Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2009, 15:31   #86
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Lepiej będzie jeśli będziesz trzymała się z tyłu… kapłanko. Na pewno potrafisz się bronić, ale wolałabym cię mieć za plecami.

- Jak sobie zyczysz...

Co prawda sama uwazala, ze lepiej by bylo gdyby to ona szla pierwsza, ale nie miala zamiaru sprzeczac sie z elfka. Szczegolnie z uzbrojona elfka. Rzuciwszy ostatnie niepewne spojzenie na milczacego wciaz mezczyzne, ruszyla za kobieta. W koncu powiedziala, ze woli ja miec za plecami. Nie wspominala o tym, ze Ave ma jeszcze poczekac na elfa i isc calkiem z tylu.. Prawda?
Miasto przedstawialo soba straszliwy widok. Wszedobylska mgla tlumila wszelkie odglosy sprawiajac, ze kaplanka z kazdym kolejnym krokiem tracila swoja pewnosc siebie. Te wszystkie ciala porozrzucane wokolo, ruiny domow, w ktorych do niedawna mieszkali, jedli i kochali sie ich mieszkancy. Wszystko to zniszczone, splugawione przez zlo. Ktos powinien poniesc za to kare, a ona miala nadzieje, ze dane jej bedzie byc jedna z tych, ktorzy ta kare wymierza.
Dotarly wreszcie do ratusza. Jak sie okazalo w sam raz by zobaczyc jak grupa istot wchodzi do srodka. Byl wsrod nich czlowiek, a reszta... Tak, to musialy byc krasnoludy.

- Stać!

Vanya krzyknela, a nie doczekawszy sie reakcji z ich strony ruszyla za nimi. Averre nie czekala dlugo z decyzja czy zostac sama przed ratuszem i czekac na tamtego elfa, czy tez podazyc za swoja dotychczasowa przewodniczka.
Ratusz przedstawial soba podobny widok co wszystko w tym pieknym kiedys miescie. Gruz, fragmenty kolorowych witrazy, kawalki belek i zalosna resztka czerwonego dywanu, ktora ledwo bylo widac spod kamieni.
Vanya zdazyla juz zadac pytanie, ktore i ja nurtowalo. Co sie stalo z tym miastem? Czy wszystko to bylo wina tej dziwnej poswiaty? Czy, nawet nie chciala o tym myslec, ta niszczaca moc objela tez tereny poza miastem? Co sie stalo z kaplankami i swiatynia?
Z ponurych rozmyslan wyrwalo ja zachowanie jednego z ludzi, ktory nagle padl przed kims, kto wygladal na maga i zaczal blagac o... picie. Jak mozna byc takim okrutnikiem zeby zmuszac kogos do takiego ponizenia?! Przeciez sa towarzyszami. Co z tego, ze przypadkowymi?! Czujac, ze nie zniesie wiecej widoku lezacego, ruszyla w ich strone.

- Na Absinthe! Co z ciebie za czlowiek?!

Wykrzyknela pod adresem tego, ktory stal. Karcace spojzenie brazowych oczu jasno dawalo do zrozumienia co sadzi o takim posteppowaniu. Jednoczesnie przyklekla przy biedaku i wyszukawszy w torbie buklak z woda wisniowa podala go mezczyznie.

- Dobrze sie czujesz? Nic ci nie jest? Pomoc ci wstac?


- Lepiej tego nie rób...

Przestroga wypowiedziana zostala przez czlowieka, ktory stal z krasnoludami.

- Ale dlaczego?

- Nie sądzę, by o to mu chodziło...


Czujac, ze zaczyna coraz mniej rozumiec z zaistniales sytlacji odwrocila sie w strone lezacego.

- Chce ci sie pic... Prawda?

Nim jednak padla odpowiedz na pytanie, Ave zmuszona zostala do uslyszenia wymiany zdan pomiedzy Vanya, a ... Keithem. Wymiany zdan dosc wyraznie opisujacej stosunki jakie od jakiegos czasu panowaly pomiedzy elfami, a ludzmi. Bedac przedstawicielka obu tych ras wyjatkowo bolesnie odczowala wszystkie te niesnanski i wzajemna wrogosc. Szkoda, ze nawet w takich chwilach caly ten brud musial wyjsc na wierzch.
Vanya najwyrazniej calkiem powaznie szykowala sie do ponownego wyruszenia w miasto pelne potworow. Czujac sie niejako zwiazana z ta wojownicza elfka, Ave wstala z kleczek i zrobila kilka krokow w jej strone. Proszac w myslach boginie aby odpowiedz byla odmowna, zapytala.

- Chcesz zebym ci towarzyszyla?

- Jeśli nie chcesz to nie musisz - stwierdziła, uśmiechając się łagodnie. - Wszystko zależy od twej woli.

Starajac sie nie podskoczyc z radosci, odetchnela z ulga. Zaraz jednak przyszwedaly sie wyzuty sumienia mowiace cos o zostawianiu samotnych towarzyszy wyruszajacych na pole bitwy. Nie wiedzac juz co robic odwrocila sie do Keitha i zapytala.

- Przyda sie wam moze kaplanka?

Miala nadzieje, ze jego niechec nie rozciaga sie na polelfy. Gdyby bowiem bylo inaczej nie mialaby innego wyboru poza ruszeniem z Vanya.

- Oczywiście - powiedział. - Będziesz mile widziana. Każde wsparcie będzie dla nas niezwykle cenne.

Czujac, ze jednak zdradza towarzyszke, usmiechnela sie do mezczyzny skinieniem glowy dziekujac za zaproszenie. To, ze bylo nieco.. wymuszone nie mialo tu przeciez wiekszej roznicy.

- Zatem pozwolcie, ze sie przedstawie. Jestem Averre Stinnill, kaplanka bogini Absinthe.

Zadoscuczyniwszy formalnoscia odwrocila sie do elfki.

- Niech Absinthe ma cie w swojej opiece i prowadzi swietlistymi sciezkami abys bezpiecznie dotarla do celu. Gdziekolwiek by sie on nie znajdowal.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 01-04-2009 o 15:53. Powód: Kermi :P
Midnight jest offline