Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2009, 22:08   #394
Thanthien Deadwhite
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Sprawdzanie budynków, które okalały "ulicę Potwora" przeszło szybko i gładko. Nie było żadnych problemów, żadnych portali, żadnych kultystów. Zwykłe mieszkania przestraszonych mieszczan. Żadnych śladów, ani niczego, co mogłoby zachęcać potwora do pojawienia się właśnie tutaj. Tym bardziej zastanawiało to czarodzieja. No, bo co przyciągało bestie właśnie tutaj, na tą ulicę? Jaki był cel jej wizyt w Rath? Sianie paniki? Zabijanie ludności Rath? Bez sensu, gdyż jedyne, co przez to można osiągnąć to zwrócenie na siebie uwagi. Więc, po co bestia tu? Kolejna zagadka. Póki, co jednak zostanie nierozwiązana.

***

Mag wdrapał się na balkon, gdyż z niego miał dobre pole widzenia, a poza tym, mógł dowolnie zareagować, jeśli tylko Bestia by się pojawiła. Z wdzięcznością przyjął dłoń podaną przez Milo. Widział jak niziołek wspinał się na balkon. Zrobił to tak szybko i gładko, a jednocześnie z takim znudzeniem, jakby robił to od dzieciństwa, jakby było to dla niego tak trudne, jak chodzenie po ziemi. Siabo chciałby być tak zwinny, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Szpieg-Harfiarz stanął w cieniu, owinął się szczelnie swoim elfim płaszczem i zaczął wyczekiwać. Wyczekiwać na najgorsze.

Krzyk Aner zmroził krew w żyłach Iluzjonisty. Był to krzyk bólu i zaskoczenia a po chwili z jednego z zaułków wybiegł Blajndo, trzymając na rękach Aner i drąc się wniebogłosy. Zaczęło się. Laumee Harr zaczął szybko gestykulować i wypowiadać słowa przyspieszenia. Świat dla niego jak zwykle w takich chwilach spowolnił. To jednak nie było wszystko. Jeszcze zanim drużyna wyruszyła badać domostwa, mag rzucił na siebie zaklęcie polimorfii. Teraz je wykorzystał. Poczuł znajomy ból rozciąganych stawów, rosnących kości i naciąganej skóry, a także ból na plecach, gdy nagle zaczęły rosnąć mu anielskie skrzydła. Siabo zamienił się w Planetara, w istotę, którą miał kiedyś przyjemność spotkać, i która zachwyciła go swoją siłą i majestatem. To, dlatego tak często przybierał postać tego właśnie Niebianina.

Czarodziej sfrunął do Blajndo i Aner, ale widząc, że nadbiega Mara i Yon, i że ta pierwsza raczej udzieli pomocy Harfiarce, wzbił się szybko w powietrze, by wypatrzyć stwora. I dokładnie w tym momencie potwór zaatakował. Walka rozpoczęła się na dobre. Mara i Yon zostali trafieni przez macki. W tym czasie czarodziej zaczął splatać zaklęcie, które mogło okazać się niezwykle przydatne w tej walce. Mogło dać wiedzę. Mara próbowała uderzyć bestię mieczem, lecz nie trafiła, gdyż stwór się usunął lekko w bok. Uniknął przy tym też dziwnego, cienistego promienia. Siabo nie miał pojęcia, co to za promień i kto się nim posłużył. Skończył zaklęcie i teraz wiedział już, co nie co o odpornościach stwora. Nie było tego wcale tak wiele, jak Mag się spodziewał. Najgorsze było to, że ustrojstwo było dość odporne na magię. Kto jednak nie ryzykuje ten nie zyskuje. Czarodziej zaczął wykrzykiwać inkantację zaklęcia tak popularnego, że mogłoby zostać uznane za najczęściej rzucane w Faerunie. W tym czasie Yon odciął się potworowi atakując go rapierem, co wykorzystał Sever, nacierając na bestie z błyszczącym mieczem. W tym czasie Luna krzyczała, że stwór to Aremi. A to ci dopiero. Iluzjonista już kończył zaklęcia, gdy w stronę potwora pomknęły dwie strzały. Mag odruchowo spojrzał w kierunku, z którego wyleciały strzały i zobaczył Liah z łukiem. Stała na dachu jednego z budynków i z gracją nakładała na cięciwę kolejną strzałę. Widocznie wspomagała w walce Obrońców Rath. A to ci dopiero. Siabo zakończył czar i po chwili z jego palców wystrzeliło pięć wirujących magicznych pocisków, które bezbłędnie wbiły się w przeciwnika Obrońców Rath. A to Ci dopiero! Udało się go trafić! - trymował w myślach mag. - Czyli mamy szansę to pokonać. Teraz zobaczysz mój gniew!. W tym czasie nadbiegła reszta drużyny. Elhan i smoczy potomek nadbiegali z mieczami w rękach, Milo również wyciągnął swój mieczyk. Stwór w tym momencie, jednak najzwyczajniej w świecie zniknął. Co teraz? - zapytał sam siebie mag, zniżając pułap wysokości i lecąc w stronę przyjaciół...
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."

Ostatnio edytowane przez Thanthien Deadwhite : 17-03-2009 o 22:45.
Thanthien Deadwhite jest offline