Jan szedł obok towarzyszy podrzucając workiem z kulkami, które grzechotały wesoło. Sam wygwizdywał jakąś skoczną melodyjkę i dopiero układał sobie wydarzenia ostatnich kilku minut w głowie. Zawsze ostrzegano go przed "charyzmatycznością" sprzedawców. Gdyby tylko słuchał starszych, to teraz byłby cięższy o kilka monet a nie kulki do gry. Chociaż przywracało to beztroskie wspomnienia młodości za którymi tak tęsknił.
W budynku świątyni Jan poczuł się wyzwolony, czuł z murami jakąś wieź. Może chodziło o ich kolor, może o to uczucie bycia "bliżej" boga, a może po prostu to że była tak samo dziwna jak on. Jak zwykle nie zwracał uwagi na to co robią jego towarzysze i beztrosko oglądał poszczególne ołtarze. Dotknął dłonią rozświetlonych kamieni i uśmiechnął się do siebie, czując pod palcami ich ciepło. Na razie postanowił się nie mieszać do konwersacji. Chciał wybadać grunt i zobaczyć na czym stoją.
__________________ you will never walk alone |