- Dziękuję za kolację - odpowiedział, przejmując dość pełne naczynie z rąk Pattera. - Ciepłe zwykle lepiej smakuje, a każdemu z nas przyda się jakieś wzmocnienie. Nawet jeśli się je na stojąco. A etykieta - uśmiechnął się lekko. - Ta została daleko, w Londynie.
Oparł o drzewo sztucer i spokojnie zaczął jeść. Po chwili przerwał jedzenie.
- Tu by wyglądało to zabawnie. Za plecami służący. Po posiłku panie zostają na ploteczki, a panowie wychodzą na cygaro i porto. Na szczęście nam to nie grozi.
Przełknął kilka kolejnych łyżek zupy.
- Daleki jestem od udawania, że wszystko jest w porządku. Jeśli coś przyjdzie nas zjeść - ściszył głos, by jego słowa nie doleciały do reszty - to jedyną szansą jest pochowanie się gdzieś. Jeśli zdążymy. Dlatego dobrze, że jest z nami Volta. Może zdoła nas ostrzec.
Sam nawet nie wiedział, kiedy miska zrobiła się pusta. Głód? Emocje? Sztuka kulinarna Chiary? Trudno było powiedzieć, ale było smaczne. I wiadomo było, komu należy dziękować.
- Było smaczne, ale pozmywać będziemy musieli sami - uśmiechnął lekko. - Dobrze, że to jedna miska. A kociołek damy Volcie do wylizania. Łatwiej będzie zmywać...
Spoważniał i spojrzał na Marka.
- Sądzę, że jakoś zdołamy się wszyscy dogadać. W końcu Towarzystwo nie wysłało głupców. Ani rozhisteryzowanych panienek. - Spojrzał na Nadię i Chiarę. - Nie wiem za to, co będzie z profesorem. Czy zdołamy mu wytłumaczyć, że należy zostawić jego ukochane dziecię - spojrzał w stronę, gdzie znajdował się niewidoczny w tej chwili "Dedalus".
Podniósł z powrotem sztucer.
- Muszę teraz podziękować naszej wspaniałej gospodyni - powiedział. - A potem koniec odpoczynku. Trzeba będzie pozmywać, naszykować posłania. A potem ustalić warty. Trudno wymagać, by Volta załatwiła za nas całą nocną robotę.
- Jeśli boli pana ta ręka - powiedział na zakończenie - to proszę dać mi tę miskę. Pójdzie mi to sprawniej, a korona z pewnością z głowy mi nie spadnie.
- Panno Chiaro - powiedział z lekkim ukłonem - to było naprawdę dobre. Proszę przyjąć wyrazy uznania. |