Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-03-2009, 09:50   #397
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Bliżej niż się wydaje...



Rosa i Yalcyn przebierały się co chwilę i prezentowały sobie wzajemnie w coraz bardziej wyszukanych strojach, od czasu do czasu nawet wesoło chichocząc. Wampirzyca mimo faktu bycia nieumarłą, wciąż przejawiała typowe, kobiece "zainteresowania" i przyjemność związaną z tymi całkiem zwyczajowymi czynnościami. Kobiety wprost szalały co chwilę zmieniając ubiór, ozdoby i damskie akcesoria, wirując nawet jedna przed drugą. Bawiły się świetnie, co wyraźnie dobrze wpłynęło na obie, pozwalając również jasnowłosej choć na chwilę zapomnieć o tkwiących jeszcze w zakamarkach jej umysłu wątpliwościach i problemach związanych z Rath.

Nieumarła prezentowała się właśnie swojej kochance w stroju, który sama określiła jako "Niewolnicę z Calimshanu", składający się z jedynie dwóch wyjątkowo skromnych części, które na dodatek posiadały grube oczka, ukazujące właściwie wszystko co pod spodem. Wykonała do tego drobny taniec, polegający głównie na rytmicznym trzęsieniu biodrami, co doprowadziło Rosę do śmiechu niemal do łez. Yalcyn była jednak równocześnie i przepiękna i zmysłowa, co jeszcze bardziej podgrzało płomień miłości, jakim darzyła ją jej partnerka. Po chwili na usilne prośby wyuzdany strój założyła Burbunówna, otrzymując szybko wiele miłych komplementów.

Nagle jednak rudowłosa na moment znieruchomiała, przechylając minimalnie głowę w bok. Jej wzrok został skierowany gdzieś ukośnie w bok, i wszystko to wyglądało jakby nasłuchiwała, lub słuchała czegoś lub kogoś, co nie potrafiła wychwycić Rosa.

- Dobrze - Rzuciła w końcu Yalcyn w pustkę, jeszcze bardziej dziwiąc de Burbon - Chodź skarbie, czas abyś obejrzała swoją armię - Wampirzyca wygrzebała ze stosów ubrań zwyczajną długą suknię, a po chwili i obszerny płaszcz. Eks-Tormitka również chciała ubrać coś bardziej przyzwoitego, ku jej zdziwieniu zielonooka piękność jednak nalegała i nalegała, by Rosa poszła w stroju "Niewolnicy z Calmishanu"!.

W takim stroju na poznanie własnych oddziałów??.

Po wielokrotnym zapewnianiu, że wygląda cudnie, że może tak iść, i że to naprawdę w niczym nie będzie przeszkadzało, w końcu się zaintrygowana zgodziła. Ruszyły więc licznymi korytarzami i salami, mijając pod drodze parę bladych osób wodzących za Rosą "wygłodniałym" spojrzeniem, aż w końcu stanęły przed jakimiś drzwiami. Wtedy też Yalcyn ściągnęła z szyi mały wisiorek z czerwonym kamieniem, wręczając jej go w dłoń, a następnie sama otuliła się szczelnie płaszczem, zaciągając na głowę i kaptur.

- Zdenerwowana? - Wampirzyca odezwała się z nutką ironii w głosie, brzmiało to jednak wszystko niewinnie i zalotnie.

Po otwarciu drzwi Rosę na moment oślepiło słońce. Okazało się, że przebywały na czymś w rodzaju kamiennego tarasu, a podziemny kompleks z którego wyszły był umieszczony w niewielkim, porośniętym zielenią pagórku. Nie to jednak zwróciło uwagę jasnowłosej. Jej wzrok spoczął na tym co rozciągało się przed nią. Niewielka armia, licząca setkę, a może i dwie lub trzy, zachrzęściła orężem i pancerzami, wpatrując się w Rosę czerwonymi ślepiami.

- Z tym jesteś bezpieczna - Szepnęła Yalcyn spod kaptura dotykając ściskającej wisiorek dłoni jasnowłosej, gdzie klejnot wyraźnie świecił czerwienią - To twoja armia Roso de Burbon, są na twoje rozkazy.


Ulica w Rath



Walka z bestią rozgorzała na dobre. Liczna grupka śmiałków kąsała go z wszelkich możliwych stron różnorodnymi atakami, które przynosiły mniej lub bardziej udane efekty. Stwór był z całą pewnością potężny, jednak awanturników było wielu, i to była chyba ich jedyna przewaga, którą należało koniecznie wykorzystać.

Po nieudanym magicznym ataku Wakash, rzucając jeszcze kilka szpetnych słówek pod nosem, obserwował przebieg walki z okna na pierwszym piętrze, będąc raczej bezpiecznym z dala od tego całego bajzlu. Banda śmiałków na dole radziła sobie całkiem dobrze, co go jeszcze bardziej nieco poddenerwowało ze względu na swoje znikome efekty magicznego ataku, jednak wszystko się dopiero zaczynało, i jeszcze będzie okazja by innych zaskoczyć. A on uwielbiał zaskakiwać.

Nagle skądś pojawiły się strzały posłane prosto w stwora. Jedna z nich przeleciała przez jego cielsko niczym przez jakąś iluzję, trafiając w miejski bruk, druga z kolei utkwiła w jednej z łepetyn bestii, co doprowadziło do spazmatycznego rzucania owym krwawiącym łbem na boki. Draństwo jednak najwyraźniej nic sobie nie robiło z faktu trafienia pociskiem prosto w głowę... . Stojąca na dachu Liah niemal jednocześnie się złowieszczo uśmiechnęła, co i zrobiła grymas niezadowolenia. Z takim czymś jeszcze nigdy nie walczyła, nigdy nie widziała, ani o tym nie słyszała. Yon mocno zaniepokojony zarówno własnym stanem zdrowia, jak i Mary, wiedział że należy działać szybko. Już raz miał tą nieprzyjemność spotkać potwora osobiście i stoczyć z nim pamiętną potyczkę, wiedział więc co oznaczała słabość i świdrujące zimno rozchodzące się po całym ciele od nogi. Kilka razy mrugnął oczami starając się przywrócić ostrość wzroku, po czym zadał pchnięcie rapierem. Cienkie ostrze dzierżonego przez mężczyznę oręża wniknęło w cielsko stwora, Yon z kolei nie był w tym momencie pewny, czy cokolwiek to dało. Żadnych konwulsji, jakiegoś ryku, czy też lejącej się posoki. No tak, ostrze bezproblemowo przenikało przeciwnika, nie czyniąc jemu żadnej krzywdy... . Niech to wszystko Beshaba!.

Niziołczy mężczyzna, widzący bestię i walczących z nią towarzyszy, postanowił użyć nowo nabytego przedmiociku. Dzięki pierścieniowi zniknął więc wszystkim nagle z pola widzenia, ruszając na plugawstwo ze swoim wiernym "Trollobójcą" w dłoni. Bycie niewidzialnym było dosyć dziwnym uczuciem, świat wokół lekko falował i był nieco zamazany, dzięki jednak temu można było być pewnym że moc działała. Dzielny Niziołek podbiegł więc i zadał oburącz pchnięcie w korpus dziwadła. Trysnęła czarna jucha.

W umysłach wszystkich zebranych w pobliżu miejsca walki rozległ się przyprawiający o dreszcze telepatyczny ryk pełen bólu.

W tym czasie latający ponad wszystkimi Siabo Laume Harr wyjątkowo szybko splatał jedno zaklęcie za drugim. Dzięki pierwszemu poznał odporności wroga, co w sumie wywołało w Magu spore zaskoczenie, drugim zaś zaatakował już samą Bestię. "Magiczny pocisk" wystrzelony w stwora przebił ku niemałej radości mężczyzny moce ochronne i zranił go czystą energią. Nie było więc tak źle... .

Zostawiając w tyle Lunę Sever ruszył biegiem do boju, przywołując moce swego patrona. Miecz Paladyna na drobną chwilę rozjaśniał świętą mocą Tyra, po czym po chwili opadł na cielsko stwora. Aasimar zaatakował od tyłu, tnąc od góry po dziwnym korpusie, co zakończyło się sukcesem. Potężne chluśnięcie krwi, targnięcie ciałem wroga i dym z dużej rany były tym, czego młody mężczyzna oczekiwał. Plugastwo było złe do szpiku kości, wybrało sobie jednak złe miasteczko do siania terroru, teraz on stał tu na straży u boku Mary!.

Luna zaczęła ostrzegawczo krzyczeć. Twierdziła że potworem jest... Aremi??!!. Że w jakiś sposób widzi prawdziwą postać bestii z Rath, i że jest nią właśnie martwy Kapłan Helma. Wywołało to spore zamieszanie w szeregach "Obrońców Rath", walka jednak trwała nadal, walka była na typową "śmierć i życie". Po chwili Kronikarka nieco podbiegła bliżej wydarzeń, po czym zaczęła wyjątkowo głośno wymawiać jakąś modlitwę, a jej towarzysze poczuli w sobie jeszcze większą wyrwę i ochotę by zmiażdżyć te draństwo. Niektórzy z wściekłości aż zaczęli zgrzytać zębami chcąc roznieść w pył potwora. "Słuszny gniew wiernych"... .

Elhan i Calamrun byli już tuż tuż, Mara tnąc mieczem po raz kolejny chybiła cielsko stwora, Blajndo ułożył ledwie przytomną Aner w zaułku po czym dobył łuku, nie mógł jednak wystrzelić, gdyż zbyt wielu towarzyszy przesłaniało cel... wtedy też bestia zniknęła.

Tak po prostu zniknęła.

I tyle.

Zgromadzeni spojrzeli po sobie z zaskoczeniem, po czym zaczęli się rozglądać na boki, węsząc z całą pewnością jakiś podstęp.

Wakash obserwował ulicę z okna, w końcu jednak postanowił ruszyć na dół, by choćby obejrzeć rannych. Liah zeskoczyła z niebywałą gracją z dachu piętrowego budynku, i mimo, że ugięły się pod nią nogi aż uklęknęła, nie wyglądała na kogoś, kto by sobie coś złamał po tak niebywałym skoku, a Siabo wciąż pozostając w powietrzu, na wysokości jakiś trzech metrów, zbliżył się do Luny. Yon w tym czasie odciągnął Paladynkę na bok, po czym dobył różdżki "Leczenia lekkich ran". Łotrzyk obserwował już tuziny razy władających magią objawień, w końcu więc dzięki swym wrodzonym zdolnościom potrafił i sam z tego przedmiotu skorzystać. Czym prędzej więc się uleczył, po czym zabrał się za niesienie pomocy Marze, której zaczynały już spływać krwawe łzy po policzkach.

- Co jes? - Towarzysze usłyszeli głos niewidzialnego Milo, komentującego zaistniałą nagle zmianę sytuacji, a dziwnym przypadkiem Półelfka wpatrywała się prosto w niego... .

Luna w tym czasie zrobiła parę kroków przed siebie, uważnie obserwując okolicę. Rzucone wcześniej "Prawdziwe widzenie" pozwalało jej dostrzec naprawdę wiele, w tym i niewidzialnego Niziołka, jednak tak naprawdę kobieta wypatrywała bestii, mogąc zajrzeć nawet na istniejący "równolegle" Plan Eteryczny. Sever również bacznie się rozglądał, korzystając z kolei z pomocy "Wykrycia zła".

Yon jednak nie zdążył uleczyć Mary.

Bestia pojawiła się równie gwałtownie na ulicy co zniknęła. Luna zauważyła stwora co prawda kątem oka, gdy "wypływał" w górę wprost z wnętrza ulicy, nie zdążyła jednak ostrzec do końca pozostałych. Już krzyczała "Taaa..." wskazując miejsce palcem, gdy i pozostali ujrzeli ponownie materializujące się plugastwo. Dwie paszcze niespodziewanie buchnęły czymś dziwnym, przypominając zionięcie smoka, czymś co wyglądało niemal jak ogień, tylko że ten był złowieszczo zielony.

Każdy usłyszawszy krzyk kobiety zwrócił się na czas we właściwą stronę, wielu jednak tylko po to, żeby zobaczyć pędzące wprost na siebie "zielone coś". Awanturnicy uskakiwali na boki, o ile oczywiście pozwolił im na to refleks... .

Early nie miał wyjścia. Pchnął Marę z całych sił w tył, prosto na drzwi jakiegoś domostwa, które Paladynka impetem własnego ciała wyważyła, sam zaś skoczył na szczupaka w bok. Tylko się spocił. Milo z kolei, niemal przyparty plecami do ściany budynku, obserwował jak "zielone" nadciąga prosto na niego i... kończy tuż przed jego nosem. Niziołek odetchnął z ulgą, dziękując Tymorze, Brandobarisowi i kilku innym bóstwom. W sumie dobrze że nie wziął ze sobą Wazora, mógłby jeszcze skończyć jak biedny Wherkens od Blajndo, a tak pies dzielnie pilnował Tary i Zory przebywającej w świątyni.

Pozostali nie mieli już tyle szczęścia, Liah jedynie zasłoniła twarz ręką i dobrze, że chociaż nie odczuwała w nowym wcieleniu bólu. Podobnie miała się sytuacja z Luną, Siabo, czy Severem. Jasnowłosa kobieta aż krzyknęła, gdy poczuła w pełni skutki kwasowego oddechu, Siabo-Planetar z kolei nie zdążył wzbić się w górę, przez co został poważnie poraniony po nogach. Aasimar zaś starał się jakoś zasłonić tarczą, na niewiele się to jednak zdało.

Przypalone włosy, poparzona skóra, i ten ból, ten okropny ból.

- Przesuńcie się ku*wa!! - Wrzeszczał Blajndo celując z łuku niejako w plecy Luny i Severa.

Wakash schodzący dosyć szybkim krokiem po schodach usłyszał nagle jakieś krzyki, trzaski i dziwne huczenie. Ruszył więc z kopyta, spotykając po drodze mocno pobladłych i wystraszonych mieszkańców budynku, którzy wpatrywali się w... Paladynkę leżącą na wyważonych drzwiach wejściowych. Mara najwyraźniej wpadła do środka z mocnym impetem, i nie wyglądała zbyt dobrze. Z oczu i nosa niezdarnie gramolącej się jasnowłosej płynęły drobne strużki krwi, co mocno zaskoczyło "kupca".

- Uch - Jęknęła w dosyć kiepskim stanie, na ulicy było jednak zdecydowanie gorzej. Potwór najprawdopodobniej zaatakował ponownie, a ściany budynku od strony ulicy dziwnie skwierczały i cuchnęły spalenizną.








***

Milo zadał krytyka ukradkowym!! (-35pw :PP)

Yon 49pw/5 stłuczeń po leczeniu, trafił-ale nie trafił :P , już widzi dobrze, ale siła i zręczność nadal -2 podobnie jak u Mary(która ślepnie) i Milo

Milo niewidzialny ale go zaznaczyłam na mapce, Siabo zaś lata blisko Luny

Po zionięciu:

Liah 53pw, Luna 29pw, Siabo 20pw, Sever 28pw

Inicjatywa:

Potwór już wykonał ruch

Yon 26
Wakash 25
Milo 24
Liah 22
Siabo-Planetar 18
Blajndo 18
Elhan 10
Sever 8
Luna 5
Calamrun 3

Mara się zbiera... :P
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 21-03-2009 o 00:07.
Buka jest offline