Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2009, 22:19   #17
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Arveene czuła się wyśmienicie. Po zażyciu porcji grzybowego proszku i ciepłej kąpieli wstąpiły w nią nowe siły. Bardka miała wrażenie, że mogłaby zrobić wszystko. Znaleźć Ankh, ukarać jego złodziei, wygrać ten cały Festiwal i wreszcie poznać prawdziwe cele „niewinnego” Innocenta.

A skoro o tym mowa…

Z ust kobiety wyrwał się niezwykle energiczny potok słów. Pytała o wszystko, o losy Ankh, o listę potencjalnych złodziei, sponsorów, zainteresowanych osób. Dziękowała Karanowi za kąpiel, pytała, kiedy obiad. Wszystko zaś skończyło się na bezpośrednim spytaniu Innocenta o to, czy czasem nie zatrzymał czegoś w tajemnicy odnośnie własnej osoby.

Chłopak zamrugał oczyma, nie do końca rozumiejąc, z czym miał styczność. Był pewien, że się przesłyszał, że nie zrozumiał kontekstu. Niestety, było inaczej. Po chwili do jego świadomości dotarło, co się stało. Powstrzymał się od bardziej drastycznych działań. Nie miał energii do stracenia. Nie mógł odwoływać się do swoich mocy, tym bardziej, że im częściej to robił, tym mniej ludzki się stawał.

Musiał zareagować jak dziecko, którym był.

- Nie Twój interes!

Zaskoczeni zebrani obserwowali, jak Innocent zaprezentował pokaz absolutnej niedojrzałości emocjonalnej. Splótł ręce na piersiach, zadarł wysoko nos i odwrócił się twarzą od Arveene, będąc wielce obrażonym. Mimo szczerej chęci wyglądania jak buntownik, nie udało mu się ukryć rumieńca, którym mimowolnie się oblał.

Karan, widząc reakcję chłopaka, wybuchł śmiechem. Padł twarzą na stół, chwytając się za boki i najzwyczajniej w świecie tarzając ze śmiechu. Nie mógł inaczej. To, co zaprezentował dzieciak było parodią normalnego zachowania, tak śmieszną w swej głupocie, że inny komentarz nie był możliwy.

~*~

Po kilku minutach wszystko wróciło do względnej normy. Karan przestał się śmiać, a Innocent dalej ogłaszał światu swój bunt, nie zmieniając swojej pozycji od czasu pytania Arveene. Paradoksalnie, w całej tej sytuacji tylko doktor zachował się jak dorosły człowiek. Obserwował to urażonego Innocenta, to śmiejącego się Karana, kręcąc głową z dezaprobatą. Mimo wszystkich swoich wad i niedoskonałości, był przedstawicielem środowiska naukowego. Środowiska, w którym takie zachowanie nie uchodziło.

- A więc…- zaczął, kierując na siebie uwagę wszystkich obecnych i ostatecznie kończąc komedię, która miała przed chwilą miejsce.

- Wykopaliska były pod obserwacją Burmistrza. Nie ukrywam, że bardzo go zaniepokoiło to, że jak dotąd moja praca nie przyniosła miastu żadnych wymiernych korzyści. Tak wspaniałe znalezisko po prostu musiało zostać zgłoszone ratuszowi…- stwierdził. Choć na początku wypowiedzi przemawiał formalnym tonem, czym zyskał trochę w oczach Arveene, pod koniec zaczął się rumienić i wyraźnie unikać podania szczerej odpowiedzi.

- Chcesz powiedzieć ojcze, że pobiegłeś prosto do Burmistrza?- spytał retorycznie Karan z nutką ironii w głosie, wtrącając się doktorowi w zdanie.

- To nie tak…- Aleksander wyraźnie nie wiedział, co powiedzieć. Zaczął kręcić młynka palcami, unikając za wszelką cenę spojrzenia komukolwiek w oczy.

Karan wysłał kolejne znaczące spojrzenie kobiecie, tym razem wyrażające zmęczenie.

- Po prostu… Burmistrz był na mnie wściekły z innego powodu i pomyślałem, że się bardzo ucieszy…- stwierdził niejasno Robson, mrucząc pod nosem usprawiedliwienie.

- W każdym razie, nie widzę powodu, dla którego Burmistrz miałby kraść to znalezisko. Wiem, ze było dla niego ważne. Prawdopodobne jest, ze powstał jakiś przeciek, trudno mi jednak powiedzieć, gdzie on nastąpił. Przyjmując, iż nikt nie podsłuchiwał naszej rozmowy, winę ponosi Burmistrz w całej rozciągłości- kontynuował doktor, na nowo odzyskując swój rzeczowy ton detektywa.

- I tak nie mamy na to żadnych dowodów- wtrącił znów Karan.

- Nie mamy…- westchnął z żalem Aleksander. Siły opuściły go tak samo szybko, jak się w nim znalazły. Na powrót był dziecinnym Robsonem, który w przypływie radości tulił się Arveene do biustu.

Nastąpiła niezręczna cisza. Nikt nie wiedział, co powiedzieć, nikt też nie miał planu działania. Można było porozmawiać z Burmistrzem, można było przeszukać świątynię, ale nie zmieniało to faktu, że wszyscy utknęli w ślepym punkcie.

Milczenie przerwał Innocent.

- Przepraszam, że się wtrącę. Wiem, że jestem Noblemine od niedawna, ale… mam przeczucie, że za tym wszystkim stoi jakiś krasnolud…

Arveene nie wyczytała nic z jego twarzy poza wstydem i nieśmiałością, jaką okazywał na co dzień. Jednak jego słowa przypomniały jej o czymś bardzo ważnym.

Przypomniały jej o czymś, co jej się przyśniło…
 
Kaworu jest offline