Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2009, 08:51   #24
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Wrócił po śniadaniu do siebie podczas podróży układając sobie plan działania. Do trzeciej wcale nie było tak dużo czasu.
Będąc już w domu przywołał do siebie starego, wiernego Johna.
- Pójdziesz znów do Pani Owen i zamówisz dwa bukiety kwiatów. Jeden to będą anturium z liśćmi jemioły dla Olimpii, a drugi to czerwone frezje dla Courtney. Dołączysz bileciki z moimi inicjałami. Tylko się nie pomyl. Wyślij też umyślnego do ministerstwa i spytaj, czy Sir James Graham może mnie przyjąć dziś przed drugą. Acha i jeszcze to …
Podszedł do biurka i wyciągnął z szuflady małe obite czarnym aksamitem pudełko. W środku był delikatny platynowy łańcuszek z brylantem w skromnej oprawie w kształcie przebitego strzałą serca. Podał pudełko słudze.
- Dołączysz ten drobiazg do bukietu dla Olimpii. Po za tym przygotuj moje ubrania. Możliwe, że wkrótce wyjedziemy na jakiś czas na wieś. To wszystko, możesz odejść.
Nie minął kwadrans jak wrócił zdyszany posłaniec z wiadomością, że Sir James Robert George Graham, 2. Baronet i aktualny minister spraw wewnętrznych może przyjąć Suttona w południe.
Sir James przyjął go bardzo uprzejmie częstując cygarem. Był zajętym i bardzo konkretnym człowiekiem, w dodatku zaznajomionym ze sprawą Lucy Person, choć nie wiedział wiele więcej niż Jim. Tym niemniej obiecał skompletować dla Lorda Lexinton dossier lekarza Personów Jonathana Willborrow, a także kilku innych osób jakie uczestniczyły w spotkaniu u Earla Ross, niestety dopiero za parę dni. Ukontentowany ze spotkania Jim wrócił do domu akurat by przejrzeć wiadomość, którą właśnie nadesłał Person. W kurtuazyjnych słowach Lord Ross zapewniał, że będzie mu miło gościć na obiedzie Panią Davies.
Tuż przed drugą po południu Jim pojawił się ponownie u Courtney przekazać jej wiadomość i dopilnować, aby kompletowanie kreacji i szykowanie się do wyjścia nie zajęło jej więcej niż trzy kwadranse.

Siedział zatem popijając herbatkę z zegarkiem w ręku i asystując przy damskiej toalecie, świadomie grając w ten sposób Irlandce na nerwach. Gdy się złościła była jeszcze piękniejsza.

Widząc udawanie oschłą minę mężczyzny Courtney rzuciła w niego upudrowaną gąbką:
- Spóźnić się jest oznaka bon tone. Co innego przyjechać za wcześnie, to jest doprawdy niestosowne.
- Punktualność jest grzecznością baronów -
odparł robiąc unik przed nadlatującym pociskiem.
Pokazała mu język w lustrze, co wywołało wesoły chichot służącej układającej jej obfite loki.
- Czy ja wyglądam na barona?
Jim spojrzał uważnie na dziewczynę jakby ją oceniał:
- Wyglądasz jak królowa, a im także nie wypada się spóźniać. Może wystarczy już tego czesania ? Moim zdaniem i tak jesteś oszałamiająco piękna.
Koralowe usta dziewczyny rozciągnęły się w uśmiechu.
- Pochlebca!
Skropiła skronie i nadgarstki zawartością niewielkiego flakoniku, a po całym pokoju rozszedł się subtelny i elegancki zapach. Wstała i podeszła do mężczyzny podając mu niewielkie etui.
W środku była przepięknej roboty kolia z maleńkich, ale misternie powiązanych ze sobą diamentów i szmaragdów, oraz pasujące do niej kolczyki. Jim wziął w dłoń biżuterię i uniósł brew w udawanym zdumieniu :
- To dla mnie ? Och doprawdy nie było trzeba...
- Jest twoja, ale pod warunkiem, że założysz ją na wizytę u earla -
Szybko odpowiedziała ciętą ripostą wesoło przymrużając oko.
Lord Lexinton wziął w dłoń naszyjnik i stojąc za dziewczyną założył go starając się nie ciągnąć za włosy, co nie było łatwe, bo miała gęste, rude loki, na szczęście teraz upięte. Fryzura odsłaniała jej szyję i kark znacznie ułatwiając zadanie. Chwilkę męczył się z zapięciem, a gdy skończył nie mogąc się powstrzymać pocałował jej smukłą szyję mrucząc:
- Cudownie pachniesz...
- To perfumy, które dostałam od Ciebie -
Wyjęła z pudełeczka kolczyki i sprawnie zapięła je w uszach.
- Skoro już jesteś odziana w zapach i kolczyki to może ... - zbliżył usta do jej ucha szarpiąc delikatnie zębami jego koniuszek jednocześnie rękoma obejmując w talii.
- Może ... - powtórzył wodząc ustami po jej skórze.
- W końcu wyjdziemy ? - Zakręcił dziewczyną i pchnął lekko w stronę wyjścia.
Odwróciła się przodem do lorda i złożyła głęboki dworski ukłon
- Z rozkoszą mój drogi panie baronie - potem roześmiała perliście i tanecznym krokiem skierowała do drzwi, które otworzyły się przed nią, jakby kierowane mocą czarów. Prawda okazała się jednak bardziej prozaiczna, za nimi stał niewielki człowieczek ubrany w skromne, choć dobrej jakości ubranie; pan Weles, sekretarz pani Davies, z kartką zapisaną drobnym eleganckim pismem w ręce.
- Otrzymaliśmy już część informacji o które pani dziś prosiła. Zapisałem je tutaj wszystkie - Powiedział opanowanym głosem człowieka, którego nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi.
Jim spojrzał ciekawie na kobietę, a potem na Welesa.
- Wybaczy Pan, ale spieszymy się. Courtney proszę. Przeczytasz to w powozie.
Rudowłosa Irlandka wyjęła kartkę z dłoni mężczyzny, zwinęła ją w rulon, wsunęła do niewielkiej torebeczki, którą zdążyła jeszcze chwycić w przelocie i już zbiegała po schodach na parter. Czasami lubiła zachowywać się jak niesforna, mała dziewczynka:
- Porozmawiamy później Weles, bo pan baron obedrze mnie ze skóry, jeśli przeze mnie spóźni się na obiad u earla Persona - Zawołała w głos wybiegając na zewnątrz.
Doskonale wiedziała, że kilku ciekawskich sąsiadów stoi w oknach i zagląda przez firanki, reprezentacyjny powóz Jima od prawie godziny stał przecież pod jej domem
W ten sposób zaoszczędzi im wysiłku przepytywania jej i własnej służby.
W powozie z wdziękiem opadła na siedzenie naprzeciw Lexintona i roześmiała się w głos.

 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 19-03-2009 o 09:07.
Tom Atos jest offline