Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2009, 19:03   #405
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Gdy elfka coraz dłużej zwlekała w Dirithu coraz więcej zbierał się gniewu i już nawet zacisną szczęki. To dlatego że drow nie lubił takich sytuacji. Wolał kiedy albo wrzała walka, albo oponenci ustępowali szybko, bo z takimi stawiającymi się nie wiadomo co zrobić. Znaczy sie Dirith wiedział co się z takimi delikwentkami robi, jednak póki co bardziej potrzebował jej żywej aby mogła uwolnić syna hrabiego, żeby później szybciej pozbyć sie klątwy. Jadnak nerwy mrocznego elfa wisiały już na włosku kiedy elfka ponownie się odezwała odpuszczając.
W odpowiedzi Dirith zaśmiał się lekko.
- A czy walka i zarzynanie przeciwników nie jest czymś dobrym? - dodał jeszcze z uśmiechem na twarzy, jakby nawet nie spodziewał się innego traktowania przez mieszkańców powierzchni.
Jednakże nie do końca był zadowolony z tego, że syn hrabiego nie pókdzie z Watachą. Wolał go mieć na oku, aby mieć pewność coby młodzik pomógł w dostaniu się do maga z krzyżem na czole.
Następnie ruszył z Watachą dalej, jednak jak zwykle szedł trochę na uboczu. Kiedy szedł szlakiem czasem przymrużał lekko oczy, jakby słoneczna pogoda niezbyt odpowiadała drowowi.
Po dotarciu do bramy jak zwykle nie był zadowolony, że straż wypełnia swoje obowiązki i czepia się każdego wchodzącego domiasta zasypując go stertą pytań.
- Co was sprowadza do miasta?
- To akurat nie jest wasza sprawa. - odpowiedział szybko, a następne pytanie przemilczał od razu odpowiadając na kolejne.
- Tyle ile będzie trzeba.
- Broń, coś do oclenia...?
- Nie widać? - rzucił od niechcenia po czym skinął głową w stronę jednego z sejmitarów.
Kiedy już w końcu udało się wejść do miasta, elf rozejrzał się z niesmakiem oglądając miejski tłok. Gdyby to był tłok przeciwnikó, to jeszcze by się uśmiechnął, ale skupisko mieszkańców powierzchni, i to w dodatku wolących przegadać swoje życie zamiast działać stanowczo to zdecydowanie nie było najlepsze miejsce dla Diritha.
Jednakże postanowił się w miarę kontrolować, gdyż jednak zdjęcie klątwy było dla niego priorytetem.
Po chwili spojrzał na coś co zdawałoby się pałacem.
- To wypadałoby chyba złożyć temu całemu hrabiemu wizyte. - od niechcenia rzucił do reszty, po czym ruszył w stronę pałacu. - Mam nadzieję, że tamten młodzik już dotarł.
 
eTo jest offline