Olimpia wracała do domu powozem z Giulią i Mario. Nie wiało, nie padało, więc noc mogła uchodzić za ciepłą. Oczywiście pod warunkiem, że nie pochodzi się z południa Europy. Cała trójka włoskich śpiewaków okryła się szczelnie pledami.
Giulia zdjęła też pantofle i wsunęła stopy mężowi na kolana.
Młodsza siostra skrzywiła się.
-
Ranicie mnie okropnie. Moglibyście zaczekać chwilę z tymi pieszczotami?
-
Spryciara zmienia temat nim zaczęliśmy zadawać pytania – rozpostarty wygodnie na dwóch miejscach Mario mrugnął do Giulii.
-
Chętnie posłuchamy. I ocenimy, czy ten dżentelmen ma poważne zamiary – Giulia od razu podchwyciła ton męża.
Olimpia roześmiała się.
-
To angielski baron. Poważne to będzie robił co najwyżej prezenty.
Mario parsknął śmiechem, ale Giulia wyprostowała się i spojrzała z wyrzutem na młodszą siostrę.
-
Kiedyś się doigrasz. Daruj sobie ten cynizm jeszcze choć kilka lat.
Olimpia uścisnęła dłoń siostry.
-
Nie martw się. Nic się nie wydarzyło. I pewnie nie wydarzy… - uśmiechnęła się -
Jestem dorosła. I rozsądna. Nie ulegam tak łatwo zgubnym żądzom.
-
Naprawdę? – Mario uśmiechnął się szelmowsko.
-
Już nie – odpowiedziała Olimpia. -
James Sutton da się lubić. I doskonale tańczy. Ale zakończmy ten temat.
***
Melodia wróciła do niej, gdy wysiadali z powozu. Zamiast walca, melancholijne nuty zasłyszane u biednej Lucy. Zaskakująco znajome. I niemożliwe do zidentyfikowania.
-
Ładne. Co to jest? – zapytał Mario.
-
No właśnie nie wiem. A mam wrażenie, że dobrze znam. Giulia, co to jest?
-
Guiditta to często Ci nuciła gdy byłaś mała – Giulia odpowiedziała niechętnie.
Nadal nie potrafiły zwyczajnie rozmawiać o najstarszej siostrze. Mimo, że od jej śmierci upłynęły cztery lata.
-
Ale co to jest? – znowu zapytała Olimpia. -
Nie jestem w stanie określić.
-
Dlaczego to Cię tak intryguje?
-
No wiesz, to piękna melodia, nie może być nieznana. Teraz usłyszałam ją ponownie.
-
Teraz?
-
Nuciła to Lucy. Person. Ta, która widziała elfy – dodała oczywistość.
Giulia poczerwieniała i rozkaszlała się nagle.
***
Późnym rankiem spotkały się przy śniadaniu. Mario spał jeszcze.
Olimpia, która długo w nocy nie mogła zasnąć i znowu jak przed laty przeglądała stare listy Guiditty, by potem śnić o balach, elfach, nieślubnych dzieciach i chorej krtani, siedziała na krześle w kompletnie nieprzyzwoity sposób, z nogami podciągniętymi pod brodę i oskarżycielskim wzrokiem wodziła za starsza siostrą.
Giulia skapitulowała pierwsza.
-
Guiditta miała wtedy 16 lat, ja osiem, nie wszystko dobrze pamiętam. Właściwie nie wiem, co się stało, pamiętam tylko niepokój w domu. No i baśnie, które Giuiditta zaczęła opowiadać. O elfach – te ostatnie słowa powiedziała szybko, jakby wstydziła się przekazywanej informacji -
I wtedy pewnie po raz pierwszy słyszałam tę melodię. Potem mama zabrała Guidittę w wielką podróż po Francji. Bardzo jej zazdrościłam. A po powrocie nie chciała mi już opowiadać tych baśni. Ale melodię często nuciła Ci do snu.
Olimpia wstała z krzesła i podeszła do Giulii
-
Pochodzę z rodziny wariatek – uścisnęła siostrę –
W sumie to żadna nowość.
Ale dlaczego dwie nieznające się wariatki wymyślają tę samą melodię? To już było trudne pytanie.