Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2009, 16:13   #16
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Amx nie wyglądał na zbyt gadatliwego faceta. Przez całą drogę nie powiedział nawet słowa, nie uznając tego za zbyt konieczne. Zresztą towarzystwo szlachty i gadającego obcego odpowiadało mu średnio, chociaż nie dawał tego nikomu odczuć. No, może prócz znającej go nieźle Andi. Było mu zresztą zimno a okulary prawie przymarzały do twarzy. Ta planeta go irytowała, swoim zimnem i prymitywizmem w wielu względach. Zresztą jak ludzie myśleli tylko w jaki sposób się ogrzać, to jak miało się tu cokolwiek rozwinąć. Huczące maszyny nad jego głową jasno dawały do zrozumienia, że nie dążą do rozwoju technologicznego i zadowalają się tym, co tam ktoś kiedyś wymyślił. Amx był pewien, że wystarczyłoby trochę posiedzieć nad tymi silnikami, by zredukować hałas i spaliny.

Widok miasta go ucieszył. Miał dość łażenia, a plan rozdzielenia się uważał za świetny. Skinął głową, potwierdzając, że się na niego zgadza.
-Niech każdy rozejrzy się na własną rękę, potem obgadamy resztę.
Nie zawracając sobie głowy dalszym gadaniem i słuchaniem tych ludzi (i nieludzia), ruszył w stronę ich kwatery, owijając się płaszczem jeszcze szczelniej. Do jego uszu doszedł jeszcze teks biednego Hawkwooda, który nie miał nawet się gdzie schronić. Spotkał w życiu kilku szlachciców, ale ten był z nich najbardziej żałosny, niestety.

Do kwatery drogę mieli dość prostą, ale za to długą. A niezbyt mocno ogrzewane wnętrze jakiegoś starego budynku, w którym wynajmowali pokój, nie było niczyim szczytem marzeń. Dobrze, że chociaż mieli gdzie spać. Małe pomieszczenie zaopatrzone było w szafę, dwa niewielkie łóżka, stół, dwa krzesła i masę metalowych śmieci, walających się zarówno po biurku jak i w kącie. Andiomene zzuła buty i padła ciężko na jedno z krzeseł, zakładając nogi na stół, przy okazji zrzucając z niego kilka przedmiotów. Zagruchotały głucho po podłodze. Niemal jak na komendę, ożywił się zdezelowany robot w kształcie dużego kosza na śmieci. Zapiszczał i wypuścił małe kółka, przejeżdżając na środek pomieszczenia. Był w wyraźnie marnym stanie, brakowało mu kilka części, metal był poobijany a jeśli miał jakieś ręce to teraz były to tylko urwane kable. Kobieta westchnęła.
-Po cholerę wciąż trzymasz ten złom! Przecież jest zupełnie nieprzydatny!
Głos Amxa ociekał niewinnością i troską.
-Ale patrz, jak ładnie jeździ!
Uśmiechnął się do Andi, pierwszy raz od kilku dni. Potem wyciągnął się na łóżku, zapadając w krótką drzemkę. Tam na statku nauczył się tej niezwykle przydatnej zdolności.

Gdy się obudził, jego towarzyszka była już na nogach. Nawet nie wiedział, ile czasu przespał, pewnie niewiele, zbyt niewiele. Wstał jednak, zastanawiając się, do czego ich to wszystko doprowadzi. Nawet mu się nie bardzo chciało próbować zdejmować tych bransoletek, chyba, żeby mógł popróbować na czyjejś, na przykład tego całego Hawkwooda. Jeden trup w ich drużynce byłby całkiem na miejscu. Teraz tylko ponaciskał różne przyciski, ot, całkiem losowo, próbując wydobyć z zabawki jeszcze jakieś inne funkcje. Spojrzał na Andiomene.

-Nie można się z tobą nudzić. Najpierw strzelał do nas krążownik, potem próbował wysadzić porąbany kanibal a teraz to. Medyka bym poszukał, krew oddał. Może truciznę rozpozna.
-Nie wiem czy warto Amx... Myslałam nad tym i najprawdopodobniej nie będzie jej mozna zidentyfikowac prostymi sposobami.
-Się okaże, wystarczy odpowiedni sprzęt. Wszystko da się wykryć, wszystko da się naprawić, wszystko można rozbroić.


Wstał, rozglądając się za sprzętem. Rapier Andi wciąż wisiał na ścianie, nie brała go najwyraźniej. Pod ubranie wsadziła tylko pistolet laserowy. No i nóż sprężynowy, który udało się jej schować przed macankami tamtych buców od staruszka. Zawsze wiedziała jak to zrobić, skubana. A z drugiej strony była tak ładna, że przecież każdy mężczyzna chciał ją macać bardzo dokładnie, chociaż pewnie nie w okolicy butów. Zarumienił się w odpowiedzi na swoje myśli, szybko zakładając swoje okulary i zarzucając ciężki płaszcz na lekką, skórzaną zbroję, którą nosił na sobie. Pistolet mu zabrali tamci, ale w pomieszczeniu miał jeszcze shotguna, którego umieścił w starannie zrobionym uchwycie w wewnętrznej części płaszcza. Broń była dzięki temu niewidoczna, ale i łatwo dostępna. Owinął się szczelnie ubraniem i poklepał robota, niemal czule.
-Jak możesz w ogóle narzekać na Dinksa. Tam na statku nie raz nas ocalił!
Wyglądał na nieco urażonego, chociaż Andi znała go za dobrze. Przepuścił ją w drzwiach i znów wyszli na ten cholerny mróz. Marzył, by opuścić tą planetę.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 23-03-2009 o 16:45.
Sekal jest offline