Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2009, 20:26   #10
Gratisowa kawka
 
Gratisowa kawka's Avatar
 
Reputacja: 1 Gratisowa kawka ma wyłączoną reputację
Chciała utkwić w tej chwili na chwilę, aby potem ją wymazać i zacząć przygodę z księgą od nowa. Jego reakcja była nietrudna do przewidzenia, ale Anna nie myślała o tym. Myślała ciągle o matce. Dlatego też śmiech oprawcy zagłuszył ciche, zduszone łkanie które starała się przy okazji powstrzymywać. Zwiesiła głowę czekając tylko na śmierć. Nie myślała już o niczym innym, skoro po to przyszedł to niechby ją zabił, choćby i nie bez bólu, ten fizyczny była w spokoju w stanie znieść, jego kpiący śmiech także, tę sadystyczną przyjemność z pozbawiania życia, a może i... Jeszcze czegoś. Nie powstrzymała jęku.

Nie słuchała tego, co mówił. Ujrzała tylko, jakby przez mgłę, tę dłoń i usłyszała niewyraźnie swoje imię. Wcześniej być może nazwał ją inaczej. To nie było ważne. Wlepiła w niego wzrok i przymknęła oczy, szybko ulegając hipnozie po czym uniosła drżącą nieco dłoń. Zaraz potem, nadal wpatrzona w niego wirowała w tańcu którego nigdy nie znała, wsłuchiwała się w dźwięki muzyki której nigdzie nie było i miała przed oczami wizje, które zapewne były nierealne. Poczuła, jakby, ulgę. Nie mogła jednak tego opisywać, poruszała tylko ciałem, wpatrzona w te hipnotyczne oczy, niczym lalka którą ktoś pociągał za sznurki, a której umysł odpłynął daleko, przerażony konsekwencjami powrotu.

Te zaś przyszły, zaprawdę, niespodziewanie. Po zimnej dłoni pozostała garstka popiołu, oczy rozwiały się w szarawej mgle razem ze snem. Rzeczywistość uderzyła jak gumowy młotek i wywołała u Anny chwilowy atak paniki.

- A... - głos uwiązł jej w gardle. Druga dłoń była cieplejsza, ale zaczęła potrząsać jej ciałem niczym szmacianą tym razem laleczką. Kobieta nie stawiała w ogóle oporu, myślała tylko nad tym, co się stało. Oczy znowu zaczynały ją piec niemiłosiernie, uosobienie niebezpieczeństwa zniknęło pozostawiając puste miejsce dla rozpaczy w jej głowie. Łzy popłynęły same, rzewnie, zalały policzki i zaczęły kapać na podłogę.

- Co ty do cholery wyprawiasz ?!

Dopiero wtedy dotarło do niej to pytanie. Takie ludzkie jakieś, trochę z wyrzutem, jakby zrobiła coś złego. Zapewne zrobiła. Odwróciła powoli głowę w kierunku źródła dźwięku i obdarzyła mężczyznę naprawdę przerażonym spojrzeniem.

- Zamknij się - rzekła głośno i poczuła, że miękną jej nogi. Nie chciała nawet tego powstrzymywać, po chwili więc bolały ją kolana, gdy upadła na ziemię. Kręciło jej się w głowie, coś w tym czerepie jęczało i chciało wyjść. Uniosła drżącą, wolną rękę do góry i przeczesała palcami włosy, aby zacisnąć je w pięść i wyrwać sobie omyłkowo kilka kłaków. Zacisnęła powieki, teraz łzy moczyły koszulkę.

Najpierw znowu jęknęła, po chwili jednak ten jęk przerodził się w długi, nieartykułowany wrzask. Po prostu krzyczała i nie chciała przestać, przy czym zacisnęła palce na dłoni mężczyzny, którego nie chciała znać i nie miała zamiaru na niego patrzeć. To było zbyt wiele. Mógłby ją zabić i iść stamtąd, zrobiłoby się cicho. Mógł ją zostawić z tamtym, żeby mogła w spokoju zginąć z jego ręki. Taka bezcelowa śmierć, taka beznadziejna, taka... Taka śmierć.

Nieznajomy najwyraźniej nie miał ochoty pozwalać na takie zachowanie. Przynajmniej nie w tej chwili. Pochyliwszy się nad plączącą jedna dłonią uniósł jej twarz, a druga... wymierzył siarczysty policzek od którego jej głowa odskoczyła mocno w tył.

- Weź się w garść mała. Nie mamy czasu na takie wygłupy. Zmywamy się zanim Lilith przyśle tu porządki. Z jednym dam sobie radę ale cała zgraja to już inna historia.

Przerwała. W tamtej chwili ona chciała go naprawdę, z całego swojego serca, zabić. Jakby był odpowiedzialny za to wszystko. Cień zdrowego rozsądku podpowiadał jednak, że to nie on i całkiem możliwe, że ją... Uratował. Ale jakoś nie czuła, że to szczególnie ważny szczegół.

- Nie mówiłam ci, żebyś się zamknął? - warknęła wściekła. - Nie interesuje mnie to. Nie obchodzi. Mam to w dupie, rzyci, jak wolisz. Wynoś się.

- Nic mnie bardziej nie ucieszy jak wyniesienie się stad. Niestety, nie mogę cię tutaj tak zostawić, siostrzyczko, więc zbierz się do kupy i wstawaj.

- Może ciebie to nie rusza ale... - Mógł się domyślić co chciała powiedzieć. Przełknęła ślinę. - Po prostu mnie zostaw. I powiedz mi jeszcze raz "siostrzyczko" a się pozbieram na tyle, żeby ci dać w pysk.

Usta mężczyzny ułożyły się w lekki uśmieszek gdy usłyszał ostatnia uwagę. Cofnął się o krok po czym z zadziornym błyskiem w oku powiedział.

- Siostrzyczko...

Na te słowa nie wytrzymała. Dość, że... To jeszcze prowokował. Wstała dość szybko i, nie wierząc w efekt, wymierzyła mu policzek. Taki siarczysty. Z pięści.

- Po prostu stąd idź, rozumiesz?! - krzyknęła wściekła. Na nim jednak policzek nie zrobił ni najmniejszego wrażenia.

- Przyda ci się odpowiednie szkolenie droga siostrzyczko. W innym bowiem razie, nawet najsłabszy wampir da ci bez trudu rade. Teraz jednak bądź tak dobra i przestań się zachowywać jak histeryczka.

Nie patrząc na nią ruszył w kierunku szafy, by na chybił trafił wyrzucać jej starannie pookładane ubrania. Na koniec rzucił plecak i zaczął wszystkie opychać jak leci.

- Jak chcesz zabrać coś więcej, to lepiej się pospiesz. Masz na to najwyżej dwie minuty.

- Przestań. Po co mam stąd iść? - Spojrzała na pozostałości drzwi i przymknęła oczy. - Jestem histeryczką. I nie mam ochoty na jakiekolwiek zmiany.

Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Idiota. Debil skończony, nie miał pojęcia co jest. Zresztą, nie musiał, byle odszedł.

- A na śmierć?... - zapytał, jakby nie zasugerowała mu uprzednio odpowiedzi.

- Dlaczego nie? - zapytała, już nie wściekła a zrezygnowana. - Będziesz miał spokój.

Ostatnie wydusiła z pewnym trudem, jakby nie mogła znaleźć lepszego powodu. Reakcja mężczyzny była jednak trochę dziwna, zważywszy na jego wcześniejsze zachowanie.

- Moja droga, spokój to ostatnia rzecz jaka kiedykolwiek będę miał. Teraz najważniejszą dla mnie sprawą jest wydostanie cię stad zanim będzie za późno.

Zamilkł i przez chwile uważnie mierzył ją wzrokiem. Zesztywniała lekko. Wreszcie jednak odezwał się cichym głosem przepełnionym czułością:

- Przykro mi, Aniu. Gdybym wiedział, że można to wszystko zrobić inaczej, nigdy byś mnie nie poznała. Niestety nie ja o wszystkim decyduje. Masz, może ten list cię przekona.

Co rzekłszy, wyjął szarą kopertę z kieszeni kurtki i rzucił ja w stronę kobiety. nań znajdował się dość dziwny list, którego treść była jednak dla Anny, zważywszy na jej stan emocjonalny, mało ważna. Zlustrowała go wzrokiem i przeczytała nieco uważniej.

W twojej głowie panuje teraz pewnie niezły bałagan. Brawo za spostrzegawczość... Niestety nic nie mogę na to teraz poradzić. Ścigają mnie. Mnie podobno też. Nie wiem jak długo zdołam ich trzymać z dala od was i kiedy uda się nam znów połączyć. Altati... Że ę?
Dla własnego dobra spróbujcie zebrać się razem. Nie wiem kim jest nasz nowy wróg. Wiem tylko, ze jest potężny i nie przebiera w środkach by nas wszystkich zniszczyć. Przeklęta Meredith... Mogla to przewidzieć... Zresztą, może i wiedziała. Bogowie... Psiakość, rzekła w myślach.
Kończę. Istoty, które dostarcza wam ta wiadomość związane są ze mną przysługą. Pomogą wam na miarę ich sil, lecz przede wszystkim musicie liczyć na siebie.

I wtedy dodała sobie jeszcze jedno, z pamięci. Jakiś Sariel. Nie wiedziała dlaczego nagle zrezygnowała, ale zamrugała i złożyła list, powstrzymując ochotę na podarcie go. Jej wybawiciel mówił jednak.. Z jakąś dziwną troską. Jakby Anna faktycznie była jego siostrą, zabawne.

Westchnęła ciężko i spojrzała na rzeczy. Nie powinny się zmieścić w plecaku. Podeszła nań i zaczęła sama się pakować, nie patrząc na rozmówcę. Tylko segregowała ubrania pod kątem użyteczności i bujała lekko głową w rytm jakiejś zmyślonej przez siebie melodii.

- Dlaczego to wszystko miałoby mnie interesować? - spytała cicho. - Powinnam w spokoju dostać depresji i z nią przegrać, a tak niedługo zacznę myśleć o zemście. A to nie jest ważne... Pewnie nie zdążę zobaczyć mamy, ponieważ już musimy się zbierać. Spakowane. Chce mi się płakać. Chodźmy.
 
Gratisowa kawka jest offline