Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2009, 17:21   #26
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Francesca i Ekhard

Niedaleko już do faktorii mieli, gdy nagle pogoda odmieniła się nieco. Co w górach często się zdarzało, ale zjawiskiem mile widzianym było rzadko. Deszcz na szczęście nie lunął, ale chłód zrobił się dość znaczny, kojarzący się z nadciągającą z wolna zimą.

Gówniana pogoda - pomyślał Ekhard, gdy nagły powiew wiatru sypnął mu płatkami śniegu prosto w oczy. Nie podzielił się jednak z Francescą tą odkrywczą myślą.

- Musimy się pospieszyć. Coś jakby zima nadciągała - powiedział pół żartem. - W taki czas człowiek o dachu nad głową myśli, ogniu na kominku i ciepłym łóżku.

Oraz o kimś, kto grzałby to łoże w nocy - dodał w myślach, mając w pamięci całkiem ciekawe fragmenty sylwetki Francesci. Teraz co prawda płaszczem kształty te były przykryte, ale z gospody zapamiętane.

- Albo o ciepłej kąpieli kobieta uśmiechnęła się lekko. – Do faktorii już niedaleko, na szczęście.

Francesca otuliła się szczelniej płaszczem, czując jak wiatr zmienia kierunek i wieje teraz od strony górskich szczytów. Było coraz zimniej, a na dodatek zaczął sypać śnieg. Na razie drobny, kujący w odsłonięte części ciała małymi lodowymi igłami. Odgarnęła z czoła kosmyki włosów i ruszyła dalej, pochylając lekko głowę.

- Jeśli będziesz potrzebować kogoś, by ci umył plecy, to się polecam - uśmiechnął się Ekhard.

Francesca stanęła jak wryta i spojrzała na niego spojrzeniem, w którym zdziwienie mieszało się z rozbawieniem i złością.

- Nie sądzisz, że znamy się zbyt krótko byś mógł mi składać takie propozycje? – spytała cicho, ostrożnie dobierając słowa.

Zatrzymał się gwałtownie, by nie wpaść na Francescę.

- Nie traktuj tego ze zbytnią powagą. Znamy się krótko, nie znamy się prawie wcale i, jeśli nasze plany powrotu do cywilizacji się powiodą, nasza znajomość nie potrwa długo. W związku z tym nie sądzę, by rozwinęła się ona do tego stopnia, bym jakiekolwiek oferty składał serio. Oprócz propozycji wspólnej podróży, bo ta oferta jest poważna i aktualna.

Skinęła głową, widocznie uspokojona.

- Wybacz, że tak zareagowałam – ze skrucha pochyliła głowę – ale spotkałam wielu mężczyzn i wielu z nich uważało, że Tileanki są chętne zawsze i wszędzie. Jestem po prostu ostrożna.

Zawiesiła na chwilę głos, po czym uśmiechnęła się lekko.

- Może zdążymy się poznać lepiej, może nie. Kto wie co nas czeka? Ze swojej strony nie chciałabym kończyć naszej znajomości nim się na dobre zacznie.

Uśmiechnął się.

- To są tak zwane stereotypy. Gorące brunetki i tak dalej... Nie przejmuj się. Ja w to nie wierzę.

- Ale chodźmy już. Jeśli będziemy stać tutaj - zmienił temat - i rozmawiać, to nawet miłe towarzystwo nie uchroni nas przed katarem.

Francesca uśmiechnęła się szerzej i ruszyła dalej ścieżką.

- Mam nadzieję, że nic ciekawego nas nie ominęło – rzuciła przez ramię.

- W tym malutkim świecie wszystkie wydarzenia docierają do wszystkich. Najwyżej z małym opóźnieniem. Nic nie stracimy, chyba, że akurat pojawił się Snogar i zaczął rozdawać wszystkim szmaragdy wielkości gołębich jaj - roześmiał się.

Kobieta zaśmiała się również.

- Nawet gdybym to zobaczyła to nie uwierzyłabym. Snogar i rozdawanie czegokolwiek? Nie, to nie pasuje do siebie.

Szła przez chwilę w ciszy, by po kilku minutach ponownie zerknąć przez ramię.

- Skoro zerwał z tobą umowę to może powinniśmy oboje zatroszczyć się o jakieś wyjście awaryjne? Skoro zaczął padać śnieg to przełęcz może w krótkim czasie stać się nieprzejezdna… Co powiesz na wpisanie się na listę Snogara? To nie umowa, nie musimy jej dotrzymywać, ale jednak zostaje nam jakaś alternatywa. Mój wuj zawsze mówił mi, że w życiu trzeba rozpatrywać każdą ewentualność.

- Jeśli Grob przyjedzie teraz, to może zechce wracać i nas zabierze. Jeśli nie... Przy cenach, jakie serwuje Kurt nie pomieszkam sobie długo w gospodzie. Gdyby śnieg zasypał drogę, to ugrzęźniemy. Bez pieniędzy, bo te znikną raz dwa, nawet gdyby wynająć chatę. Może trzeba by zrobić aż dwie rzeczy - zapisać się na listę Snogara i znaleźć jakieś tańsze lokum?

- Wątpię czy znajdziesz w faktorii tańsze lokum – stwierdziła zamyślona. – Chyba że sam je zbudujesz. A praca dla Snogara to jednak jakiś pewny zarobek.

- Gdy szedłem do faktorii ze Snogarem, to między jednym a drugim zdaniem o skarbie wspomniał coś, że wynajmuje też chaty. Gdyby tak w parę osób wynająć jedną... W końcu nie ma siły - musi wyjść taniej, niż w gospodzie. Do tego pieniądze za pracę u Snogara. Wtedy udałoby się przetrwać zimę, jak to mówią - bez strat własnych.

- Jeśli będziemy musieli tu zostać - odrzekła Francesca - to trzeba będzie zorientować się kto jeszcze potrzebuje mieszkania. Na pewno ktoś się znajdzie. To mogłoby się udać.

- Własna kwatera, własna kuchnia... Nie, nie... - wyjaśnił, widząc minę Francesci. - Nie uważam, że jak kobieta, to od razu do garów. Od biedy też potrafię coś upichcić i nie otruć nikogo.

Francesca parsknęła śmiechem.

- Obawiam się, że nie byłoby ze mnie pożytku w kuchni – stwierdziła, powstrzymując kolejną falę śmiechu. – Nigdy nie gotowałam niczego więcej niż jajecznicy.

- To już coś. - Odpowiedział uśmiechem. - Dobra jajecznica nie jest zła. Pod warunkiem, że nie je się jej codziennie.
- Jeśli będzie co włożyć do garnka
- kontynuował - to nawet mogę się szarpnąć na zupę. O nazwę nie pytaj, ale jeść się da...

- Zawsze coś.Kobieta spojrzała na niego z ciekawością w oczach - Gdzie nauczyłeś się gotować?

Ekhard skrzywił się lekko.

- Od ładnych paru lat włóczę się po szlaku, a i wcześniej różnie bywało. Gdy człowiek jest sam i z sakiewką niezbyt zasobną, to różnych rzeczy może się nauczyć. Szkoła życia, jak powiadają - uśmiechnął się ciut krzywo.

- Jedyne czego ja się nauczyłam to, to że nie można w pełni zaufać nawet najbliższym osobom – stwierdziła zamyślona. – To raczej na szlaku się nie przydaje.

- Mój krewniak, daleki, przygarnął mnie, bym nie musiał się po ulicach włóczyć. Pod tym względem się nie zawiodłem na rodzinie. Ale jego żona... Lepszy wróg, niż taka krewna-wiedźma. - Ekhard spochmurniał nieco.
- Na szlaku zaś... Różnie bywało, ale raczej miałem szczęście.
- Kompania moja, myśląc że nie żyję, noc całą piła, na smutno. To o czymś świadczy...

- Cóż… Mój młodszy brat zawiódł mnie na całej liniiFrancesca uśmiechnęła się lekko, ale bez radości w oczach. – Uciekł z domu, gdy nasz ojciec ciężko zachorował i zabrał wszystkie kosztowności. Dlatego tu jestem.

Kobieta skrzywiła się lekko, jakby myśl o bracie poruszała w niej jakieś czułe struny.

Pewnie rozwydrzony, zepsuty przez rodziców bachor - pomyślał Ekhard. Kolejna myśl, którą nie zamierzał dzielić się z Francescą.

- Miałaś o nim jakieś wieści? - spytał. - Bo ja, wstyd się przyznać, ani razu znaku życia nie dałem. Chociaż, jak teraz się zastanawiam, powinienem był.

- Nie, w każdym razie nie od niego. Ślad po nim urywał się na początku szlaku do doliny. Myślałam, że tu usłyszę jakieś wieści na jego temat. Ale nikt nic nie wie.

- Chcesz mu rozkwasić nos, czy uściskać, ciesząc się z odnalezienia go? - spytał z zaciekawieniem.

- Chcę by wrócił do domu i godnie pożegnał się z naszym ojcem – stwierdziła poważnie. – Chcę by oddał mi to, co mi się prawnie należy. I chcę by przejął interes ojca, bo nasz stryj zagarnie wszystko, nad czym pracował mój ojciec.

Przed nimi pojawiła się palisada otaczająca faktorię. Do gospody mieli już tylko parę minut.

- Z pewnością masz rację. Dorobek rodziny powinien zostać w rodzinie. Jeśli będę mógł ci jakoś pomóc - powiedział poważnie - to się nie wahaj.

- Dziękuję Francesca uśmiechnęła się ciepło. – Zapamiętam to sobie.

- To co - zmienił temat. - Wpisujemy się na sławną listę Snogara?

Kobieta skinęła głową odgarniając włosy na plecy.

- Zobaczymy w czym nam to pomoże.

- Zrobimy pierwszy krok do osiągnięcia sukcesu - zażartował.
- Chodź, wspólniczko. Panie - uprzejmym ruchem otworzył drzwi do gospody - przodem.

Francesca zawahała się na moment, po czym zbliżyła się do Ekharda i musnęła wargami jego policzek. Szybko jednak odsunęła się i spoglądając gdzieś w bok wymamrotała:

- Wartościowy z ciebie człowiek, Ekhardzie Weberze. Cieszę się, że cię spotkałam.

Ekhard potknął się z wrażenia.
Nieco zaskoczony spojrzał na Francescę.

- Dziękuję, Francesco - powiedział. - Postaram się, żebyś się na mnie nie zawiodła.

Weszli do gospody.
 
Kerm jest offline