Kiti wolała nie wspominać reszcie jak skończył się pomysł z łaźnią. No ale przynajmniej była czysta, tyle że zmarznięta. Ale elfy przywykły do takich kąpieli. Jedynie plamy z krwi hydry nie zamierzały zejść z ubrania. Kiti zajrzała do baru, o tej wizycie też wolała nie wspominać. Bar był ciekawym miejscem.
A już na pewno nie zamierzała wspominać o sposobie w jaki zarobiła tam trochę grosza. Nie było to nic zbereźnego co prawda ale i tak nie było to cos o czymś warto gadać ze znajomymi.. Pewnie i tak miejscowa gazeta opisze to z pikantnymi szczegółami...
Kiti krążyła po mieście szukając reszty drużyny.
„Skądś wiem, ze będę tego żałować...”
Usunęła się z drogi, miejski patrol galopował ulicą.
„A tych co ugryzło? Ale szczęściara! Ja też chciałabym mieć wierzchowca, tyle przeszliśmy na piechotę! ”
Wrzawa w okolicy dworku hrabiego źle wróżyła. Kiti wyjrzała zza rogu i zobaczyła patrol miejski a naprzeciwko niego kogo? Oczywiście Diritha. Oczywiście jakiego? Wkurzonego i gotowego wypruwać flaki.
- Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! – westchnęła elfka.
Zauważyła Ulfgera stojącego nieopodal, na szczęście krasnolud odcinał się do zamieszek. Kiti westchnęła gorzko. Pora zaprezentować reszcie jej nowy strój.
- Ulfger, tu jesteście! – przywitała się.
Miała na sobie całkiem nowy, czysty, schludny hmmmm strój!
- Nie patrz tak na mnie, za tyle kasy tylko to było! – pisnęła, zażenowana. – A stary strój się suszy, stargany, wytarty i poplamiony i tak, kurcze! Pogadałam trochę z ludźmi. Ten mag którego szukamy to Ryou, dziekan akademii magii! Musimy wkręcić się w łaski hrabiego żeby nas do niego wpuścili! Powinniśmy znaleźć syna hrabiego i z nim pogadać! I nie przyznawać się ze Dirith jest z nami... – westchnęła. – Ja się nie mieszam, nie chcę gnić w wiezieniu! A gdyby przemiana nastąpiła w celi albo przed sadem!? Br!
Spojrzała w kierunku drowa.
- Proszę, nie zabijajcie go!!! – zawołała. – Dobry drow z niego, tylko ADHD ma troszeczkę!...