Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2009, 01:04   #26
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Niemal wpadł do poidła usłyszawszy za sobą tubalny głos księdza. Zamiast tego umoczył tylko rękawy do połowy łokci w mętnej wodzie, próbując złapać równowagę. Gdy się odwrócił, miał okazję akurat stanąć naprzeciw wielkiego niczym zaszpuntowana beczka rumu, brzucha duchownego. Odsunął się kawałek na bok pod uważnym spojrzeniem niechcianego rozmówcy i aż skrzywił w obrzydzeniu na samą myśl o tym ile razy bardziej odrażający musiał być wkład księdza od wkładu owej beczki. Choć wyporność zapewne podobna... Spojrzał tylko z obawą, na trzymaną przez księdza lagę jakby nie do końca przekonany jego szczerości i dopiero po chwili usłyszawszy z czym tak naprawdę duchowny przyszedł, odrzekł:
- Znowu ja! - wskazał siebie przykrótkimi rękoma z oburzonym wyrazem twarzy – Znowu moja wina! A nawet jak nie moja, to na pewno ma coś ze mną wspólnego! Ty ojcze chyba zaiste uważasz, że jak człek skarlały, chorobą ciężką dotknięty, to na pewno diabeł mu za kołnierzem siedzi. A bodajby was!

To rzekłszy już chciał odejść, ale ksiądz swą pokaźną sylwetką zastąpił mu ponownie drogę. Z drugiej strony ucieczkę nadal blokowało poidło, a Cristobal nadal milczał uśmiechając się nieubłaganie tą swoją dobroduszną gębą. Sebastian zmarszczył nos i westchnąwszy ciągnął dalej z rezygnacją:

- No dobrze. Powiem co wiem. Ale to musi zostać tajemnicą między nami ojcze Cristobalu. Za tą wiedzę niegdyś ludzi żywcem palono... - westchnął ostatni raz i zaczął opowiadać cały czas żywo gestykulując, momentami robiąc pauzy, a co jakiś czas również gwałtownie podnosząc ton - Zna ksiądz historię braci dulcynianów i ich krwawy koniec sprzed prawie trzystu lat? No. Otóż nieco później w Anglii istniał znacznie mniejszy i diablo... tfu!... dużo bardziej radykalny odłam tego bractwa. - skinął na księdza by ten schylił się do jego wysokości i dopiero potem szepnął konfidencjonalnie - Bracia filodaputianie. Głowa tego bezbożnego zakonu, Filodaputyn z Aylesbury, wyznawał skrajne ubóstwo i absolutny brak czystości ciała, która jakoby była w sprzeczności z moralnością człowieka. Ponadto łączył to z heretyckimi celtyckimi tradycjami spożywania swoich zmarłych. Ówczesny angielski król, Edward IV z Yorku, pod groźbą, którą podobno sam papież wystosował, kazał otoczyć klasztor, w którym ukrywali się filodaputianie, wziąć szturmem i po wymordowaniu wszystkich, spalić. Mówi się, że Filodaputyn natenczas pod natchnieniem samego złego spisał księgę, w której zawarł całą zgromadzoną wiedzę o starych celtyckich zaklęciach. Powiadają, że księga ta zaginęła, ale jakieś kilkanaście lat temu Adrian Winchester, teolog z Cambridge ogłosił, że odnalazł ją. Nie wiadomo, czy to prawda, ale od tej pory z wiernego poddanego króla zmienił się w zgorzkniałego i niebezpiecznego dziwaka. Założył stowarzyszenie filodaputystów. Nie znam ich ideologii, ale mówi się, że wszyscy członkowie żyją ze sobą w grzesznych, sprzecznych z naturą stosunkach. Zgroza wielka. - Sebastian prawie widząc to co opowiadał, skrzywił się jakby zjadł właśnie wyjątkowo niedojrzały owoc granatu - Myślę, ze skoro ich tu spotkaliśmy, to znaczy, że mogą stać za tajemniczą śmiercią sługi bożego z pobliskiego Neustadt Zachariasza Ursyna wielkiego zwolennika kontrreformacji. Tam też zresztą chyba przyłączył się do nas ten wymuskany szlachcic, co tak wpatruje się w tego drugiego brodacza. Widzicie ojcze Cristobalu? - wskazał przemoczonym rękawem Beneta - Jak łypie na niego obleśnie? Aż mdli. Głowę daję, że i on jest filodaputystą i mieli się tu spotkać. Pewno go jeszcze z nimi zobaczymy... Kto wie? Może to nawet on zabił Ursyna? Może jeszcze kogoś zabije? Źle i im i jemu z gęby patrzy księże Cristobalu. Dobrze by było ich, a przynajmniej jego biskupowi pokazać... Nie pytajcie skąd to wiem. Po prostu dużo wędruje i ucha nadstawiam na dziwy większe niż ja sam.

Skończywszy przełknął w końcu ślinę w suchym gardle. Nie spoglądając na księdza rzucał, Benetowi i dwóm magom podejrzliwe spojrzenie, jakby sam coraz bardziej wierzył w tę opowieść.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline