Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2009, 01:25   #67
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
James wycelował w butlę wraz ze wszystkimi, którzy mieli pu temu okazję.

A potem nastąpił huk.

Wszystko działo się tak szybko, choć, jak na tę chwilę, po myśli członków wyprawy.

Tempo przesuwania się obrazów przed oczami doktora spadło co nieco dopiero kiedy wszyscy byli na ziemi. Panna Chiara właśnie zabierała się do przygotowywania posiłku z pomocą Marka, sir Ellis dyskutował z nimi żywo. Kilka metrów dalej natomiast Kirk obchodził truchło gada z wielkim zainteresowaniem mu się przyglądając.

„Czy mnie, jako lekarza wyprawy, to także powinno interesować?” – zastanawiał się, zbliżając się do Beyersa. – „Biologia biologią, ale wpatrywanie się w rozerwane cielsko gada, który przed chwilą chciał nas zabić – nie bez powodzenia – jest przynajmniej w pewnym stopniu… Niesmaczne. Z drugiej strony, pan Kirk jest w końcu weterynarzem…”

- Wspaniałe! Niesłychane! – mruczał ten ostatni do siebie. Wilburn jednak tylko przyglądał się temu bez słowa. Nawet nie samemu zwierzęciu, lecz Beyersowi.

Kiedy jednak weterynarz, zająwszy się Voltą, wrócił do cielska gada zaopatrzony w odpowiedni sprzęt i rozpoczął badania, James nie mógł się powstrzymać:

- Fakt, że spotkaliśmy to zwierzę jest… niewątpliwie wyjątkowy. I bez wątpienia dzięki temu co pan robi możemy dowiedzieć się wielu rzeczy – tak my jako członkowie wyprawy, jak i jako ludzkość. Ale… Czy nie wydaje się to panu dość… Wilburn przez dłuższą chwilę próbował znaleźć odpowiednie słowo. – Powiedzmy, zbędne, by badać tak truchło gada, który nie zdążył nawet strawić trzech członków naszej wyprawy? Nie chciałbym, by pan mnie źle zrozumiał, ale moje pytanie brzmiałoby: Czy robi pan to z poczucia obowiązku, czy też dla własnej… satysfakcji?

Już podczas mówienia doktor miał ugryźć się w język, lecz postanowił skończyć temat, który już rozpoczął.

* * *

Tymczasem w miejscu, które można było nazwać tymczasowym obozem, pozostali towarzysze pod przewodnictwem Chiary przygotowali już zupę i zapraszali na posiłek.
James zasiadł przy ognisku i wziął miskę do ręki. Doświadczenia wojny nauczyły go, że człowiek mógł jeść różne rzeczy. Może nie były to tak ekstremalne rzeczy jak rosół z mięsa kilkumetrowego gada, lecz on starał się nawet o tym nie myśleć.
Prawdę mówiąc nie czuł smaku. Może dlatego, że był tak głodny? Może przez emocje ostatnich godzin? A może to mięso smakowało tak… bezsmakowo?
I wreszcie… Może to dobrze?

Kiedy skończył swoją porcję, zwrócił uwagę, że Kirk nawet nie tknął jedzenia. Siedział tylko zajęty swoimi sprawami – a to oczywiście oznaczało trofea z przerośniętego gada. Doktor w żadnym wypadku nie myślał o tym w kategorii zarzutu.
Przeciwnie – wydawało mu się, że w spowodowaniu głodówki weterynarza sam miał spory udział, co jako poczucie winy ukłuło go gdzieś w brzuchu.

Beyers odszedł od ogniska i zmienił sir Ellisa na warcie. Po dłuższej chwili pomyślał, że w plecaku chyba… Tak – miał tam jeszcze dwie kanapki, które zrobił na statku powietrznym, tuż przed rozpętaniem się burzy. Szczęśliwy traf chciał, że były akurat w tej nienaruszonej części bagażu. Wyjął je i w misce zaniósł weterynarzowi zapatrzonemu w afrykański gąszcz.

- Czas na deser – powiedział wręczając miskę Kirkowi, a widząc, jak ten patrzy w stronę ogniska gdzie nikt nie jadł nic innego niż zupa, dodał – Wszyscy inni chyba już go zjedli. Smacznego.
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Diriad jest offline