Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2009, 00:17   #33
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Urzędnik słysząc znajome nazwisko uniósł brwi w zdziwieniu. Odwrócił się i chwycił ciężkie tomisko zalegające na pobliskim stole.

- Masseri… Masseri – szukał palcem odpowiedniego fragmentu. Gdy go odnalazł, począł czytać, szepcząc coś pod nosem. Udało wam się wyłapać tylko słowo „Daishan”. Po chwili uniósł wzrok i dokładnie przyjrzał się Duncanowi.

- Szlachetny Panie – zawahał się - zgodnie z obowiązującym prawem, zmuszony jestem przypomnieć, iż podawanie się za szlachetnie urodzonych karane jest na Malignatiusie śmiercią.

Odczekał przepisową chwilę. Nie widząc jednak oczekiwanej reakcji, kontynuował.

- W takim razie serdecznie witamy. Jako przedstawiciel szlachetnego rodu nie podlega Pan kontroli osobistej. To samo tyczy się świty Jaśniepana. Zmuszony jestem jednak prosić o słowo honoru, w sprawie wnoszonej broni. Dopuszczona jest tylko biała broń pojedynkowa.

Po otrzymaniu odpowiedzi, dał znak jednemu z żołnierzy. Ten wprowadził was głębiej do więziennego kompleksu. Wyraźnie widać było, iż to skrzydło przeznaczone jest tylko dla drobnych przestępców. Strażników było niewielu, a jeśli już jacyś się zdarzali, najczęściej byli wyraźnie rozleniwieni. Prowadzący was żołnierz w końcu wskazał krótki korytarz mieszczący sześć cel. Między nimi przechadzał się bogato ubrany starszy jegomość z Decadosów. Za nim ciągnęła świta złożona z trzech kłaniających się nieustannie służących. Starszy Pan od czasu do czasu przystawał przed jedną z cel i dokładnie obserwował jej mieszkańca, głośno przy tym cmokając. Czasem dzielił się też jakimiś spostrzeżeniami, co wywoływało zgodne potakiwanie wśród jego świty.

Żołnierz wskazał wam jedną z cel. Na szczęście szlachcic w tym momencie nie wydawał się nią zainteresowany.

- Gregorij – powiedział do was i odszedł.

Mieszkaniec celi zauważył wasze zainteresowanie. Uniósł głowę i dokładnie zmierzył was wzrokiem. Sam był mężczyzną w średnim wieku o długiej, zaniedbane brodzie i takich samym włosach. Na sobie miał znoszony, brudny uniform pozbawiony jakichkolwiek oznaczeń. Gdy podeszliście do jego celi, powstał i oparł się o kraty.

- No, no… cóż widzą moje oczy. Stary, dobry żołnierski krok! Ach nawoziliśmy się swego czasu takich jak wy. Nie mówcie mi tylko, że szykuje się jakaś nowa wojna i szukają po więzieniach mięsa armatniego?

- Za jedyne 200 feniksów dostaniecie jednego z najbardziej doświadczonych pilotów w tej części Znanych Światów! Starczy, że podpiszecie odpowiednie papiery i możemy ruszać w kosmos.

- Co? Licencja na kolonie karne? Tak… – zastanowił się chwilę – lataliśmy tam swego czasu. Niby do kolonii trafiają wojskowe transporty z zaopatrzeniem ale to nie starcza nawet, by wykarmić połowę z tych biedaków. Na szczęście więźniom często udaje się wykopać jakieś klejnoty lub cenniejsze rudy i z chęcią zamienią je na wszystko czego im brakuje. O dziwo strażnicy pozwalają im na drobny handel. Pewnie dlatego, że mają z tego spory procent… Często sami strażnicy też coś kupują. Dobrze zawsze sprzedawało się tłuste mięso, najlepiej z Aarlu, tani tytoń i wytrzymałe ubrania. Czasem dało się też sprzedać jakieś sztuki do magicznych latarni i lekkie książki. Nie jest to najbardziej opłacalny interes ale da się na tym dorobić, jeśli robi się to dodatkowo do normalnego handlu.

- Licencja? Nie jest imienna… Nasza jest ważna jeszcze dwa lata. Jeśli tylko na tym was zależy, to chętnie przekaże ją wam, gdy mnie stąd wydostaniecie. Sam najchętniej zostałbym na planecie. Mam tu pewne plany…

Waszą wymianę zdań zauważył starszy jegomość. Podszedł zainteresowany i spojrzał wgłąb celi.

- Hoho! - przyklasnął ciężkimi od pierścieni dłońmi - Jaki ten żywy. Aż hm... tryska energią! - oblizał się lubieżnie spoglądając na więźnia - I te bujne włosiska na jego słodkiej buźce. No patrzcie patrzcie, a jak poprzednio tu zaglądaliśmy, to udawał półmartwego. Zdecydowanie lepszy od tej nudnej reszty! Amandzie! Bierzemy go! Zapisz numer celi! - zwrócił się uradowany do jednego ze służących.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 31-03-2009 o 02:32.
Tadeus jest offline