
Chciałbyś, chamie pierdolony! – krzyknął wyciągając topór.