Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Warsztaty Pisarskie Last Inn
Zarejestruj się Użytkownicy

Warsztaty Pisarskie Last Inn Jeśli chcesz udoskonalić swój warsztat pisarski lub wiesz, że możesz pomóc w tym innym, zapraszamy do naszej forumowej szkoły pisania! Znajdziesz tu ćwiczenia, porady, dyskusje i wiele innych ciekawostek dotyczących języka polskiego.


Zamknięty Temat
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2009, 16:50   #41
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Ty, jak ty wywołałeś błyskawicę?
Sawin wciąż czując ból zadany przez bestie podszedł bliżej.
-To proste jestem magiem.-Mówił bez cienia zdziwienia z obecności ducha, był magiem by zostać przy zdrowych zmysłach musiał uznawać takie sprawy za normalność- Czerwone szaty świadczą o mojej specjalizacji. Taki jest tor nauki, najpierw uczymy się kontrolować ten aspekt który jest dla nas najprostszy, następnie pozostałe trzy żywioły a dopiero na końcu uczymy się używać wszystkich naraz w formie czystej magii. Oraz zależy nam by ludzie tego nie wiedzieli. Choć nikt z nas nie lubi posługiwać się siłami które nie są naszą specjalizacją. Jest to bardziej niebezpieczne, choć nie tak jak czary czarowników i szamanów. Szaman goblinów podczas bitwy ma szansę jednym zaklęciem zabić cała armię wroga, jak równie dobrze swoją jeżeli mu nie wyjdzie. Za to my przy podobnym wysiłku zabijemy tylko jeden oddział a przy najgorszym scenariuszu tylko siebie. Oczywiście takie zniszczenia na polu bitwy to czysta abstrakcja, bowiem gdy obie strony mają wsparcie magiczne to nasza rola koncentruje się tłumieniu wrogiej magii. Jednak bardziej interesuje mnie co Chors wie o klasztorze.
-Nie na dziś to opowieść, spać chodźmy. Kto weźmie pierwszą wartę?
-Ja.-Zgłosił się Sawin.- Ból nie pozwoli mi zasnąć przez jakiś czas, a nie mam poważniejszych obrażeń.


Jinogu siedział w podziemnej bibliotece pod miastem, trzęsienie ziemi chodź zniszczyło zabudowania niemal doszczętnie ujawniło wejście do tego miejsca, oraz wojska nie ucierpiały zbytnio
To wszytko wina tego rycerza, od niego się zaczęło. Będzie cierpiał, przez wieki. A znaleziona księga przypomniała mu jak tego dokonać, w końcu on sam opracował zaklęcie które od samego początku było zakazane. Wszelkie zapiski o nim zostały zniszczone, poza śladem w pamięci twórcy.
Bez wysiłku cisnął klątwę na niczego nie spodziewającego się Sawina.


Trzecia godzina warty okazywała się gorsza od poprzednich, zmęczenie zaczynało być przytłaczające. Jednak był czujny. Słyszał szelest. Dobył miecza i poszedł sprawdzić co go wywołuje.
Szelest był powodowany przez armię czarnego robactwa, które przyprawiało o chęć wymiotów. Pełen obrzydzenia uderzył mieczem w hordę, i odszedł.
Miecz był zjedzony do punktu w którym stykał się z owadami. Szybko spojrzał za siebie. Czarna masa pełzła w jego kierunku zostawiając po sobie wypaloną ziemię. Sawin cisnął zaklęciem tak jak go Chors uczył, ilość bestii zwiększyła się i przyśpieszyła. Krzyczał. Nie czekał długo, reszta zjawiła się błyskawicznie.
-Czarna plaga! - Przerażony wykrzyczał starszy z magów i zaczął tworzyć zaklęcie.
Chors stał jak sparaliżowany i z zgrozą wpatrywał się w Baltazara. Pozostała dwójka nie rozumiejąc co się dzieje wpatrywała się w scenę, gdzie paladyn cofał się przed owadami. Olidrin chciał wypalić plugastwo do cna jednak bóg drżącą ręką powstrzymał go.
Baltazar blady na twarzy ukończył zaklęcie, robactwo zostało zamknięte w magicznej bańce która powoli leciała w stronę maga. Gdy była w zasięgu jego rąk na ułamek sekundy włożył w nią lewą dłoń. Bańka z robakami zniknęła. Mag trzymając się za rękę upadł na ziemię, która szybko przyjęła barwę krwi. Krótki błysk i krwawienie ustało. Wstał na pokrwawionej lewej dłoni brakło małego palca.
-Ulecz go! -Krzyknął Olidrin wskazując Chorsa.
-Nie mogę ta klątwa jest nie do odczynienia nawet dla boga. Nawet w zaświatach nie odzyska tego palca. Czarna plaga nie niszczy samego ciała niszczy także duszę. A samo robactwo jest dziurą między światami, tuż za nimi przez parę sekund widać otchłań piekielną. Także Sawin będzie ścigany przez nie do końca jego istnienia, a śmierć ich nie powstrzyma. Oraz nie ma zaklęcia które chroni przed nimi. Teraz odeszły dzięki poświęceniu Baltazara. Jednak wrócą gdy Sawin użyje magii. Jedyny sposób by to coś powstrzymać to zabić tego kto je przyzwał.
-To niemożliwe, wszelkie księgi zawierające zapiski Horyteusza zostały zniszczone. Tylko on mógł znać formułę. A on sam poległ podczas rytuału który dał mu miano szalonego. On chciał stać się równy bogom.
-Umarł, jednak nie do końca. Nie, my nie byliśmy wstanie go zabić. Znał zaklęcia które były wstanie zabić bogów. Rytuał osłabił go dość byśmy mogli go znacząco osłabić. Stał się demonem, oraz usunęliśmy jego wspomnienia. Nie pamięta starych formuł, jednak gdy znalazł gdzieś wzmiankę o tym zaklęciu przypomniał je sobie. Tak wszystko łączy się w jednej i tej samej osobie. Jeżeli przypomni sobie więcej armia którą widzieliśmy na przełęczy zmierza ku swej zagładzie. Tylko stwórca mógłby go powstrzymać, ale on zostawił nas. Zostawił swoje dzieło naszej opiece, a my zawiedliśmy. Dasz radę iść?
-Dam, jestem już kaleką jednak wiedziałem co się stanie i straciłem tą część ciała bez której sobie poradzę.
-Więc chodźmy obawiam się, że czasu mamy coraz mniej.
Bez problemowo odnajdując szlak ruszył przed siebie prowadząc resztę. Do klasztoru, lub jak założyciele go nazwali stacji badawczej nr. 8, nim rozpętali wojnę która zniszczyła ich cywilizację.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 10-03-2009, 21:34   #42
 
Prabar_Hellimin's Avatar
 
Reputacja: 1 Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany
Jako, że oprócz mnie w opowiadaniu pozostaje tylko Matyjasz, toteż i on odpowiada po mnie.

Jakby co, sążeń to około 1,7 metra
***

Rada magów wezwała medyków, aby zajęli się ocalałymi uczniami. Sami zaś dalej naradzali się nad tym, co mają zrobić.
-Musimy się jak najprędzej skontaktować z Baltazarem. Jak na razie jest chyba najlepiej w tej sytuacji zorientowany i bez niego nasze działania do niczego nas nie doprowadzą. - mówił arcymag wody.
-Zgadzam się. Powinniśmy też skontaktować się z wojskami dziedzica Baracji. Bo jeśli Zakon ma na podorędziu osoby, zdolne zakłócić czary teleportacji najlepszych magów, to nawet Olegrain może sobie z nimi nie poradzić. - dopowiedział mistrz szkoły wiatru.
-Bez zawiązania sojuszu na światową skalę, jesteśmy zgubieni. - powiedział przedstawiciel szkoły wody.
-Co sugerujesz? - dopytywali pozostali.
-Musimy sprawić, aby Cesarstwo i wszyscy jego lennicy zaangażowali się w tą sprawę. Jest też szansa, że orkowie zechcą z nami współpracować.
-Chyba kpisz! Orkowie? Prędzej nam oczekiwać powrotu bogów!
- krytykował arcymag powietrza.
-Mylisz się. Orkowie będą woleli sprzymierzyć się z nami, niż dać sobą pomiatać przez Zakon. Możemy oczywiście się spodziewać, że nie będą grać uczciwie i wykorzystają tą sytuację, aby umocnić swą pozycję. Jednak sposobem da się ich zmusić do pomocy. Tu potrzeba silnych argumentów, które przekonają orków, żeby atakowali wojska Żelaznego Zakonu.
-Jak chcesz takie argumenty znaleźć?
-Jeszcze nie wiem, ale z biegiem wydarzeń znajdziemy sposób. Czas nas goni, bracia. Musimy działać, a wszystko, co może nam pomóc, ma teraz wagę większą niż złoto. Skontaktujmy się zatem z Baltazarem i władcami tego świata. Nadciąga wojna i to od nas zależy, kto ją wygra.


**

Chors prowadził grupę w stronę klasztoru już pół dnia. Nadszedł czas na dłuższy odpoczynek. Zatrzymali się w jaskini, nieopodal gościńca. Grota miała około pięciu sążni długości i trzy szerokości. Obszerne wejście wpuszczało do środka dużo światła. Przed grotą była niewielka, osłonięta głazami polanka.

Sawin usiadł zaraz przy wejściu, w oddaleniu od pozostałych, którzy rozłożyli się wewnątrz. Rozmyślał nad wydarzeniami z ostatnich dni. Zaczął przeklinać siebie, że uciekł z chatki, zamiast walczyć z demonem. Starał się uspokoić, ale nawet myśl, że nie dałby rady Jinogu, nie dawała mu spokoju.

-Co Cię trapi? - podszedł do niego Olidrin.
-Aaa, nic takiego.
-Jesteśmy grupą, możesz mi się zwierzyć.
- mówił mag, siadając naprzeciw niego.
-Ech... wiesz, ciężko mi żyć z myślą, że mogłem zabić Jinogu, gdy jeszcze był słaby.
-Nawet, jeśli dałbyś radę, to nie mogłeś wiedzieć. Nie masz się o co martwić. Prędzej, czy później Jinogu zginie i to z Twojej ręki.
 
__________________
Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P
Prabar_Hellimin jest offline  
Stary 11-03-2009, 16:38   #43
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Klasztor okazał się czymś znacznie różnym od tego co się spodziewali. Wyobrażając sobie to miejsce widzieli ponure walące się mury starego zamczyska. W żadnym przypadku wejście nie mogło przypominać wejścia do kopalni. Z tą różnicą, że zamiast cegieł lub kamienia skała wyglądała jakby była odlana. Na końcu kilku metrowego tunelu znajdowały się stare grube z zewnątrz skorodowane wrota. Z pod warstwy rdzy wciąż widoczny był wyblakły żółty napis
STACJA BADAWCA NR. 8
- Kojarzę ten typ miejsca,- rozpoczął Baltazar- z opowieści gdy byłem dzieckiem. Dlaczego chodzimy po ziemi. Oraz dlaczego jesteśmy ludem gwiazd podczas gdy orkowie to lud ziemi. To było w czasach zamierzchłych. Na ziemi nie było ludzi, przybyliśmy z daleka. Na wielkich żaglowcach które bogowie ciągnęli przez nieboskłon. W końcu stwierdzili, że to miejsce dobre dla nas. Wylądowali swymi latającymi żaglowcami na ziemi zostawiając tu naszych przodków i zabierając ich z pod gwiazd. Nauczali nas. Jednak byliśmy pełni dumy. Sądziliśmy, że tak jak i bogowie możemy dosięgnąć nieba. Przodkowie zbudowali wielką cywilizację. Rzucili wyzwanie bogom, a ci w swym uzasadnionym gniewie starli ich na proch. To widać pozostałość po nich. Świat na wiele lat pogrążył się w chaosie, podczas którego musieliśmy odpokutować nasze winy. Pod koniec bogowie znów spojrzeli na nas łaskawym okiem, i wybrali pierwszego imperatora który stworzył święte imperium
Chors stojąc przy nich przełączał różne przełączniki znajdujące się w ścianie. W między czasie postanowił sprostować wiedzę maga.
-To nie do końca prawda. Przybyliście z daleka. Z miejsca gdzie magia nie istnieje. Lecąc przez próżnie maszynami które zbudowaliście, to była misja badawcza. Jak jedna z tych co wypływają za morze. Jednak awaria zmusiła ich do lądowania. Nie mogli nawiązać kontaktu, nie mogli wrócić. Postanowili się osiedlić. Przez sześć wieków żyli, starając się przetrwać. To co jest tutaj to uproszczona wersja ich osiągnięć. Wypadek zniszczył ich, wojna. Ich cywilizacja upadła, i przetrwał tylko w mitach i legendach. Przez lata ci którzy przetrwali usiłowali się podnieść, bezskutecznie. Koniec epoki chaosu znacie. Na południu pojawił się młody charyzmatyczny przywódca który zjednoczył rozproszone prymitywne plemiona i zbudował świat na nowo. Trochę później ostatecznie ukształtowały się państwa niezależne jak Olegrain. Do czasów obecnych resztę opisuje historia zapisana.
Drzwi z wdzierającym się w uszy zgrzytem dogorywającej mechaniki otworzyły się. Sawin bez wahania uznał to za magię, jednak trójka która znała się na czarach szybko wymieniła pełne zdumienia spojrzenia, magii w tym nie było.
Milcząc ruszyli w głąb starych korytarzy oświetlanych trupio-bladym światłem wydobywających się z podłużnych prętów znajdujących na suficie. Spora część z nich była ciemna, pozbawiona blasku jednak te które zostały dawały dość światła by widzieć.
Dotarli do okrągłej komnaty na środku której stało żelazne biurko z znajdującym się na nim pudle które pokazywało jakiś obraz. Pod nim leżała deska z wypisanym na niej alfabetem, ciągiem liczb i innymi przyciskami których znaczenia nie potrafili się domyślić. Milczący bóg podszedł do niej i zaczął znów odprawiać czynność jaką Sawin uznał za czary. Pozostali rozejrzeli się. Przejście którym weszli do pomieszczenia kiedyś posiadało grube stalowe wrota, obecnie zniszczone przez potężny wybuch który miał miejsce na zewnątrz. Pod ścianami leżało kilka szkieletów, ubranych w strzępy ubrania. Mimo upływu lat na niektórych skrawkach widoczny był ich dawny kolor, pochodny zielonego. Wśród zwłok Sawin zauważył coś co przykuło jego uwagę.
-Czy to jest jakaś wersja rusznicy?
-Tak.-Odpowiedział bóg- Możesz sprawdzić czy działa, choć wątpię.
Sawin nacisnął na spust. Rozległ się suchy trzask.
-Pociągnij do siebie to coś co jest pod lufą i spróbuj ponownie. Jeżeli teraz nie zadział to nie zadziała nigdy.
Wykonał polecenie. Z broni na bok wyleciał metalowy przedmiot przypominający grot bełtu. Kolejnej próbie towarzyszył kolejny trzask. Zniechęcony rycerz odrzucił samopał.
Chors skończył swe zaklęcie. Z niewidocznego miejsca przemówił do nich lekko nie ludzki głos.
-Witam profesorze w stacji badawczej numer osiem. Ostatnie użycie terminala... 3000 lat temu. Ostatni kontakt z domem 3625 lat, 4 miesiące i 10 dni temu.-Głosowi towarzyszył obraz na pudle który zawierał zapis jego słów.
-Rozpoczynam diagnozę.... Diagnozuję...
Umilkł na kilka chwil wydawało się, że na wieki zamilkł ostatni głos w tych zakurzonych korytarzach.
-Diagnoza ukończona. Ciśnienie, w normie. Skład powietrza, zdatny do życia. Promieniowanie w normie. Natężenie magiczne, średnie. Reaktor pierwszy, 5% mocy. Reaktor drugi 2% mocy. Reaktor trzeci, uwaga ryzyko wybuchu wyłączony. Reaktor czwarty 10% mocy. Ogólny poziom energii 4,25%.
Chors wpisał słowo które dostrzegli jak pojawia się na wyświetlającej skrzyni.
-Projekt Ostrze... Szukanie... Brak dostępu, wymagane hasło.
Kolejna seria wpisywania. Jednak teraz pojawiały się tylko gwiazdki.
-Hasło poprawne. Status projektu: tajny. Zawieszony. Wyniki badań na zwierzętach fauny naturalnej: pozytywne. Eksperyment na istotach ludzkich: Udany z lekkimi skutkami ubocznymi. UWAGA: Wymagana jest magia, nie możliwe do przeprowadzenia w warunkach miejsca wylotu misji. Orientacyjne dane zmiany siły organizmu: Siła 47%, koordynacja ruchowa 61%, szybkość 54%, odporność na ból 44%. Możliwe czasowe rozstrojenie psychiczne. Statystycznie u co dziesiątego badanego. Miejsce zabiegu, laboratorium szóste.
Na wyświetlaczu pojawiła się droga z ich obecnego miejsca pobytu do enigmatycznego laboratorium. Chors prowadził ich w jego stronę. Szli za nim w milczeniu nie rozumiejąc tego dziwnego miejsca
 

Ostatnio edytowane przez Matyjasz : 11-03-2009 o 21:04. Powód: lekkie dopasowanie do powszechnych kanonów fantasy
Matyjasz jest offline  
Stary 17-03-2009, 00:11   #44
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
<RESET>

Zaczynamy nowe opowiadanie z trzema osobami

Kolejka 1
1. Matyjasz
2. Penny
3. Prabar_Hellimin


***

Miasto było brudne i zatłoczone. Jak zwykle. W rynsztokach było pełno uryny, łajna i bogowie wiedzą jakich jeszcze świństw. Jak zwykle. W powietrzu zaś czuć się dało pot, piwo, czosnek, pieczone mięso, świeże ciasto i różne przyprawy wystawione na dziesiątkach straganów. Jak zwykle.

Jednak krasnolud przeciskający się przez tłum z potężnym toporem u pasa nie był zwykłością. Barczysty, z brązową brodą splecioną w brązowy warkocz osobnik przedzierał się żwawo przez tłum ludzi niczym taran. I to całkiem mocny taran.

Miał w mieście parę spraw do załatwienia, a im szybciej mu to pójdzie, tym lepiej. Znaczy, tym szybciej opuści to zaplute miasto.

*Hmm… najpierw do złotnika…* pomyślał trącając przechodnia ramieniem.
*Później chyba do płatnerza, powinien już mieć mój hełm…* stwierdził przechodząc obok straganu z chlebem.
*Wtedy powinienem… ożesz kurwa!* pomyślał lecąc na twarz popchnięty przez jakiegoś przechodnia. Wyrzucił ręce przed siebie, co było głównym czynnikiem chroniącym jego twarz przed spotkaniem z twardym brukiem.

- A żebyś sczezł kretynie! – krzyknął za siebie, kiedy już wstał. – Zafajdany idiota!
Mimo wszystko Klindor miał sporo szczęścia – nie został stratowany przez tłum ludzi, który w dalszym ciągu na niego mocno naciskał.
Już chciał iść dalej, kiedy nagle zauważył po prawej stronie zaułek… dość ciasny, ciemny i nie zaludniony zaułek.
*Ha! Będzie mi po drodze!* stwierdził pospiesznie idąc w kierunku uliczki i zastanawiając się, czemu nikt inny tamtędy nie chodzi.

Po kilkunastu metrach dowiedział się czemu.
- Patrzajta ludzie, co nam się trafiło! – zawołał ktoś za nim. – Krasnal chędożony!
Już po chwili Klindor był otoczony przez czwórkę obwiesiów uzbrojonych w wyglądające na tępe sztylety. Jeden z nich miał miecz – trochę przerdzewiały.

- No to jak będzie, panie krasnal? – zapytał jeden z nich. – Dasz kaskę po dobroci, czy mamy cię zachęcić?
Klindor popatrzył na niego, zaś na jego pyzatą twarz wstąpił grymas wściekłości.
- Chciałbyś, chamie pierdolony! – krzyknął wyciągając topór.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 17-03-2009 o 17:33.
Gettor jest offline  
Stary 17-03-2009, 19:51   #45
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Klindor uważnie patrzył na wrogów. Otoczyli go. Normalnie zaczekałby by to wróg przez nieudolny atak wystawił się pod jego ostrze. Nie mógł sobie na to pozwolić. Jeden cios sparuje bądź uniknie, nie cztery. Ruszył na tego który wydawał się najsłabszy. Oni rzucili się na niego, niemal w tej samej chwili, byli dobrzy. Krasnolud, przeniósł ciężar na jedną nogę odskoczył w bok obracając się biorąc potężny zamach toporem. Krzyki bólu poniósł się w zaułku. Pozostała trójka cięła powietrze gdzie krasnolud byłby gdyby nie zmienił kierunku ruchu. Wyrwał broń szykował się do kolejnego zamachu. Ból wybuchł pod jego lewym żebrem. Nie będąc wstanie teraz nic zrobić pozwolił bezwładności broni dokonać dzieła zniszczenia. Nie było krzyku tylko szybka śmierć. Czaszka została rozłupana na pół. Uderzył barkiem nożownika który go zranił, słabowity człek upadł na brudne klepisko. Ciął po ukosie. Parowanie, którego nie powstydził się mistrz miecza zawiodło. Ciężka broń zniszczyła zardzewiałe ostrze i wbiła się w ciało wroga. Ostatni zamach i czwarty trup.
Ocenił swój stan po trwającej nie całą minutę potyczce. Powierzchowna rana, blizna najwyżej.
Odgłos biegu w ciężkich butach przerwał jego myślenie.
-Ty krasnolud. Ty zabić ten ludzie?
Pytał się go strażnik orkowych sił okupacyjnych Olgerianu, choć państwo nazywane niegdyś tym mianem było daleko na północ. Ewentualnie żołnierz pokoju jak sami siebie nazywali. Mówił z okropnym akcentem i jeszcze gorszą gramatyką. Orkowie mimo dorównywania ludziom intelektem nie mieli odpowiednich strun głosowych by móc w pełni przyswoić język ludzi. W drugą stronę sytuacja wyglądała tak samo.
-Tak panie...-Spojrzał na orkowe odznaczenia- kapitanie – co było ludzkim odpowiednikiem jego rangi – zostałem zaatakowany przez tych ludzi.
-Ty iść z my. Do... - spojrzał na pancerz na swej dłoni gdzie miał wypisane słowa w języku ludzi -sędzia. On mówić, co prawda.
-Jestem krasnoludzkim dyplomatą, posiadam immunitet.
-Pokazać pierścień.
Klindor wykonał polecenie po czym strażnik odszedł dalej patrolować miasto. Krasnolud splunął i ruszył dalej. Czuł do orków niechęć od czasu gdy w zasadzce zniszczyli krasnoludzkie siły ekspedycyjne. Oraz za bliznę idącą przez cała klatkę piersiową, którą zyskał podczas służby w szóstym Olgeriańskim pułku artylerii do którego został przydzielony po zniszczeniu sił ekspedycyjnych. Dlatego teraz służył w ruchu oporu. I miał szczęście, że ork go nie przeszukał. Gdyby ktoś znalazł list od arcymaga Olidrina byłby zgubiony. Szczególnie od chwili gdy orkowie zakazali ludziom używania magii na podbitych terenach. List był zaszyfrowany a miejscowy złotnik znał kod wymagany do rozszyfrowania go. Na samym liście jeżeli dobrze pamiętał widniały pieczęć arcymaga, miejscowego króla i zwierzchnika kościoła Chorsa, oraz dopisek by po odczytaniu zapamiętać treść pisma i natychmiast je zniszczyć. Dokładnie nie wiedział co arcymag ognia stojący na czele ruchu oporu chciał od niego. Szczególnie w miejscu tak dalekim od miejsca walk ostatniej wojny. Choć prawdopodobnie chodziło o zbadanie umocnień orków, lub dowiedzenia się czy w mieście znajduje się jakiś przedmiot który przeciwstawiłby się pochodzącej od demonów magii goblińskich szamanów. Ponoć legendarny miecz paladyna który zabił demona w ostatniej bitwie mógłby przysłużyć się badaniom. Jednak miecz jak i wojownik zniknęli po bitwie.
Rozważając swą bitewną przeszłość, a miał co rozważać nie każdy brał udział w decydującej bitwie w dziejach świata, dotarł do ulicy na której mieszkali rzemieślnicy. Okazała się to zamożniejsza część miasta. Widoczne to było po brukowanej ulicy, braku prowizorycznych straganów większej ogólnej czystości. Oraz brakiem łajna i uryny w rynsztokach. W tej części miasta użyto kanałów ściekowych. Naprzeciw niego był dom i zarazem warsztat złotnika. Rozejrzał się czy ktoś go nie śledzi i udał się do drzwi.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 18-03-2009, 22:38   #46
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Gdy tylko popchnął drzwi rozległ się srebrzysty dźwięk dzwonków zawieszonych nad framugą. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to nieduża powierzchnia sklepu, która niemal w całości zajęta była przez oświetlone światłem mnóstwa malutkich lamp gabloty. Na aksamitnych poduszkach skrzyły się różnorakie ozdoby – złote, srebrne; z kamieniami szlachetnymi, półszlachetnymi i sprowadzanymi z wybrzeża bursztynami.
Różnorodność prezentowanego towaru chwilowo zepchnęła na drugi plan cel jego misji. Fachowym okiem począł oceniać złotniczy kunszt właściciela zakładu. Zdziwił go pietyzm z jakim oddane były najmniejsze nawet szczegóły. Szmaragdowa brosza w kształcie rozwiniętej róży zachwycała swoimi kształtnymi płatkami, a spoczywający obok pierścień wydawał się być zamkniętym w diamencie światłem gwiazd, słowem: wszystko to wydawało się być dziełem zręcznego krasnoludzkiego rzemieślnika niż zwykłego ludzkiego złotnika.
Za jego plecami rozległ się cichy szelest materiału, a potem niegłośne acz zwracające uwagę chrząknięcie. Klindor odwrócił się gwałtownie kładąc rękę na trzonku topora, ale po chwili zreflektował się i zaczął przeczesywać palcami swoją długą brodę.
Patrzył w oczy niemiłosiernie roztrzepanego chłopca o delikatnych rysach twarzy i parze wielkich, zielonych oczu.
- W czym mogę służyć? – spytał wyraźnie dziewczęcym głosikiem. Klindor zmarszczył brwi, ale po krótkim momencie zastanowienia się zrozumiał swój błąd – pomimo krótkich włosów i męskiego ubrania miał przed sobą ludzką kobietę. „Dziwni ci ludzie” – pomyślał zaskoczony. – „Dlaczego pozwalają swoim kobietom ścinać włosy na krótko i nosić męskie przebrania? Wyglądają jak chłopcy.”
- Chciałbym widzieć się z właścicielem – powiedział poważnie zatykając kciuk za swój pas. – Imię me Klindor, do usług.
Dziewczyna obrzuciła go uważnym spojrzeniem, po czym zniknęła za zwiewną kotarką oddzielającą sklep od warsztatu. Wcześniej nie zauważył tego przepierzenia i pewnie miałby się na baczności, gdyby wiedział o jej istnieniu.
Krasnolud słyszał szmer cichej rozmowy, a po kilku chwilach kotarka ponownie zafalowała i znów ujrzał znajomą mu twarz. Nieznajoma bez słowa podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz. Pogasiła też wszystkie lampy, zostawiając sobie tylko jedną, największą, którą zresztą wzięła ze sobą. Bez słowa skinęła na niego ręką i ruszyła w stronę warsztatu.
Korytarzyk był cichy, ciemny i wąski. Słyszał tylko swój własny oddech i szelest materiału tuniki swojego przewodnika.
Po kilku uderzeniach serca dziewczyna wprowadziła go do jasno oświetlonego saloniku, którego jedyną ozdobą był wielki kamienny kominek z wesoło trzaskającym ogniem. Przed nim stał stolik oraz trzy głębokie fotele. Tuż przy drzwiach znajdowała się duża ciemna komoda, gdzie dziewczyna odstawiła lampę. Jej światło zaigrało na brzegach czterech pucharów i kryształowym korku karafki.
- Tata zaraz przyjdzie – powiedziała cicho, uśmiechając się życzliwie. – Proszę się rozgościć.
Nie musiał długo czekać. Niemal natychmiast po jej wyjściu zjawił się pan domu. Z wyglądu zupełnie nie przypominał złotnika, a co dopiero ojca tak wyrośniętej panny!
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 19-03-2009, 21:14   #47
 
Prabar_Hellimin's Avatar
 
Reputacja: 1 Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany
Mężczyzna wyglądał stosunkowo młodo, biorąc pod uwagę, że miał dorosłą właściwie córkę. Podobnie dziwnym był fakt, że osoba z tak niedelikatnymi dłońmi była złotnikiem. A w dodatku tak dobrym, jak niejeden krasnoludzki jubiler.
-Ach, witam szanownego gościa! – odezwał się gospodarz niskim, mocnym głosem. - Pan Klindor, jeśli dobrze pamiętam?
-W rzeczy samej.
-Niech pan usiądzie.
- wskazał na fotel, po czym sam usiadł przy drugim. - Hmm... Ładna dziś pogoda prawda? - zagadał wyświechtanym frazesem, sięgając po karafkę.
-Tak, zajebista. - odpowiedział krasnolud, wyraźnie poirytowany. - Niech mi pan wybaczy, ale niestety nie mam czasu ani na pogawędkę, ani nawet na puchar tego, zapewne zacnego trunku. Przejdźmy zatem do interesów.
-Cóż...
- jubiler nalał sobie napitku w puchar, po czym zatknął korkiem karafkę i odstawił ją na bok. - Panie Klindorze, wie pan, czego żąda?
-Nie, już zapomniałem. Czy pan chce mnie zdenerwować, czy może jednak zmierza do czegoś konkretnego?
- krasnolud irytował się coraz bardziej.
-Zatem widzi pan, to nie jest drobnostka...
-Myli się pan, pierścień to drobnostka, jakby kosztowna nie była.
-Heh.
– zaśmiał się człowiek. – Ma pan rację, źle to ująłem. Nie łatwo jest zrobić taką błyskotkę.
-Wiem, dlatego przyszedłem do najlepszego ponoć fachowca w okolicy. Mam rozumieć, że pierścień nie jest jeszcze gotowy?
-Ależ skąd
– gospodarz wstał z fotela, wyszedł do sąsiedniego pomieszczenia, po czym wrócił z drewnianym pudełkiem wielkości książki i otworzył je, pokazując klientowi srebrny pierścień z misternymi zdobieniami. - Proszę, oto on.

Krasnolud przyjrzał się. Pierścień był identyczny z pierwowzorem. Nawet największy znawca nie odróżniłby go od prawdziwego pierścienia, który był noszony przez wysoko postawionych urzędników, na okupowanych ludzkich terenach.

-Tak, świetna robota. Dokładnie wykończony, nie do odróżnienia. Zatem w czym problem?
-Sporo kosztuje.
-Tak, wiem. Sto dwadzieścia funtów imperialnych, jak się umawialiśmy.
-Nie zrozumieliśmy się. Cena się zmieniła. Dwieście dziesięć funtów.
-Chyba pan kpi! Nie zapłacę nawet złamanego, tfu, elfiego pieniądza.... yyy... jak one się nazywają?
-Pensy.
-Właśnie. Ani pensa ponadto, na cośmy się umawiali!
-Zatem z targu nici.
-Ten pierścień jest mi potrzebny!
-Zatem poproszę dwieście dwadzieścia funtów imperialnych.
-Kurwa mać! Miało być dwieście dziesięć!
-Tak? Przepraszam, pomyliłem się. Dwieście trzydzieści funtów imperialnych.
-Czy pan wie co grozi za fałszerstwo i paserstwo?
-Doskonale. Zatem ustalam cenę, która mi to wynagradza. Dwieście czterdzieści funtów imperialnych.
-Dawaj mi to!
- krasnolud rzucił się na rozmówcę, wyrywając mu pudło. Szybko powalił jubilera na podłogę, lecz po chwili poczuł, jak ktoś mu coś przykłada do gardła.
-Niech pan to puści i spokojnie wstanie. - powiedziała córka gospodarza, trzymając nóż na gardle Klindora.
-Ech... Głupi jesteście! Ja walczę, o wolność tego kraju za was, a wy tak mi się odwdzięczacie?
-Mówisz,
– rzekł jubiler, wstając – że walczysz o naszą wolność? To zupełnie zmienia sprawę.

Dziewczyna zdjęła nóż z gardła krasnoluda.
 
__________________
Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P

Ostatnio edytowane przez Prabar_Hellimin : 19-03-2009 o 21:23.
Prabar_Hellimin jest offline  
Stary 21-03-2009, 01:02   #48
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kolejka 2

1. Kutak
2. Prabar
3. Penny
4. Matyjasz

***

Jednak już po chwili znów poczuł zimne żelastwo na swojej szyi.
- Co jest? – zapytał zaskoczony Klindor. Przecież im powiedział, wyjaśnił… aha.
- Złoto tli się jeszcze wśród płomieni. – dodał po chwili krasnolud przeklinając swoją słabą pamięć. Jak mógł zapomnieć hasła? Przecież każdy idiota mógł tutaj przyjść i stwierdzić że walczy o ich wolność będąc zwykłym szpiclem dla władz.

- Płomień zaś dogasa – wyrecytował złotnik, kończąc formułkę. Wtedy dopiero Klindor mógł wstać bez obawy, że znów poczuje sztylet na swojej szyi.
Złotnik nie kwapił się do przepraszania krasnoluda za cokolwiek – prawdopodobnie nie poczuwał się do zrobienia czegokolwiek złego, bo właściwie to właśnie Klindor zapomniał powiedzieć hasła.

- Tak więc – powiedział mężczyzna. – powinieneś mieć dla mnie pewien list, nieprawdaż?
- Faktycznie. – odparł krasnolud wyciągając zza pazuchy elegancki i starannie zapieczętowany list, który wręczył złotnikowi.

Mężczyzna wziął list i bez słowa poszedł do drugiego pokoju. Klindor wzruszył jedynie ramionami i czekał – domyślał się, że złotnik poszedł rozszyfrować list, co powinno zająć trochę czasu.

Krasnolud chodził w tę i z powrotem przyglądając się biżuterii wystawionej w sklepie. Tęskno mu było trochę do swoich: do gór, wielkich kuźni, gdzie mógł hartować, kuć i… tworzyć.

Z zamyślenia wyrwał go wracający z drugiego pomieszczenia jubiler – Klindor musiał przyznać, że wyjątkowo szybko przetłumaczył wiadomość. Człowiek miał w jednej ręce kartkę papieru, a w drugiej zapaloną świecę.

- Olidrin do Klindora – zaczął czytać mężczyzna. – Spotkać się w karczmie „Dworak” z dziewczyną. Czarne włosy, wysoka, męski strój. Hasło – Biel wypiera czerń. Spodziewana odpowiedź – Dopiero gdy się napełni. Kryptonim misji – Ogień, który oczyszcza. Resztę szczegółów zna dziewczyna.

Kiedy skończył czytać, jubiler przyłożył kartkę do płomienia świecy. Papier natychmiast się zajął, a po chwili została po nim tylko kupka popiołu na ziemi. Klindor zamyślił się na chwilę.
- Panie jubiler – powiedział po chwili krasnolud. – Widzę tutaj mały problem mimo wszystko.
- Tak? A jaki?
- Ja naprawdę potrzebuję tego pierścienia. – stwierdził Klindor, na co złotnik się roześmiał.
- No to go weź. – odparł podając krasnoludowi błyskotkę. – Nie jest wart nawet dziesięciu florenów, a co dopiero dwustu.

Klindor, zły na siebie, wziął pierścień i pospiesznie wyszedł na ulicę.
 
Gettor jest offline  
Stary 21-03-2009, 01:31   #49
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Umysł krasnoluda, wciąż jeszcze trochę ociężały po obfitującej we wrażenia wizycie w zakładzie jubilerskim, zdołał jednak ustalić pewne priorytety co do jego najbliższych działań. Jebać płatnerza, w drogę, do "Dworaka", wyszeptał pod nosem. W końcu da sobie radę bez hełmu, a kto wie, czy "męska kobieta" do tego czasu nie wpadnie. Wielu wpadło.

Widział ich twarze, pamiętał te chwile. Stał w tłumie, chociaż sercem był z nimi. Wozy, wcale nie ciężkie, niemal bez zabezpieczeń, bo na cienie ludzi, jakimi byli więźniowie, nie trzeba było więcej. Wyprowadzano ich publicznie, na oczach tłumów wiązano ich ręce i nogi, wrzucano na wozy nie jak ludzi, jak przedmioty, niewiele warte rzeczy. Wozy ruszały w świat, a w jego pamięci pozostawały twarze. Wiele z nich znał. Pamiętał ich pożegnania, słowa młodego jeszcze wówczas Ardiona, gdy przemawiał na ich ostatnim spotkaniu. Mówił o cierpieniu, które jest ich przeznaczeniem. O cierpieniu, które kiedyś zbawi nie tylko ich, a cały naród. Widział go i wtedy. Zmarniał, był jeszcze chudszy, jakby mniejszy, włosy jego spłowiały. Lecz gdy tylko spojrzeć mu w oczy, dostrzec można było zwycięzce. Półboga. Herosa. Oto, jak rodzili się bohaterowie, którzy ni razu nie unieśli miecza. Oto, jak rodziły się legendy.

On zaś pozostał. Na wygnaniu pozostać musiał, by tu świadectwo nieść o swej dumnej rasie, o swych braciach i siostrach, o tych, którzy polegli pod mieczem okupanta. Lecz i tu dotarły wojska orków, i te ziemie zajęli - lecz dalej wycofać się nie mógł, by jego dobrowolne wygnanie nie stało się ucieczką. Oto znak od bóstw ojczyzny jego, że czas na działanie. Pamiętał dnie ostatnie przed wyjazdem, nocne rozmowy z Arcykapłanem, nigdy by nie przypuszczał, iż zostanie dopuszczony przez jego oblicze. I słuchał słów wielkich, ważnych, o przeszłości i przyszłości narodu jego, narodu wybranego, który to swym cierpieniem świat miał zbawić. Lecz już niebawem! Oto bowiem wielki topór w snach Arcykapłana w czaszkę orkową zagłębiać się zaczął, oto bowiem bohater stanąć miał na czele ras trzech zjednoczonych i z ich pomocą pokonać swego oprawcę!

Kim był jednak bohater? Klindor coraz częściej myślał, że jest nim on sam. Ale czy to możliwe...?

Przekroczył drzwi karczmy.

Znalazł kobietę. Cóż, z pewnością nie pomyliłby jej z facetem, ale krótkie włosy, jakby dopiero odrosły i twarz naznaczona ciężkimi przeżyciami... Zdecydowanie nie była okazem kobiecości. Czy doświadczyła tego, co on?

Spojrzał na nią. Ona na niego. Uśmiech pojawił się na jego twarzy, niezbyt może urodziwej, ale znającej życie. Na jej też. Ale dziwnie nerwowy.

Oto bowiem zacząć się może epopeja walki o wolność, największe starcie, jakie pamiętać będzie ten świat! Oto złowroga bestia, Orkowy Car i jego plugawi podwładni stawić będą musieli czoła...

Nerwowy uśmiech.

Ona wskazuje coś wzrokiem!

Spojrzał tam. Dwóch orków. Typowi agenci. Każdy by to rozpoznał! W dłoniach półhaki, ta przeklęta broń palna... Byle by go nie zauważyli, byle nie zauważyli, byle nie...

- Nożesz kurwa... - wyszeptał Klindor, patrząc, jak dwóch orków przeciska się przez tłum w jego kierunku.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 21-03-2009, 16:04   #50
 
Prabar_Hellimin's Avatar
 
Reputacja: 1 Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany
-Ty, krasnolud? - zapytał jeden z orków.
-Tak, a co żeś myślał, baranie?! - Klindor, nie wiedząc co odpowiedzieć, uszanował starą krasnoludzką tradycję i wydrwił rozmówcę.
-Ty iść z nami!
-Chyba zgłupiałeś.
Klindor pokazał im fałszywy pierścień urzędniczy, z nadzieją, że się nabiorą.
Ork poprzeklinał coś we własnym języku, po czym odchodząc dodał:
-To głupota, że krasnoludy mieć tyle swoboda.

Orkowie odeszli dalej, jednak nadal przyglądali się Klindorowi. Musiał uważać. Podszedł do dziewczyny i wypowiedział hasło:
-Biel wypełnia czerw... psia jucha! Czerń, czerń wypełnia.
-Dopiero, gdy się napełni.
- odpowiedziała dziewczyna, śmiejąc się. - Witaj, Klindorze, jestem Aririela. Jakie to szczęście, że udało Ci się tu trafić.
-Zatem, o co chodzi?
-Mówi Ci coś imię Tagursh Nag'Shac?
-Orkowy następca tronu, jeśli się nie mylę. Co z nim?
-Carewicz...
- ściszyła głos – będzie niebawem w tym mieście. Zapewne domyślasz się, co planuje ruch oporu?
-Zadźgać dziada?
-Powiedzmy. W ostateczności posiekać. Ja kieruję grupą, która dokona zamachu. Kluczowy jesteś jednak ty, Klindorze, jako hmmm... dyplomata i urzędnik.
-Czemu to jest tak ważne?
- spytał spoglądając na swoje pierścienie.
-Bo potrzeba nam kogoś, kto będzie mógł dostać się blisko następcy tronu.
-To nie przejdzie. Zdemaskują mnie.
-Spokojnie. Nie musisz pchać się w pierwszy rząd jego asysty. Wystarczy, że zapewnisz mojemu oddziałowi wejście do pałacu


Krasnolud rozmyślał nad tym. Zadanie było ryzykowne i bardzo dziwne, jego zdaniem. W jego stronach wszyscy wyśmialiby pomysł infiltracji jakiegokolwiek zgrupowania przez krasnoluda. Elf, czy człowiek podjąłby się tego bez grymasów. Ale ani jedni, ani drudzy nie dostaliby się na przyjęcie z udziałem następcy tronu. Nie miał wyboru.

-Dobrze więc, niech tak będzie.
-Aby nie wzbudzać podejrzeń pójdziemy teraz do gospodarza i zamówisz najdroższy pokój na noc.

-Że co? - Klindor bardzo się zdziwił na słowa kobiety.
-Raczej nie jest normalnym widok krasnoluda, który rozmawia z ludzką kobietą, po czym oboje się rozchodzą. A Ci dwaj, których przed chwilą spławiłeś, cały czas nas obserwują.
-Masz rację, chodźmy.
 
__________________
Zasadniczo chciałbym przeprosić za tę manierę, jeśli kogoś ona razi w oczy... ;P
Prabar_Hellimin jest offline  
Zamknięty Temat



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172