Decyzja prawie podjęta, chęć działania dająca znać o sobie z coraz większą niecierpliwością i... nieoczekiwane pojawienie się jej. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak, nagle wyrosła przed nimi, pociągając lekko nosem i przecierając zapłakane oczka. Postawiła na ziemi swój koszyk i zagadnęła płaczliwym tonem:
- Przepraszam, czy panowie mogliby mi pomóc? Bo ja się zgubiłam chyba, od rana po lesie błądzę, cały koszyk co mi go mamusia dla babci przygotowała już zjadłam, i co ja teraz babci zaniosę? A mówiła mi mama „Katarzynko, nie trać, córeczko, czasu, leć do babci, do lasu. Idź prosto, jak ta ścieżka, nie zbaczaj tylko z drogi, bo tam w borze wilk mieszka, wilk okrutny i srogi! Słuchaj mojej przestrogi.”, ale jakiego wilka, ja żadnego wilka nie spotkałam nawet...
Zalała ich potokiem słów, które jakby wcale nie oczekiwały odpowiedzi. W swym rzucającym się w oczy stroju, niczym czerwona piłeczka tańczyła wokół swoisty bezładny taniec. Nie dość, że gaduła to jeszcze nad wyraz ruchliwa, obeszła ich z cztery razy, próbowała zajrzeć do bagażu, by na koniec zakrzyknąć, zapominając o wcześniejszych zdaniach: - A to co za posąg? Jaki dziwny... Czemu ta pani ma trzy ręce... ooo ta ręka się rusza chyba... - nawet jeśli by zauważyli, nawet jeśli przewidzieli, nie zdążyliby. Nie dała im szans. - Ciche kliknięcie zabrzmiało jak wybuch armatni w zapadłej nagle ciszy. - Ojej... bo mnie się tu wcisnęło coś na serduszku...
Gdy oni w końcu zdecydowali się wypuścić wstrzymane w piersiach powietrze, niezrażona dziewczynka majstrowała dalej przy drogowskazie. - A tu coś jest! Ale ja nie umiem czytać jeszcze... proszę – podała im zwinięty rulonik pergaminu. - Co tam jest napisane? Powiedzą mi panowie? Proszę, proszę! - zrobiła słodką minkę i poprawiła swój kapturek, by lepiej było widać jej wielkie oczy, w których malowało się dziecinne błaganie.
Spojrzeli po sobie. Czy mogli przeczytać to dziecku? „ Głowa smoka za dziewczynę. Północne ziemie króla Ćwieka. Czasu jest coraz mniej. Trzeciego listu nie będzie.”
Podpisu nie było i tym razem.
Nagły hałas odciągnął ich uwagę od pisma. Obejrzeli się za siebie. Dziewczynka stała przed zwykłym drogowskazem, kopiąc zawzięcie w pień drzewa, z którego był zrobiony.
- NO i gdzie się ta pani dziwna podziała? Przecież jeszcze przed chwilą tu była. No co to za żarty są? A co tu jest napisane, może jak do babcinego domku dojść? - pokazała na zaostrzoną deszczułkę wskazującą północny kierunek i napis głoszący : Królestwo Ćwieka – 5 km.
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |