-"Nie ma ręki . Mogłem się tego spodziewać" - Mimo to elf szybkim ruchem wbił strzałę w szyje potwora. Zadziwiła go reakcja smokowca. Uśmiechnął się
-" O nie " - w tym momencie ramię Oreasa zostało przeorane pazurami stworzenia. Odskoczył mimo to. Jego oręż upadł. Stojąc w bezpiecznej odległośći patrzył jak przeciwnik zmienia się w kamień.
- "A niech to. Mogłem się spodziewać, że zrobi coś w tym stylu." Pulsujący ból, ciepła cieknąca krew. Te dwa odczucia nie były obce elfowi. Mimo rany nie przejmował się. Spełnił to co założył pokonał przeciwnika i mógł iść na odsiecz Marcao. Nie musiał jednak. Rozeznał się w sytuacji i stwierdził, że wszyscy przeciwnicy są martwi. Nim się obejrzał zjawił się przy nim bard i zaczął opatrywać jego rękę.
-Dzięki za opatrunek. - uśmiechnął się. Upewniwszy się, że jest już całkowicie bezpiecznie. Schował oręż. Zbliżył się do leżącego sejmitara, podniósł go. Jego wzrok przykuł Faurin. Widział, że coś się z nim dzieje. Skierował swoje kroki w jego stronę. Atholi ponownie nie było. Seebo rozmawiał z Marcao, a Cień uwalniał się z innego smokowca. Elf uśmiechnął się.
-"Zabawne" - Zbliżył się do siedzącego człowieka i spytał
-Przyjacielu co się stało? Pomóc CI jakoś?
__________________ "Errare humanum est" |