Wątek: Bogowie Olimpu
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2009, 21:10   #7
Rusty
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
Dionizos stanął na wysokości zadania. Wszystkie te przekąski, które w tak przyjemny sposób drażniły kubki smakowe Apolla, niemal pozwoliły mu zapomnieć o Olimpie. Trudno było jednak od tak pozbyć się myśli o tej niemalże upokarzającej sytuacji, w której obecnie się znajdował. W tej chwili wolał się jednak skupić na najrozmaitszych potrawach, które hipnotyzowały go swymi kolorami i zapachami. Większość rzeczy, po które sięgał trafiały wprost do jego ust. Nie ulżyło to jednak trzymającej talerz dłoni. Nim doszedł do wniosku, że jest już najedzony. Na niewielkim naczyniu znajdowało się niemal tyle samo ile przed momentem pochłonął. Westchnął cicho i rozejrzał się po sali. Pierwszą osobą, którą dostrzegł był Hermes. Nie lubił go. Prawda była jednak taka, że nie przepadał tu za nikim. Niespecjalnie przejął się więc tym faktem. Patrzył tak przez chwilę na swego „kolegę po fachu”. Oczekiwał, że uraczy go jakąś sztuczną miną, albo po prostu nie miał nic lepszego do roboty, trudno było mu zdecydować. Patrzył tak przez moment z jedną wielką pustką w głowie. Miłą i ciepłą pustką, z której ktoś jednak jakby na złość musiał go wyciągnąć.

Przyjrzał się nieobecnym wzrokiem mężczyźnie, który stał tuż obok niego. Wszystko co wydarzyło się do tej pory było dla niego niczym ulotny sen. Na całe szczęście Helios był jedyną osobą, której nie kojarzył tu z wyglądu. Szybko doszedł do wniosku, że ma do czynienia z nowoprzybyłym inspektorem. Prawdę mówiąc, nie robiło to na nim większego wrażenia.

- Nie przedstawiłeś się. – Trudno cieszyć się zdecydowanym głosem, kiedy nadal myśli się o tym, że po kolana sięga nam góra łajna.
- Głupio myśleć, że choć przez chwile zwracałem uwagę na całe to zamieszanie, które tworzy się wokół tak szacownej figury.

Zdawało mu się, że już na dobre powrócił do świata rzeczywistego. Nie odmówił więc sobie dokładniejszego otaksowania mężczyzny. Kolejny powód do irytacji – był taki wysoki. Nigdy nie przypuszczał, że nawet czyjś wzrost może popsuć mu humor. Sam nie należał do niskich ludzi i choć między nim, a Heliosem było nie więcej niż jakieś siedem centymetrów. Apollo zmuszony był zadzierać głowę by utrzymać kontakt wzrokowy. Zmęczony całą tą sytuacją postanowił usiąść.

Znudzony sięgnął po kilka winogron, które poprzednio umieścił na swym talerzu. Gryzł powoli, nieustannie wpatrując się w niewyróżniające się niczym szczególnym nic. Miał mieszane uczucia co do instruktora. Jego spóźnienie i zachowanie wskazuje pewnie, że jest zbyt zarozumiały by stwarzać problemy przy próbach jakiejkolwiek manipulacji. Trudno było się więc dziwić zainteresowaniu Heliosa jego osobą. Było mu jednak wszystko jedno, zwłaszcza, że swym towarzystwem uraczyło ich jego siostra. Artemida zawsze pojawiała się nieproszona. Wolał jednak jej wścibski nos niż wszystkich tych trzymających się na uboczu. Ukochać do tego stopnia rolę bezradnego obserwatora. Tak, to zdecydowanie jeden z najgorszych stanów, do których można było się w odczuciu Apolla doprowadzić. Wrócił jednak do inspektora. Wraz z myślą, że wszystko to może okazać się nad wyraz zabawne, na jego twarzy zagościł uśmiech. Jednego był pewien, komuś kto ponad wszystko nienawidzi siebie, nie sposób zagrać na ambicji. Nim jednak zabrał głos, wysłuchał swojej siostry i machnął delikatnie dłonią. Doskonale znała ten i setkę innych jego gestów, tak uniwersalny, a w jego wydaniu tak jednoznaczny – „Głupia dziewczynka”.

- Skarbem starców jest ich drogocenny konserwatyzm. Jak na złość to zadanie wymaga choć odrobiny inwencji. – Klasnął i wstał z krzesła, tym samym kładąc dłoń na ramieniu gościa z Nibiru.
- Sekretem jest muzyka. Ludzie potrafią zdobyć jedzenie, potrafią walczyć, potrafią poznawać otaczający ich świat. Jednak jedyną muzyką, która dociera do ich uszu jest ta tworzona przez tą dziką planetę. Kiedy dla nich gram, wszystko co ich otacza staje się świadectwem mej boskości. – Zaśmiał się i strzelił kilkukrotnie palcami do rytmu. Mimo wszystko nie brzmiał jak ktoś o wątpliwej orientacji seksualnej. Kiedy wypowiadał te słowa jego głos stał się zdecydowany i wyraźny.
- Traktują mnie jak uosobienie samego Słońca. Lecz nie jako potęgę zdolną spopielić wszystko, co na tyle pozbawione wyobraźni by się do niej zbliżyć. Raczej jako uosobienie bezpieczeństwa. Jestem dla nich przeciwieństwem pełnej strachu nocy. – Wpatrywał się przez chwilę w oczy swego rozmówcy z wręcz niepokojącą intensywnością. - Mam wrażenie przyjacielu, że i ty mógłbyś być dla moich podopiecznych niczym tak ukochane przez nich Słońce.
 

Ostatnio edytowane przez Rusty : 29-03-2009 o 22:37.
Rusty jest offline