Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2009, 00:54   #23
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Sebastian szarpnął. Benet również. Samosąd ich nie interesował. Wysoki mężczyzna o dumnym spojrzeniu był jednak po pierwsze zdecydowanie silniejszy, a po drugie bardziej zdeterminowany od karła i ten musiał w końcu puścić. Czy to jednak za sprawą złośliwości, czy wręcz przeciwnie, czyichś celowych intencji, odgłos darcia torby wystraszył wysokiego na tyle, że również puścił zaraz po Sebastianie i jedyne co obaj mogli zrobić, to patrzeć jak torba nienaturalnie obłym lotem nijak nie zbliżonym do paraboli, ląduje w ręce starca o nieprzyjemnym spojrzeniu.

Karzeł widząc tak bezsprzecznie umiejętny i odważny pokaz czarostwa, wycofał się przezornie do tyłu omal nie wpadając w kupę cuchnącej mieszaniny błota, wymiocin i nienaturalnie stopionego ciała czegoś co jeszcze dziś rano stanowiło pastucha Alfredo. Fakt, że taki był właśnie efekt święcenia tej karykaturalnej abominacja nie specjalnie zaskoczył karła, który z pewnego rodzaju satysfakcją patrzył na przerażony tłum. Ludziom się tak często wydawało, że byli nienaruszalnie normalni. Lepsi od tych, którzy odstają. A tu proszę. Trzask, prask i nim się obejrzysz, masz zęby w dupsku jak się patrzy. Co prawda obity pastuch, a może raczej stwór którym się stał, musiał przeraźliwie cierpieć na skutek przeprowadzonych egzorcyzmów sądząc po nieludzkich wrzaskach, Sebastian jednak nie mógł się powstrzymać od poczucia pewnej zawodowej ciekawości, jak u licha można było coś takiego osiągnąć...

Iluzja ognia była umiejętna, ale nic poza tym, choć dało się wyczuć, że była zaledwie kroplą w morzu możliwości magów...

- Ale z ciebie niedojda karle – mruknęła starucha, która też postanowiła trzymać się nieco na uboczu. Co innego gdyby rzeczywiście czerń miała mnicha męczyć. – Teraz nie dość, że nie ma kuli, to i moją torbę żeś zaprzepaścił - Patrząc teraz na dwóch tajemniczych mężczyzn, którzy okazali się przynajmniej pośrednio przyczyną całego zajścia, dziwnie międliła coś dolną żuchwą szczęki. Ich pokaźne brody i roszczeniowe maniery przypominały jej raczej śmierdzących bojarów z rusi niż jakichś magów. Jednak i na niej pokaz sztuki zrobił wrażenie, bo nie odwracała od nich wzroku.

- Na starość to wam się chyba na oczy babko rzuciło - odparł strząsając z nosa grudkę błota, które teraz gęsto okrywało mu całą twarz. Żyzne, czarne ziemie Szwarcwaldu sprawiły, że nocą rzeczywiście można by teraz wziąć karła za diabła jakiegoś - To przez to, że ten szlachciura z baczkami nie kupił tego waszego bajania. Ależ się zacietrzewił. Po rożen już sięgał... a zresztą mam wrażenie, że dobrze wyszło. Bo tak to by mnie tam sponiewierali więc o kuli możemy zapomnieć. Cwane żydowiny, czy tam inne swoją drogą. I chociaż sztuczka z ogniem to akurat banał, jak się ma trochę prochu, to ta lecąca torba nie wspominając już o nieszczęsnej paella Alfrediana, która jak mniemam też była z początku ich dziełem, choć chyba niecelowym, póki braciszek nie doprawił... - urwał drapiąc się niepewnie po głowie i próbując samemu uporządkować szybko napływające do głowy myśli - Co myślicie babko? Dobrze by się było zwiedzieć co to za jedni, bo ja o nich jako żywo nie słyszałem.

Galina przez chwilę nie odpowiadała. Miała wrażenie, że nazwisko tego starszego gdzieś się jej już obiło o uszy. Może na Bocken? Jej zorana bruzdami i pokryta plamami wątrobowymi skóra zmarszczyła się jeszcze bardziej, gdy babina bez większego sukcesu próbowała ułożyć coraz częściej panujący w jej głowie chaos. Zaczynała się nawet łapać na tym, że miewa problemy z odróżnianiem wspomnień od wizji, które nigdy nie miały miejsca.
- Ano dobrze by było... Szelma by się zdał ku temu... - rzekła Galina i wiedząc, że najpewniej nic to nie da, rozejrzała się po okolicy z czarnym pupilem. Po chwili z przekąsem dodała – Tylko, że jak zawsze gdy go potrzeba, przepadł gdzieś zapchleniusz zawszały. Wróci pewnie jak nic mu się złowić nie uda... Pozostaje poczekać, na to co postanowią, zabrać moją torbę i potem się za nimi zakraść. Teraz nie ma się co wychylać... Ba ja to nawet chętnie karzełku popatrzę jak teraz klechy będą tym dwóm pomstować ogniem piekielnym.

Galina zarechotała brzydko gdy oboje cofnęli się jeszcze parę kroków obserwując uważnie wydarzenia na skraju lasu. Karzeł tylko podszedł do stojącego zaraz obok poidła, w którym szybko obmył ręce i twarz.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline