Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2009, 21:50   #13
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ardahil siedział w siodle jak worek kartofli, pozwalając koniowi nieść go przed siebie. Cały schował się pod wyciągniętą skądś peleryną, głowę opuścił, wzrok wbił w siodło i mamrotał pod nosem modlitwy. A w każdym razie to pozwalał słyszeć tym, którzy nadstawiali ucha. Z małym wyjątkiem słów "ulewa chędożona", które nie bardzo kojarzą się z codziennymi modłami.
Z zadumy wyrwał go tętent kopyt. "Komuż to się spieszy?" pomyślał i podniósł głowę w samą porę, by zobaczyć kawałek przed sobą biegnącego konia, który najwidoczniej wypowiedział służbę swojemu jeźdźcowi. Ardahil przechylił się w siodle i zręcznie chwycił wodze rumaka. "Zły pomysł, teraz cały zmoknę." pomyślał czując na obnażonym przedramieniu zimne krople.
- Bardzo, bardzo zły pomysł. - mruknął pod nosem uświadamiając sobie, że właśnie wisi między dwoma końmi jadącymi w przeciwne strony, ponad czymś co było błotem, a skojarzenia nasuwało znacznie gorsze. Na szczęście koń chyba zadowolił się jedną osobą zmieszaną z błotem i szybko się zbliżył, pozwalając Ardahilowi się podnieść. Mężczyzna przyjrzał się uważniej zwierzęciu, zwracając baczną uwagę na wszystko co niosło i pogładził je po szyi.
- Hej tam! Kto zacz?! - głos Jas... Jaś... barda zwrócił jego uwagę na ludzi, do których się zbliżali.
Tom się nacieszył koniem westchnął w duchu. Niespiesznie zbliżał się do pozostałych.
"Kennet, tak? Niech Ci będzie, żeś Kennet i niech Ci będzie, że Twoja towarzyszka spadła z konia, a Ty się o nią troszczysz. Niech Ci będzie, ale tylko dopóki się nie spotkamy w lepszych warunkach, bo wtedy mogę chcieć Ci zadać kilka pytań. Albo jeszcze lepiej jej." myślał, uważnie przyglądając się całej piątce.
- W taką pogodę to i nie dziwota, że się koń pośliznął i strącił jeźdźca. Trza siedzieć po gospodach, a nie wałęsać się po traktach, powiadam. Ale cóż, gdy ważniejsze sprawy niż wygoda w świat pchają. Jakby co opatrzyć trzeba, to znam się trochę na tym, nie wahajcie się prosić - powiedział. Podjechał do stojących w błocie ludzi, podprowadzając konia tuż obok kobiety, sprawdzając czy "pomagający" jej mężczyzna da się od niej oddzielić. Rzucił mu lejce, ukłonił się w stronę niewiasty, szukając jej spojrzenia i natychmiast spiął konia, ruszając dalej. Odwrócił się jeszcze w stronę drugiego jeźdźca. "Tak, Twoją mordę sobie zapamiętam jeszcze lepiej." pomyślał, bawiąc się niby od niechcenia swoim wisiorkiem. "Aha! Zauważył. Fajny płomyk, co? To teraz już wiesz, żeś macał miecza przy słudze Kreve, a my łatwo nie zapominamy takich nicponiów." myślał z satysfakcją coraz bardziej oddalając się od napotkanych podróżnych, a coraz bardziej zbliżając do swojej... drużyny. No cóż, lepsza taka niż żadna.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline