Adam powoli podniósł się z łóżka i niemal od razu oparł się o ścianę, by powstrzymać upadek. Oszołomienie po chwili przeszło, lecz mętlik w głowie najwyraźniej nie zamierzał. Z zaskoczeniem i niezrozumieniem w oczach popatrzył na przecież dobrze znane sprzęty. Biurko, regał, szafę oraz śmieszną maskę – pamiątkę z Afryki, podarunek ciotki.
Fosforyzujące wskazówki zegara bezlitośnie wskazywały na godzinę 5.37 nad ranem. Za późno by położyć się na powrót spać i zbyt wcześnie by wstać, zwłaszcza w sobotę.
Lekko zirytowany podszedł do posłania, gdzie wciąż spoczywała księga; otwarta w połowie.
„Musiałem długo czytać. Zasnąłem w łóżku i dopiero teraz się obudziłem. Dziwne, mam wrażenie jakbym o czymś zapomniał. Zupełnie wtedy kiedy chcesz coś powiedzieć i brakuje ci słowa. Ma się je na końcu języka a mimo to człowiek nie może przypomnieć sobie o jakie chodzi.”
Już jeden rzut okiem na pożółkłą stronicę przykuł jego uwagę. Mimowolnie przeczytał całą stronę i przewrócił stronę… Wtedy dostrzegł kopertę, zapieczętowaną w dziwny, staroświecki sposób.
„Nie pamiętam, żeby w środku coś było. Przecież bym od razu zauważył, szczelina w książce byłaby widoczna...”
Na ułamek sekundy zawahał się, niepewny co zrobić z tym „fantem”. W końcu ostrożnie przełamał pieczęć „W końcu to moja księga i to co w niej znajdę, też jest moje, prawda? Znalazłem ją a nikt nie ogłaszał, że ją szuka, więc jest moja.”
Nogi samoczynnie prowadziły go po pokoju w miarę jak odczytywał kolejne słowa. W końcu przystanął przy oknie i w zamyśleniu spojrzał na ciągnącą się za oknem ulicę.
W jego umyśle panował kompletny chaos.
"Altari... Srebrny Las... Sariel... Nie mogę... nie mogę sobie przypomnieć. A wiem, po prostu wiem że skądś znam to wszystko. Tylko skąd? Czy to znaczy, że zwariowałem?"
Z paniką spojrzał po pokoju, jakby mieli się w nim pojawić ludzie z kaftanem bezpieczeństwa w rękach.
"Nie, chyba nie. Ale coś jest nie tak czuję to? Może to zwykłe nerwy? Trochę stresu i wyobrażam sobie różne rzeczy? Może znajdę coś o tym w internecie? Niech to... jeśli rodzice zobaczą, że nie śpię i siedzę przed kompem o tej porze będę miał przerąbane. Ale... muszę... po prostu muszę sprawdzić dla spokoju."
Szybkim krokiem ruszył w stronę maszyny. Zatrzymał palec dosłownie o centymetr od włącznika, po czym klepnąwszy się w czoło odłączył od zasilania głośniki - tak na wszelki wypadek, w sieci aż nadto było programów wydających dziwne dźwięki podczas otwierania stron.
Z lekkim niepokojem w sercu wcisnął w końcu przycisk. Komputer zaszumiał cicho, po czym zaczął ładować system.
-
Co to wszystko znaczy?... - cichy szept wyrwał mu się z ust.
-
Naprawdę? Naprawdę nie pamiętasz? - łagodny głos za jego plecami unieruchomił go równie dobrze co kilka metrów solidnej liny.