Emil wyspał się porządnie, nim Lasair wpadła do pokoju i go wybudziła. Audiencja u króla - jak wyznała później - zdawała się być dość ważnym wydarzeniem. Jak zawsze mówiła dużo i zupełnie bez sensu. Było to dla niej typowe. Dało się to zauważyć już wcześniej. Bardziej irytowała Schulza niż mogła pomagać. Chociażby samo podejrzenie o wynoszenie cennych przedmiotów z zamku, zabrzmiało bardziej jak groźba.
Pałacu nie mogli zwiedzić. Szybko przeszli do czegoś w rodzaju sali audiencyjnej. Emilowi trochę szkoda było tego morderczego tempa, bo z chęcią pozwiedzałby te korytarze. W końcu kulturę poznaje się głównie po wyrobach, a tych w zamku było mnóstwo. Mógł w sumie popytać o to mieszkańców. Szkoda, że dopiero teraz sobie o tym przypomniał. Czyli będzie musiał polegać na własnych doświadczeniach w tej krainie.
Władca Molitrii był co najmniej niesamowity. Właściwie to był tytan - idealny tytan z mitologii greckiej. Stary król zdawał się być wieczny. Sala natomiast jedynie podkreślała powagę sytuacji. Emil tak mógł wyobrażać sobie pośmiertny sąd przed którym stanąłby, gdyby w niego wierzył. Skąd wzięła się ta istota? Powstała wraz z planetami? Czy był to awatar jakiegoś bóstwa sprzed tysięcy lat? Dlatego tym bardziej nie rozumiał zachowania Alice i tego grubiańskiego Roberta. Może miał zwichnięte poczucie patosu, ale Emil nie mógł sobie w tym momencie pozwolić na jakiekolwiek żarty. Król w końcu mógł ich zgnieść butem.
- Powiedziałem witajcie... Emil skłonił się wtedy. A gdy ta dwójka przed nim robiła sobie jaja i nie powiedziała nic konkretnego, przed oblicze władcy wystąpił Schulz. Już kilka razy występował publicznie, lecz nigdy przed gigantycznym monarchą. Czuł w klatce piersiowej coraz mocniej bijące serce, a na czole wystąpił mu pot. Musiał teraz zachować zimną krew.
- Wasza wysokość - ukłonił się i kontynuował - moim towarzyszom chodziło o to, że mamy więcej pytań niż odpowiedzi. A najważniejsze pytania jakie mnie w tym momencie trapią brzmią - dlaczego właśnie my tu przybyliśmy i jaką misję mamy wykonać?
Ukłonił się raz jeszcze i wycofał do tyłu. Nie chciał dłużej patrzyć w tą twarz, jakby wyrzeźbioną z kamienia. Wydawało mu się, że stanowi zlepek wszystkiego, czego bał się dotychczas. |