Ciągle zły przemierzał kolejne metry tunelu. "Jak mogłem tak wpaść?!" - upominał w myślach sam na siebie - "To było bardzo głupie..." - kontynuował. Myśli te przerwał czując, że koń powoli ustaje.
- Niech to szlag! - krzyknął nagle zeskakując z konia. Złapał mocno uzdę i zaczął prowadzić swojego wierzchowca. Jeśli chce go jeszcze kiedyś wykorzystać należy go teraz oszczędzać. Przemierzał korytarz w najszybszym możliwym tempie. W końcu doszedł do łukowatego przejścia. Przeszedł przez nie. Znalazł się w pomieszczeniu, które według mniemania Vanira było więzieniem, w którym znajdowali się tylko ludzie skazani na powolną śmierć. Pozamykani w celach musieli wyczekiwać przypływu, który przyjdzie po ich życie. Na widok ciał bardowi zbierało się na mdłości, lecz przemógł się i ruszył dalej niepewnym krokiem. Znalazł się na platformie, z której mógł obserwować całe pomieszczenie. Nad platformą znajdował się żyrandol. Na ścianie wisiał portret jakiegoś Lorda, lecz bard nie potrafił go rozpoznać. Na platformie na której stał dostrzegł również dźwignię dobrze przymocowaną do platformy. Będąc w tak zwanej "kropce" Vanir postanowił pociągnąć za dźwignię. "Chyba nie ma innego wyjścia" - myślał podchodząc do dźwigni. Mimo licznych obaw co do dźwigni pociągną ją gotów w każdej chwili uskoczyć, gdyby miałby zniknąć mu twardy grunt pod nogami...
__________________ Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu... |