Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2009, 18:58   #542
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzlem zmrużył oczy, odginając ostatnie gałęzie, które dzieliły go od polany. Widok rozświetlonego popołudniowym słońcem miasta budził podziw i nadzieję. Przynajmniej przez ten czas, zanim człowiek w zachwycie zaczyna dostrzegać mniej rzucające się w oczy szczegóły. W mieście panowała cisza i spokój, a mimo to wiało grozą.
Jeszcze tak niedawno, przed opuszczeniem miejskich bram, kapłan inaczej wyobrażał sobie przybycie tutaj. Może nie spodziewał się wiwatów, prędzej nieufności, otaczających ich zbrojnych, mnóstwa pytań, ale nie pustki. Wprawdzie wieści zbierane na trakcie przygotowały ich choć trochę do takiego widoku. Wszak karczmarz w jednym z przybytków od dawna nie widywał już zamieszkujących ten kraj istot, krążące armie nieumarłych, dziwne, niewyjaśnione wydarzenia dawały powody do zmartwienia. Mimo to, patrząc na rozległą polanę, stare, potężne vallen, trudno było uwierzyć w klęskę tak potężnej siły. Jeśli oni nie przetrwali, cóż znaczy pyłek, jakim jest ich drużyna.

Kapłan zatrzymał się na skraju miasta. Wpatrzony w górę na nadrzewne balkony i ścieżki. Mimowolnie przyłożył rękę do piersi, zacisnął na, schowanym pod habitem, czarnym medalionie swego bóstwa. Metal drżał, jak gdyby wibracjami chciał zestroić się z nagromadzonym tu złem, choć bardziej zdawało się prawdopodobnym źródłem drgań było ciało mężczyzny, napięte mięśnie, gotowe do uniku. Cisza, pustka. Mogły okazać się złudne, wróg mógł pozwolić im wejść głębiej, by po chwili zatrzasnąć pułapkę. Wystarczyłby niewielki oddział rozmieszczony na górnych tarasach, by wystrzelać ich szybko i skutecznie, zanim zdążyliby zawrócić.

-Mogli się wśród drzew bronić bardzo długo.-bezwiednie wypowiedział na głos swe myśli.

Jakiś czas przyglądał się szumiącym liściom. Oko nie wyczuło żadnego ruchu. Musieli zaryzykować, albo zawrócić. Druga z opcji już dawno przestała wchodzić w rachubę. Anzelm wsiadł z powrotem na konia i powoli wjechał w cień drzew. Z początku porozrzucane w nieładzie przedmioty mogły sugerować ucieczkę, lecz im dalej w głąb przeczucie to znikało. Ślady krwi, nawet jeśli cześć uciekła, okupiła to życiem i krwią pozostałych. Zastanawiające było tylko jedno. Gdzie podziały się ciała, nie pochowali ich uciekający, wątpliwe by zrobili to najeźdźcy. Anzelm czuł w kościach, że już niedługo mogą poznać odpowiedź. Tak samo jak mogą dołączyć do dziwnych czarnych malowideł na pniach vallen.

-Znów przybyliśmy o krok za późno.-podsumował krótko.-Wyparowali, zupełnie jak nasza czarodziejka.-dopiero po fakcie zreflektował się, iż wspomnienie rannej może zasmucić Fosth'kę.

-Przydałoby się rozejrzeć trochę, zanim postanowimy cokolwiek. Tylko ostrożnie. Spróbuję wejść na jedno z drzew, rozejrzeć się po okolicy.-szybko zmienił temat. Planował przejść na najwyższe drzewo w pobliżu. Stamtąd mógłby obejrzeć całą dalszą okolicę wraz z potencjalnymi zagrożeniami. Miał również nadzieję, z góry zlokalizować ważniejsze budynki. Każda osada miała ratusz, dom sołtysa, zamek lub świątynię, przy której ludzie zbierali się w chwilach trwogi. Jeśli szukać wskazówek, takie miejsce byłoby pierwsze w kolejności. W duchu wspomniał i przeklął Basta. Tchórz wreszcie miałby pole do popisu.
 
Glyph jest offline