Duncan z pozornym spokojem oglądał wystrój i wyposażenie komnaty.
Zastanawiał się, w jakim charakterze go tu zaproszono. Nazwano go gościem, ale...
Teraz w zasadzie do niego dotarło coś, co powinien był zauważyć wcześniej, gdyby nie miłe słowa, wygłoszone na powitanie. Oraz nadmiar otaczających go gołych biustów i pośladków.
Nimfy, chociaż zachowywały się całkiem przyjaźnie, były jakieś... zimne...
Od Wilczki płynęło ciepło, i to nie tylko fizyczne, zaś jego gospodynie, chociaż nad wyraz piękne, to równie dobrze mogłyby stanąć w jakimś muzeum zamiast marmurowych posągów.
Czy mityczna Galatea była równie zimna? Chodziło, rzecz jasna, o zimno wewnętrzne, którego nie ożywiało żadne przyjazne uczucie. Poza tym nimfom nic zarzucić nie można było.
Usiłował przypomnieć sobie, co kiedyś słyszał o mitologicznych najadach. Skłonne były do żartów, psot, miłości. Bywały żonami, kochankami. Z drugiej strony - bywały też uparte, a los Hermafrodyty nie należał do godnych pozazdroszczenia.
A jak było z tymi?
Impuls, który dotarł do niego nie wiadomo skąd i jak, usunął na chwilę rozmyślania o wadach i zaletach nimf i skłonił go do spojrzenia w stronę drzwi. Te otworzyły się bez jakiegokolwiek szmeru. I bez czekania na zaproszenie, co bardzo źle świadczyło o wychowaniu tutejszych nimf wodnych.
W progu stanęła Wilczka.
- Witaj! - powiedział Duncan. W jego głosie zmieszały się równocześnie radość i niepokój. I bez wątpienia nie chodziło o to, że Wilczka mogłaby mieć jakieś pretensje o nagie nimfy, w towarzystwie których aktualnie przebywał.
Jeśli mieli jakieś kłopoty, to nie był pewien czy chce, by Wilczka była z nim. Dobrze mieć przy sobie jakąś przyjazną duszę, ale narażać kogoś bliskiego...
- Kłopoty? - spytał. - W takim pięknym otoczeniu - dodał udając naiwność. Przymrużył lekko oko. ~ Ciekawe, czy te ściany mają oczy i uszy. |