Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-03-2009, 19:11   #411
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith; Zbliżasz się do rezydencji hrabiego, kiedy w tłumie zauważasz podejrzaną elfkę w zielonych elfickich ciuszkach. Elfka spogląda w twoim kierunku i uśmiecha się wyzywająco, po czym mruga. Wzdrygnąłeś się. Elfka nie daje za wygraną i gapi się na ciebie. Udajesz, że jej nie widzisz, a po chwili zauważasz kątem oka, że zniknęła.
- Hey there, sugar!!! ~_^
Łah!!! O_O Niby spod ziemi, wyrosła naraz przed tobą... ta właśnie... uh... elfka...? Tyle, że cała wysmarowana jakby sadzą!
- Witaj, piękny, nieznajomy drowie! ~_^ Z jakiegoż to boskiego piecyka pochodzą tak pysznie spieczone chlebusie? Może poznamy się bliżej, jak drow z drowką?~_^ - ucapiła osłupiałego Diritha za wdzianko, trzepocząc rzęsami. – Yyym, spójrzcie tylko na ten olbrzymi, długi... – spuściła powoli dłoń, chwytając za... - sejmitar...!
- WTF?! Kim ty jesteś?! Kto to jest?! – usłyszeliście naraz wrzask z tłumu.
Elfka odskoczyła jak oparzona, na plac wparował brązowowłosy, kipiący gniewem mężczyzna.
- Oh...! -_o – pisnęła elfka.
- Co to za facet?! – krzyknął do niej, wytykając palcem Diritha. - To moja żona!!! – wydarł się do drowa.
- Jestem Johny Greco z programu Cheaters! – zdezorientowany drow obejrzał się, by ujrzeć dziwnego faceta wyskakującego zza rogu!

- Cheetos, to ty kurde jesteś ten zasrany gepard?! – ofuknęła go elfka.
- Co ty robisz?! – darł się brązowowłosy mężczyzna. - Koleś, to moja żona! Podrywasz moją żonę?! – wrzeszczał na Diritha.
- Jedyny ślub jaki z tobą wzięłam, to ten na przyjęciu dla lalek w przedszkolu!!! – westchnęła speszona elfka.
- Podpisałaś papiery!!! – mężczyzna zaczął wymachiwać wiekową, pożółkłą i wymiętoszoną kartką.
- Uśmiechniętą buźką!
- To jest KOŁO! Symbol Chaosu!!! Twoja sygnatura!!! – upierał się zbolały mężczyzna. – Jak mogłaś?! Kochałem cię, a ty... z tym... spieczonym chlebasem?! I dlaczego jesteś cała czarna?! Zaraziłeś ją czymś, draniu?!
- Rej, kotku, uspokój się! Ja go nawet nie znam!
- Wszystko mamy na taśmie! – upierał się.
- Wynaleziono już kamery?! O_O
- Eeeer nie...! Ale... uh...? – z krzaków pomachał do was zasapany malarz, gorączkowo malujący obrazek za obrazkiem.
- Śledziliśmy was przez ostatnie 5 minut!!! – dodał Joe Greco.
- Nie znam go! – jęczała elfka.
Mężczyzna rzucił się w kierunku Diritha, grożąc mu pięścią.
- Myślisz, że możesz sobie gadać z moją żoną na ulicy, tak, alfonsie?! Z moją żoną?! Alfonsie?! Zboczeńcu!!!
- Tylko gadaliśmy! – piszczała elfka.
- Gdzie masz obrączkę?! Zdjęłaś?!
- Nie dałeś mi obrączki, nie jesteśmy małżeństwem! – darła się.
- Dałem ci pierścionek, o!
- To też było w przedszkolu! Był plastykowy a na dodatek połknęłam go myśląc, że to ciasteczko!
- Ale...!
- Mówiąc delikatnie; mam w dupie ten twój pierścionek!
- Nadal?! – jęknął, zszokowany.
- Słuchaj, po prostu wracajmy do swoich questów, jakby nigdy nic, co?
- Jakbym cię nigdy nie przyłapał wytarzanej w węglu, z drowem na ulicy?!
- Właśnie ^_^’
- Ufałem ci!...
- Po co? O_-
- ...X_x Kochałem cię!!!
- To czas przeszły więc czego się awanturujesz?!
- Masz wyrzuty sumienia? – spytał Diritha Joe. - Zniszczyłeś ich udany związek! Oni są małżeństwem od 800 lat!
- Co?! - wrzasnęła elfka. – Rej nawet tylu nie ma!
- Kochałem cię już w poprzednim wcieleniu, najdroższa!
- ...O_O W poprzednim wcieleniu byłeś Legolasem?!
- Eeerrr nie...o_-
- Tancerzem ostrzy?!
- ...?!
- ...dowódcą armii chaosu...?
- Eeee...?
- Więc może demonem...? Nie, to też nie byłeś ty...? ^_^’
[Gość z kamerą podchodzi bliżej, żeby złapać lepsze ujęcie. Elfka na widok kamery poprawia włosy i macha do kamery]
- Co mu machasz, z nim też mnie zdradzasz?! – pisnął mężczyzna. - Gah!!! Jak mogłaś?! Koniec!!! Nie dostaniesz ode mnie alimentów!
- Nie mamy dzieci! O_O
- ... NIE?!O_O'' - wrzasnął w panice mężczyzna, łapiąc się za głowę. - To z kim masz do cholery moje dziecko?! >_<' Z kamerzystą?! Z drowem?! A podejrzewałem coś, kiedy zapewniałaś że „to opalenizna”!!! T_T
- Kamerzysta jest homo! – pocieszył Joe Greco.
- Skąd wiesz?! TY TEŻ MNIE ZDRADZASZ, JOHNY?! – buchnął szlochem brązowowłosy.
* * *
Dirith, Amadeusz, Ulfger, Kall`eh; Kiedy uh wszystko ucichło, znów zostaliście na placu „sami“. Ktoś wskazał wam drogę do rezydencji hrabiego. Stanęliście przed bramą, podziwiając ją przez kraty.
http://www.kralovehradecko-info.cz/i...mek-hradek.jpg

Oczywiście, bramy pilnowali od wewnątrz dwaj strażnicy, każdy z psem na smyczy.
- W czymś pomóc...? – mruknął jeden z nich, widząc, że podejrzanie obserwujecie posesje.
- Zgubiłeś się, dorwie? – dodał drugi. – Pomoc ci trafić z powrotem pod ziemię?
Nie pomogły żadne tłumaczenia ni pytania. Nie chcieli z wami gadać!
- Hrabia nie przyjmuje dziś interesantów! – odpowiadali zawsze.
Gadaliście z nim dłuższą chwilę, ale nic to nie dało. Nie chcieli was przepuścić i już. Usłyszeliście tętent kopyt, a ludzie zaczęli usuwać się szybko z ulicy. Ku wam galopowało sześciu zbrojnych na koniach!

knight ... by =PepperWolf on deviantART
W tym 1 kobieta!
Pegasus Knight by ~DavidRapozaArt on deviantART

Osadzone konie rżąc zatrzymały się przed wami.
- Drowie, jesteś oskarżony o zabójstwo i znieważenie majestatu! – odezwał się srogo jeden z jeźdźców. – Po dobroci oddaj broń i udaj się z nami!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 28-03-2009, 21:59   #412
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith z osłupieniem bardziej przyglądał się niż uczestniczył w dziwnej sytuacji w jaką go wplątano. Jednak na szczęście dla tych zwariowanych ludzi nie trwało to zbyt długo.

***

Kiedy w końcu się uspokoiło, nie tracąc czasu drow ruszył dalej do pałacu hrabiego. Na szczęście jakiś przechodzień raczył powiedzieć gdzie szukać pałacu i po jakimś czasie marszu był już przed bramą. Dirith najpierw chciał spróbować odpowiedzieć pierwszemu strażnikowi, jednak propozycja drugiego była dla drowa bardziej kusząca.
- No to chodź! Zobaczymy kto trafi tam pierwszy! - warknął mroczny elf tylko czekając aż strażnik uchyli bramę.
Jednakże tętent kopyt szybko przykuł uwagę elfa. Już z daleka oceniał rycerzy i jak są uzbrojeni. Kiedy podjechali i zatrzymali się, Dirith obrócił się w ich stronę.
- Drowie, jesteś oskarżony o zabójstwo i znieważenie majestatu! – odezwał się srogo jeden z jeźdźców. – Po dobroci oddaj broń i udaj się z nami!
Po tych słowach dla Diritha było wszystko jasne. Młodzik jednak nie trzymał języka za zębami, więc teraz pozostało już tylko jedno. Nauczenie go, że niezbyt ładnie jest się chowac za plecami straży, czy tam innych klatek. Jednakże wpierw ci strażnicy przekonają się o tym.
Dirith tylko uśmiechnął się szaleńczo i już przestawał kontrolować swój gniew.
- Chcecie moją broń? Ależ proszę bardzo, - powiedział jakby rozbawiony. - zaraz dostaniecie ją wam przekaże wbijając w wasze truchła! - wrzasnął gniewnie po czym rozpoczął przemianę w Tygrysa.
Przez zaledwie chwilę ciało Diritcha prosło sienścią, głowa zmieniła kształt i wyglądała jak głowa tygrysa, ubranie w jakis sposób zostało wchłonięte przez sierść i nogi zmieniły się w nogi tygrysie. Najwyraźniej drow miał dużo lepiej opanowaną walkę pod postacią jakiejś bestii niż przy użyciu sejmitarów.
Teraz tym bardziej nie było już żadnych powodów, aby powstrzymywać swój gniew, firuę, która napędzała Diritha podczas niemalże każdej walki. Tuż potem nie liczyło sie dla niego nic poza zabijaniem. Zaryczał tylko gromko i ruszył na pierwszego lepszego strażnika. Początkowo rzucił się w prawo, tak aby ten bez trudu mógł zacząć celować swoją bronią w tygrysa. Zdawało się, że tygrys sam się nadzieje na jego broń, jednak Dirith miał zamiar wykonać unik odskakując w lewo, na drugą stronę konia, aby strażnik nie mógł użyć broni. To przez to że wpierw musiałby przerzucić ją nad głową konia, a w tym czasie Dirith już dawno zdąży skoczyć na strażnika. Drow skoczył od razu do szyi człowieka, gdyż chciał go po prostu zabić, bo nie było czasu na zbytnie przeciąganie.
Jednakże cały czas był gotów do rzucenia się na kogoś innego oraz uników przed atakami innych strażników. Starał się jednak tak wybrać cel, aby nie znaleźć się w ich środku oraz tak poruszać, aby walcząc z kimś mieć pozostałych strażników za plecami aktualnego przeciwnika.
 
eTo jest offline  
Stary 01-04-2009, 19:06   #413
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
- A Ty co? - warknął ciemny elf - Brakuje Ci rozrywki? To tylko rusz tą swoją piką a będziesz miał rozrywke.. - dokończył już niezbyt ciepłym tonem, po czym ponownie ruszył w stronę pałacu. "Nie będzie elfich kiełbasek na gorąco?" przeleciało mu przez myśli. Ulfgerowi wydawało się, że jednak elfi ton był nieco cieplejszy. Zauważył, iż krasnal ma broń! I nie powiedział nic w stylu "A będziesz miał swe flaki na patyczku" czy "A powąchasz kwiatki od dołu". I bardzo dobrze. Krasnal nie lubił kwiatków.
- Zasadniczo to nie jest pika. Co prawda ma zalety włóczni, jednak jest to urgrosh. Jedna z broni zaprojektowanych przez dumne krasnoludy dla dumnych krasnoludów. Bo widzisz zasadniczo różnica nie jest widoczna dla jakiegoś tam przemądrzałego maguna. Jednak delikatne detale jak ta oto głownia topora świadczy zupełnie co innego. Niektórzy ludzie mylą urgroshe z halabardami. Jednak są w błędzie. Moja toporo-włócznia bo tak inaczej zwie się ten przedmiot jest nieco krótsza przez co ostatecznie jedną ręką można machać. Jednak nie polecam. Ciężkie żelastwo jest jak... jak... jak żelastwo. Zasadniczo... Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!

***
To co Schwarzewaage zobaczył kilka chwil później jego umysł nie oglądał. Odszedł daleko w głąb krętych uliczek mózgu i schował się gdzieś za stertą wyrzuconych wspomnień. Po drodze naprędce wzniósł solidna ścianę by odgrodzić się od rzeczywistości. Kucnął i w kółko powtarzał "To się nie dzieje na prawdę... Agugugu... PIWA!" i tak w kółko i w kółko. Czasem tylko dolatywało do jego maltretowanej świadomości parę zdań.

***
Gdy wszystko minęło i za sprawą miłego... to dość podejrzane po tym co przed chwilą widzieli, ale jednak miłego przechodnia który wskazał im drogę do celu, znaleźli się przed pałacem hrabiego. Jego zameczek był cudowny. Wręcz onieśmielał poszukiwaczy przygód. Prawie wszystkich. Jednak mieszkańcy podmroku bardziej podziwiali ostrza szabli, glewii i innej przerozmaitej broni z perspektywy obrywającego. Zdziwienie krasnoluda było nie do opisania. jednak by uniknąć jakichkolwiek kłopotów postaram się to uczynić. po pierwsze jego szczęka opadła na jakieś dwa, no może trzy cale w dół na widok pałacu. Z ust wypełzło mu nie zrozumiałe "Ale hacjenda!". Potem na widok jeźdźców jego szczęka opadła o jeszcze jeden cal. "Ale dyscyplina!" pomyślał mimowolnie. Prawdopodobnie nikt by w to nie uwierzył lecz jego żuchwa znalazła się jeszcze niżej względem górnych zębów o kolejny cal gdy obaczył piękną kobietę na wierzchowcu jak z bajki. Ustrojona w zbroję przypominała walkirię. "Ale Kobita" wyrwało mu się bez jego wiedzy. Wbrew wszelkim zasadom Bhp, rozsądkowi i przyjętym prawom fizyki jego szczęka znalazła się jeszcze niżej o pół cala gdy drow zamienił się tygrysa i ruszył ku walce. "Ale dureń!" w pełni świadomy wykrzyczał za nim.
- Ja się w to nie mieszam. Ja tu tylko chcę sprzedać ten cholerny proch i zakończyć tą jeszcze bardziej cholerną klątwę. Wam też radzę. i może doczekam się elfich kiełbasek. - powiedział cichu, do siebie i uśmiechnał się pokazując swoje zęby.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 02-04-2009, 16:35   #414
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti wolała nie wspominać reszcie jak skończył się pomysł z łaźnią. No ale przynajmniej była czysta, tyle że zmarznięta. Ale elfy przywykły do takich kąpieli. Jedynie plamy z krwi hydry nie zamierzały zejść z ubrania. Kiti zajrzała do baru, o tej wizycie też wolała nie wspominać. Bar był ciekawym miejscem.



A już na pewno nie zamierzała wspominać o sposobie w jaki zarobiła tam trochę grosza. Nie było to nic zbereźnego co prawda ale i tak nie było to cos o czymś warto gadać ze znajomymi.. Pewnie i tak miejscowa gazeta opisze to z pikantnymi szczegółami...

Kiti krążyła po mieście szukając reszty drużyny.
„Skądś wiem, ze będę tego żałować...”
Usunęła się z drogi, miejski patrol galopował ulicą.
„A tych co ugryzło? Ale szczęściara! Ja też chciałabym mieć wierzchowca, tyle przeszliśmy na piechotę! ”
Wrzawa w okolicy dworku hrabiego źle wróżyła. Kiti wyjrzała zza rogu i zobaczyła patrol miejski a naprzeciwko niego kogo? Oczywiście Diritha. Oczywiście jakiego? Wkurzonego i gotowego wypruwać flaki.
- Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! – westchnęła elfka.
Zauważyła Ulfgera stojącego nieopodal, na szczęście krasnolud odcinał się do zamieszek. Kiti westchnęła gorzko. Pora zaprezentować reszcie jej nowy strój.
- Ulfger, tu jesteście! – przywitała się.
Miała na sobie całkiem nowy, czysty, schludny hmmmm strój!



- Nie patrz tak na mnie, za tyle kasy tylko to było! – pisnęła, zażenowana. – A stary strój się suszy, stargany, wytarty i poplamiony i tak, kurcze! Pogadałam trochę z ludźmi. Ten mag którego szukamy to Ryou, dziekan akademii magii! Musimy wkręcić się w łaski hrabiego żeby nas do niego wpuścili! Powinniśmy znaleźć syna hrabiego i z nim pogadać! I nie przyznawać się ze Dirith jest z nami... – westchnęła. – Ja się nie mieszam, nie chcę gnić w wiezieniu! A gdyby przemiana nastąpiła w celi albo przed sadem!? Br!
Spojrzała w kierunku drowa.
- Proszę, nie zabijajcie go!!! – zawołała. – Dobry drow z niego, tylko ADHD ma troszeczkę!...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 04-04-2009, 13:54   #415
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Ból... Nie ten, płynący z rany. Cierpienie fizyczne odeszło w zapomnienie, gdy nadszedł ból rodzący się w głębinach umysłu. Nierealne, senne wizje nie przybierające żadnych konkretniejszych kształtów, niosących jednak wyraźne przesłanie, obraz składający się z krwi i mglistych postaci, nieodmiennie żądających jego życia, jako zadośćuczynienia za przelaną wcześniej krew. Szaleństwo, wypalające wolę i chęć do życia, odbierające siły fizyczne i duchowe. Pan odwrócił gniewnie wzrok od sługi swego, a Blacker choć wiedział, że człowiek nie może analizować Boskiego Planu wciąż zadawał sobie pytanie, powtarzając je niczym mantrę ,,dlaczego?"

Koszmarne wizje zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a upływ czasu zdawał się czymś abstrakcyjnym. Chwile zdawały się rozciągać do nieskończoności, a kapłan leżał bezsilny, trawiony gorączką. Brak bliskości Bożej obecności, zastąpionej przez chore widziadła niszczył wewnętrznie kapłana, nie pozwalając mu się przebudzić. Klątwa zbierała swoje żniwo, doprowadzając go na skraj śmierci. Śmierć przestawała mu być straszna, stawała się ulgą której wyglądał... która jednak nie nadchodziła. I wtedy, na skraju śmierci wszystko zakończyło się, jeszcze gwałtowniej niż się zaczęło.

Zamiast tego nadeszły obrazy, ukazujące przeszłość. Nie była ona dokładna, widział samego siebie jako krwawego szaleńca przekonanego o własnej wielkości



Widział własne okrucieństwo, bezsens swoich uczynków. Obok rysowała się wyraźna ścieżka, droga którą powinien był kroczyć. Widział wyolbrzymione błędy, jakie popełnił i rozumiał, że wiele z nich nie da się już naprawić. Ze wszystkich sił pragnął choć trochę naprawić swoje postępowanie, jednak wiedział że jest zbyt późno. Cieszyła go zbliżająca się śmierć, był na nią w pełni gotów i nawet jeśli żałował swojego życia, to cieszyło go że przynajmniej pod jego koniec zrozumiał. Śmierć jednak nie nadeszła, a choć Blacker czuł jakby unosił się w górę to nagle zjawił się na wypalonej ogniem równine. Niebo jaśniało wschodzącym słońcem



Pan przemawiał do niego szumem wiatru, układem chmur, całym światem który był jego dziełem. Była to wspaniała przemowa bez słów, w której środkiem komunikacji było piękno otaczającego świata. Kapłan stał w milczeniu podziwiając wschodzące słońce, a wraz z jego promieniami wracała nadzieja. Na nic nie było jeszcze zbyt późno, mógł spróbować naprawić wszystko, a to czego już się naprawić nie da zadośćuczynić. Pan wyprawił go w tą podróż nie, by sprawdzić czy nadaje się na arcykapłana, ale by sprawić, żeby się na niego nadawał. Musiał odrzucić pychę i w pokorze przyjmować klątwę, która na niego spadła. Jego obowiązkiem była ochrona pozostałych, nawet jeśli ceną za to miałoby być jego własne życie. Do tego przeznaczył go Pan i to był sprawdzian jego godności. Choć go zawiódł dostał drugą szansę, możliwość dokończenia tego, co zaczął. Potem podda się woli Pana i będzie jej posłuszny

Gorączka opadła w ciągu niespełna godziny, dreszcze także ustały. Na szczęście w pomieszczeniu nie było nikogo, gdy Blacker otwarł oczy. Klątwa wyraźnie odcisnęła na nim swoje piętno – jego oczy bardziej przypominały wilcze niż ludzkie, także rysy wyostrzymy mu się na podobieństwo wilczego pyska. Jednak człowieczeństwa nie utracił – gorzał w nim nowy ogień, dany mu przez Pana. Ogień wiary i nadziei, którą miał nieść innym poprzez swoje życie. Gdy tylko nastąpiła przemiana w wilka wyskoczył przez otwarte okno i ruszył w drogę, chcąc dogonić pozostałych

Swoją Watahę



Biegł najszybciej jak tylko potrafił, nie zwalniając ani by się pożywić, ani by odpocząć. Wiara dodawała mu sił, zmuszała do jeszcze szybszego biegu. Musiał dotrzeć do nich jak najszybciej, zanim klątwa tymczasem odepchnięta przez moc Pana nie powróci odbierając mu resztki człowieczeństwa. Wiedział, że zdąży jeśli tylko taka była wola Pana

Swoimi czynami postara się naprawić to, co zrobił źle. Postara się być duchowym, a nie tylko militarnym wsparciem dla drużyny. Nie oznaczało to, że porzuci walkę, tylko tyle, że nie będzie już dłużej odnajdował w niej sensu swojego życia. Pan wskazał mu drogę i będzie nią kroczył i tylko wtedy, gdy ktoś mu ją zagrodzi sięgnie po broń. Spełni Jego wolę, jednak nie będzie już więcej starał się jej interpretować na swój sposób. Podda się Boskim planom jednak ze wszystkich sił będzie się starał pozostać człowiekiem i to nie w sensie rasy, ale człowieczeństwa w zachowaniu

Nie miał pojęcia jednak, że sam jest niewielkim trybikiem w machinie większego planu. Nie miał pojęcia, że być może w tym planie przyjdzie mu zająć odpowiedzialną rolę lub zginąć. Nie mógł mieć o niczym pojęcia, bo intryga ta dotyczyła sił o wiele większych od niego...
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 04-04-2009, 18:01   #416
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith; Ani w drowiej, ani w tygrysiej naturze nie leży poddawanie się bez walki. Przemiana w tygrysołaka odbiła się echem po całej ulicy; ludzie z wrzaskiem rozbiegli się, jak najdalej od ciebie, wpadając w panice na siebie nawzajem, porzucając swe stragany, gubiąc dźwigane towary. Wjeżdżająca w ulicę bryczka stanęła w poprzek drogi, kiedy przerażony koń stanął dęba i z trzaskiem złamał dyszel, zrywając się i galopując gdzieś w głąb miasta. Zapanował chaos. Wykorzystując element zaskoczenia zaatakowałeś pierwszego napastnika. Sztuczka z udawanym atakiem z prawej, a potem prześliźnięcie się na drugą stronę konia podczas gdy miecz wroga został po tamtej stronie – stara jak świat, bo skuteczna. Wierzchowiec rżąc stanął dęba, skoczyłeś i runąłeś na niego, wbijając szpony w gardło jeźdźca, impetem ataku powalając przerażonego konia na ziemię.
- Diabeł!!!
- Brać go!!! – darli się pozostali jeźdźcy, podczas gdy ich towarzysz konał, a jego leżący koń wierzgał rozpaczliwie nogami.
Zwinny unik przed kolejnym mieczem, odskoczyłeś, wpadając zwinnie pomiędzy dwa konie i umykając z oblężenia pod brzuchem jednego z wierzchowców. Byłeś za szybki i za zwinny dla wrogów, którzy spodziewali się zwykłego drowa. Próbowali przycisnąć cię swymi opancerzonymi wierzchowcami do ściany któregoś z budynków, lub okrążyć cię, ale w szybkich unikach zawsze zdołałeś się wymknąć. Świst bełtu chybił cię o metr. Jeden ze strażników rozpędził konia, próbując cię stratować. W furii ryknąłeś na niego, odwracając się do niego, zapierając się nogami i wzbijając pazury nóg miedzy bruk. Koń nie rozpędził się jeszcze na dobre, a widok wściekłego tygrysa wcale go do tego nie zachęcał. Jeździec stracił kontrolę nad oszalałym wierzchowcem, zwierzę chciało odskoczyć w bok, ale stanąłeś mu na drodze, uderzając przednimi łapami o zbroję osłaniającą pierś konia. Koń z kwikiem odskoczył do tylu, pchnięty, niemal stanął dęba i zwalił się na ziemię, przygniatając jeźdźca. Pozostali ustawili się w szyku bojowym w poprzek ulicy i ruszyli na ciebie. Nadbiegli piechurzy ze straży miejskiej, dostrzegłeś dwóch kuszników u wylotu uliczki, podnoszących kusze do strzału. Wbiegłeś za bryczkę stojąca w poprzek ulicy, ciężko zbrojni konni za twoimi plecami zniknęli, musieli skręcić w uliczkę obok, nie mogąc się przedrzeć. Przed sobą widziałeś uciekających, wrzeszczących mieszczan, innych skamieniałych, gapiących się na ciebie z niedowierzaniem – starcy, łachmaniarze. Dwójka dzieci, z otwartymi buziami i łzami w oczach chowająca się za ścianką straganu.


Piechurzy gnali za tobą, kolejny bełt chybił. Po lewej, gdzieś w uliczce, niosło się echo tętentu końskich kopyt i wściekle wrzaski straży, ponaglające mieszczan do usunięcia się z drogi.

* * *
Siedziała przy stoliku, popijając ze spokojem mocno pachnący napój z kufla. Przysiadła się do niej dwarfka z kuflem z ręku, jak zwykle rozchlapując połowę piany na stół przy żwawym trzaśnięciu kuflem o blat.
- Chcesz? – podsunęła łowczyni kufel.
- Y-ym – mruknęła, sącząc swoje ziółka.
Dwarfka wzruszyła ramionami i szybko osuszyła naczynie. Wrzawa na ulicy. Kilka koni przegalopowało ulicą. Łowczyni od niechcenia zerknęła za okno. Drzwi tawerny otworzyły się z hukiem i do knajpy wpadł jakiś robotnik.
- Zbychu! – zawołał po pijakcu. – Chodź ino zobacz! Drow w mieście!!!
- PFFF!!! – łowczyni zakrztusiła się, opluwając swoimi ziółkami pól stołu i pół dwarfki.
- Dzięki – bąknęła dwarfka, wykręcając swoją brodę.
Łowczyni zerwała się z miejsca i wybiegła z tawerny.
* * *
Drow, a raczej tygrys, był prawdziwą atrakcją w mieście!
[media]http://www.youtube.com/watch?v=UGHzKlknAfY&feature=related[/media]
- mniej więcej ten klimat...

Dirith przedzierał się przez kolejne ulice, unikając strzał, bełtów i – o zgrozo – magicznych pocisków; wybuchy za jego plecami świadczyły o tym, że i magowie postanowili dołączyć się do obławy. Jeśli któryś strażnik stanął mu na drodze, tygrysolak odpychał go swymi pazurami, w furii zadając ciosy z taką siła, że z reguły obrażenia były śmiertelne a flaczki fruwały wokół. Mieszczanie rozpaczliwie zamykali się w domach, wskakiwali za stragany, kulili się na ziemi uwięziem w zaułkach i pod ścianami budynków. Ból. Nagły ból! Sparaliżował twoją prawą nogę, nim zdążyłeś pojąć co się stało i zareagować, wytrącony z równowagi padłeś na ziemię i potoczyłeś się po ulicy. Bełt wystawał z twojej prawej łydki. Wstałeś, z ogromnym trudem opierając się na rannej nodze.
- Jest!!!
- Nie pozwólcie mu uciec!!!
Konni nadjechali z bocznych uliczek, z lewej i prawej. Za tobą, w bezpiecznej odległości, stłoczyli się zasapani piechurzy i trzech kuszników. Od przodu drogę blokowało kilku strażników, dwaj łucznicy i mag w czerwonych szatach. Cywile z wrzaskiem wynieśli się dawno z miejsca zdarzenia. Mierzyłeś wrogów wzrokiem.
- Gdzie ten drow?! – krzyczał wściekły, kobiecy głos. – Gdzie ten cholerny drow?!
- Nie ma przejścia...
- Że co?! Odsuń się pan!!! – spomiędzy dwóch konnych przecisnęła się dziwna... elfka!
Zatrzymała się przed konnymi, spoglądając na ciebie z uśmiechem.


- To nie jest drow!!! – oburzyła się.
- To tygrysołak – poprawił jeździec.
- Drow w tygrysim futrze? – skrzywiła się ze zdumieniem.
- Pani wybaczy....
- Nie pyskuj mi pan! – syknęła, machnąwszy lekceważąco ręką.
Przyglądając się tobie badawczo, zważyła w dłoni swój krótki miecz o czarnej klindze.
- No, piękny... – uśmiechnęła się wyzywająco. – Kawał chłopa z ciebie! Nieźle żeś ich pozamiatał! Uszanowanie dla wielkiego wojownika – skłoniła się lekko.
Rozejrzała się po zbrojnych wokół.
- Dajcie nam chwilkę, panowie! – zawołała. – Chcemy się trochę zabawić...
- Ale...
- Od dawna szukam godnego przeciwnika – odparła. – Uwielbiam drowy... – uśmiechnęła się figlarnie, przygryzając dolną wargę. – To potężni wojownicy, złośliwe kanalie, nieustraszone i jakże cudowne w swym okrucieństwie... w podążaniu na śmierć za ideą, której się trzymają. Drowy nie słuchają głosu reszty świata – opuściła powoli rękę mieczem. – Dlatego są godne podziwu, godne, aby świat wysłuchał czasem ich. Drowie. Wyzywam cię na pojedynek! Celem mojej egzystencji jest walka z Takimi Jak Ty!
- Pani...
- Jeśli drow wygra, puścicie go wolno – warknęła do strażników. – Jeśli przegra, pójdziesz ze mną, piękny ;3 – mrugnęła, wesoło, ale groźnie jakoś.
Zbrojni nie ruszyli się z miejsc, kiedy łowczyni podeszła bliżej do tygrysolaka.
- Co wyście mu zrobili, gah... – syknęła, zerkając na bełt w jego nodze. – Wyjmij to, drowie, uleczę twoją ranę. Nie wszczynam walk z rannymi.

* * *
Kiti, Ulfger, Kall`eh, Amadeusz; Zostaliście sami pod rezydencją hrabiego, na ulicy po której przeszła burza. Po chwili alejką ogrodu hrabiego nadchodzi strażnik i zbliża się do was.
- Panicz chce się z wami zobaczyć – ogłosił. – Otwórzcie bramę!
Brama otwarta. Podążacie za strażnikiem do rezydencji hrabiego.



W holu czekają na was syn hrabiego i elfka Adherel [wyraźnie zniesmaczona].
- Witajcie! – wita radośnie panicz. – Przyjaciółko! – ukłonił się Kiti. – Chociaż mamy obecnie drobne kłopoty i zamieszki na ulicach, pozwólcie, że was ugoszczę!


Żarcie!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-04-2009, 20:09   #417
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Kiedy Dirith zaczął zmieniać się w Tygrysa, ludzie zaczęli wrzeszczeć, uciekać w panice i ogólnie zaczęła się wrzawa, która jeszcze bardziej podkręcała drowa. Dlatego Tygrys nie czekał na nic więcej, tylko ruszył w stronę pierwszego najbliższego strażnika w akompaniamencie ryku. Najpierw w prawo wprost na jego broń. Zgodnie z przewidywaniami zaczął on szykować się do obrony, przez co szybki odskok na drugą stronę konia i już praktycznie był martwy. Przerażony koń stanął dęba, jednak to na niewiele się zdało, gdyż pręgowana bestia wyskoczyła do gardła jeźdźca, który zapewne nauczył się aby pilnować nie tylko strony konia po której ma broń. Jednakże na niewiele się zda ta nauka, po tym jak Dirith na niego wpadł a jego pazury wbiły się w miękką szyję jak w masło. Cios był tak silny, że Tygrys przewrócił także konia o którego trochę zahaczył podczas ataku.
Następnie drow odwrócił się w stronę mocno zaskoczonych strażników, po czym rozpoczął swój taniec bojowy. Jeden z nich już atakował mieczem, a Tygrys tylko się uśmiechał jak spoglądał na mijający go miecz. Ruszyli na niego kolejni dwaj a unik zaprowadził go między nich. Strażnicy chcieli spróbować zgnieść Tygrysa, a właściwie powietrze bo mroczny elf odskoczył w bok pod brzuchem jednego z koni.
Następni chcieli go okrążyć, lecz nadal nic im z tego nie wyszło, bo Dirith z uśmiechem na ustach uchylał się przed ich ciosami i próbami zablokowania go. Czekał tylko na jakąś okazję do ataku, jednak strażnicy już osłaniali się lepiej niż ich pierwszy kolega.
Jeden z nich próbował zaszarżować a Tygrys stwierdził jednak że czas w końcu się postawić, i tak zrobił w dosłownym znaczeniu tego słowa. Zaparł się tylnymi łapami uzbrojonymi w pazury, które z łatwością zahaczyły o szczeliny w bruku i uniósł się lekko przygotowując na przeciwstawienie się przeciwnikowi. Jednakże koń nie kwapił się do szarży, a jeden z ryków Diritha nawet przekonał go że to jest zły pomysł, gdyż ten próbował uciec w bok. Ale przed wściekłym Tygrysem nie było ucieczki, a koń już był w jego zasięgu. Dlatego Tygrys wystrzelił do przodu, jakby to on chciał zaszarżować na konia, uderzając pazurami o jego pancerz. Koń próbował stanąć dęba, jednak przez to stracił równowagę i pod naporem wściekłego zwierzęcia koń upadł na swojego właściciela.
Pozostali strażnicy już byli w szyku i zaczęli się rozpędzać. Dirith jednak przyczaił się za bryczką, aby spróbować rzucić się jakiemuś strażnikowi na plecy. Jednak kiedy za nią wbiegł zobaczył uciekający w panice tłum i mimowolnie się uśmiechnął. ~ Najpierw straż, potem rzeź.. ~ pomyślał uśmiechając się podczas gdy z tłumu zaczęli wyłaniać się piechurzy. Więc nie było na co czekać i Tygrys ruszył w ich kierunku, przez co tłum wpadł w jeszcze większą panikę.
Koło niego przeleciał kolejny bełt, i dopiero wtedy Tygrys ogarnięty furią zorientował się, że na scenę weszli jacyś kusznicy. Jednak nie przeszkadzało mu to w dopadnięciu do jakiegoś młodego i dosyć przerażonego strażnika, który w ostatniej chwili próbował zmienić zdanie i zasłonić się mieczem przed atakiem bestii. Nie udało mu się to, i pazury mrocznego elfa szybko przebiły się przez pancerz i dalej przez skórę zabijając go niemalże na miejscu. Niedaleko za nim był następny strażnik. Skończył podobnie, jednak zdążył zaatakować powietrze, ponieważ Tygrys z łatwością zwinnie uniknął ciosu.
Widać było już jak na dłoni, że Dirith jest wprost stworzony do mordowania i zarzynania innych, gdyż robił to bez mrugnięcia okiem.
Na drodze jednak byli kolejni strażnicy, a do tego zaczęły niedaleko niego wybuchać magiczne pociski, co jeszcze bardziej go rozjuszyło. Kolejny strażnik został mocno poharatany i nawet jeśli nie zginął na miejscu to z pewnością zaraz się wykrwawi.
Dirith ruszył na kolejnego, jednak w prawej łapie poczuł jakby przytłumiony ból. Nie przejął się tym, gdyż prawie nigdy nie docierał do niego ból podczas gdy był w furii. Jednakże kiedy przyszedł czas aby zrobić krok odpychając się prawą nogą, ta nie wykonała swojego zadania poprawnie przez co rozpędzony Tygrys upadł i potoczył się kawałek dalej. Kiedy dźwignął się spostrzegł wbity w łydkę bełt.
Jednakże drow akurat znajdował się na skrzyżowaniu i ze wszystkich stron został otoczony. Zakręcił się w kółko, jakby uwięzione zwierzę szukało drogi ucieczki. Jednakże Dirith wolał zginąć niż uciekać, a kręcił się dlatego, że nie mógł się zdecydować w którą stronę ruszyć do ataku. Jeszcze do tego których nie wybierze, zawsze oddali się od innych strażników, tak jakby uciekał przed nimi!
- NO CHODŹCIE!!! - zaryczał gromko lecz z pewnością nikt go nie zrozumiał.
Odwrócił się jednak w stronę zasapanych piechurów i kuszników, gdyż przewidywał że Ci są zmęczeni i łatwo pójdzie ich eksterminacja i przy okazji pokaże tak innym że lepiej było uciekać tak jak motłoch.
Zaraz potem przed szereg wyszła jakaś elfka mówiąca coś o drowach, jakimś celu egzystencji i ogólnie jakoś pchała się na pierwszy ognień. A dla mrocznego elfa było obojętne kogo, byle zabijać dalej.
Wspomniała coś o ranie, więc Tygrys ruszył w jej stronę kilka kroków, może trochę tylko kulał, lecz bardziej niż rzeczywiście to odczuwał. Wściekłość się w nim jednak gotowała.
- Chcesz zobaczyć? - rzekł zachrypniętym głosem od ciągłego ryku. - proszę bardzo. - stwierdził podchodząc jeszcze bliżej, a kiedy elfka zaproponowała leczenie skinął głową akceptując propozycję i podszedł jeszcze kawałek, aby być jak najbliżej elfki. W końcu czary lecznicze mają ograniczony zasięg.. Następnie stanął bokiem i nie spuszczając uwagi z elfki drow w tygrysiej skórze sięgnął spokojnie po bełt wystający z jego łydki i wyszarpnął go za pomocą pyska. Nadal cały czas mając na oku elfkę.
Nie wypluł jednak od razu bełtu, a powili go odkładał jakby się ociągając. A tak na prawdę, tylko czekał na najmniejszy moment nieuwagi przeciwniczki. Czekał na to aż przymknie oczy aby przypomnieć sobie czar, lub najdalej aż zacznie go rzucać. Dirith nie miał zamiaru czekać aż skończy, bo kto wie jaki czar mogła rzucić, a poza tym i tak kolejna fala furii spowoduje iż zupełnie przestanie odczuwać jakiekolwiek skutki tej rany.
Jeśli elfka zamknęłaby oczy, to Tygrys nie czeka ani ułamka sekundy dalej, tylko cicho skacze w jej kierunku, aby po ewentualnym uniku wyładować na niej całą swoją wściekłość. Wcześniej jednak wykona gwałtowny ruch pyskiem aby rzucić w nią bełt, który ma za zadanie rozproszyć jej uwagę.
Jeżeli jednak po prostu zacznie czarować, to także na nią się rzuca, gdyż z doświadczenia nabytego u swojego pana wie, że niezbyt dobrze jest przerywać rzucanie zaklęć, bo może się to różnie skończyć. Tak samo zamierza rzucić bełtem, a później zaszarżować jak na każdego innego przeciwnika. Jeśli jednak okazałaby się dobrze wyszkolona, to wpierw będzie zmuszony do uniku, jednak mimo wszystko dalej będzie nacierał zaciekle uderzając łapami wyposażonymi w ostre pazury, od dołu oraz z innych kierunków. Jednakże kiedy już zacznie szarżować, nie zamierza ani na chwilę odstępować i przekazywać inicjatywy elfce aby zmusić ją do ciągłej obrony.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 06-04-2009, 21:10   #418
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti spodziewała się tego. nie było siły żeby Dirith swoim zachowaniem nie sprowokował straży do bitki. Co ten drow wyrabiał, co, co!? Nie dość, że wszyscy mogli się w każdej chwili zamienić się w wilki i wywołać chaos i brak sympatii ze strony straży to jeszcze Dirith musiał publicznie zamienić się w tygrysa i zaatakować strażników! A nawet dwóch zabić! Kiti nie rozumiała i nigdy nie zrozumie drowów. Barbarzyńcy i dzikusy! Może i świetnie walczył, ale dzikus istny, lata po mieście brudny, potargany i morduje wszystko co się rusza. Kiti nie miała słów. gdyby Dirith nie podróżował z nimi zapewne kibicowałaby strażnikom albo ich wspomogła. Dirith był częścią watahy, ale przeginał, przeginał, zwyczajnie przeginał! Nie mogła uwierzyć ze po tym wszystkim zostali zaproszeni do rezydencji hrabiego! Najpierw myślała że wylądują prosto w lochu, ale zaproszono ich na obiad! Kiti podeszła do tego radośnie ale trochę podejrzliwie. Ucieszyła się na widok Adherel.
"Jak spytają o Diritha to nie wiem co im powiem!" - rozpaczała w myślach.
- Dziękujemy za poczęstunek! - była wygłodniała i nabrała sobie trochę jedzenia, wybierają co lepsze skoro mogła. - Cieszę się, że przygoda z kryształem skończyła się szczęśliwie! Teraz my jesteśmy w potrzebie! - zrobiła smutne oczka. - Potrzebujemy lekarstwa na klątwę, przemianę w wilki! Ta biała wilczyca, którą widziałeś, panie, to byłam ja!!! Złe moce rzuciły na nas tę klątwę, nie wiemy jak się jej pozbyć! Orkowa szamanka powiedziała nam, że zdejmie ją mag z krzyżem na głowie, mieszkający w tym mieście! Proszę, pomóżcie nam!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 06-04-2009, 23:04   #419
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Przechadzając się przez miasto jego głowa wędrowała to z prawa na lewo, to z lewa na prawo. Dawno nie był w tak dużym mieście. Pełno karczm, kramów kupieckich, stoisk handlowych. Tu rzeźnik, tam rybak, gdzie indziej kowal. A przysiągł by, że już dawno zmierzchało. Lecz lampy oliwne dawały dość światła by się rozejrzeć. Wychodzi na to, że też dość światła, by życie płynęło także po zmroku.
Drowa zatrzymali jacyś dziwni ludzi, o elfa też. Do tego śmiesznie wyglądający koleś w krzakach. Dziwne miasto. Tak jak dziwny był ten koleś z czym na ramieniu. Jakieś pudło i sznurek, który prowadził daleko za budynki. Dziwne.

Jednak nie to przykuło uwagę Kall'eha. To co to to zrobiło miało brodę, biust i chropowaty głęboki głos. W tym mieście żył kopalniany lud. Ruda dwarfka lśniła w oczach Kall'eha. Tęgi tyłek kręcił się podczas przemarszu krasnokobiety. Karzeł obejrzał się, zagwizdał i dostał w pysk. Uradowany jak mało kto ruszył w stronę w którą odeszli kamraci. Zapamiętał sobie, że musi tu wrócić po wizycie u możnowładcy. A nóż trafi się coś na kolację przy dobrej przepalance.

Mogło pójść łatwo a poszło okropnie. Na sam wpierw strażnicy. Banda półgłówków do których nic nie dociera. No a potem ich drużynowy rębajło. No przynajmniej był w swoim żywiole. Pomogli by mu. Lecz tym razem nie stanowiło to konieczności. Za dużo już się lało posoki podczas ich wędrówki. Ulfger dał drowowi do zrozumienia, że tym razem sam się będzie musiał postarać by z tego wyjść. Oni razem tylko z klątwą walczą. Nie ze wszystkim co popadnie.

Wpuszczono ich na dwór hrabiego. To dobra nowina. Natomiast jeszcze lepsza nowina to to, że czekał na nich nie tylko syn możnowładcy, ale i cały suto zastawiony stół. Podziw i radość Kall'eha sięgnęły szczytu. Uważał, że Ulfger czuje i myśli to samo. Nie było lepszego miejsca dla krasnoluda po długiej wędrówce jak udanie się na ucztę. A jeśli go wzrok nie mylił to będzie bogata uczta.

Kall'eh spojrzał na pobratymca.
- Siedaj blizko kamracie. Tera ni czas na zagwostki. - po czym na ustach Kall'eha pojawił się uśmiech odsłaniający szereg zębów.
Usiadł do stołu. Nie wiedział za co się wziąć na początek. Złapał kuraka i wyszarpnął udo. Gdy zjadł złapał za żeberka. Potem miód pitny. O tak tego było trzeba. Obok stał garniec z piwem. Uśmiech z ust Kall'echa schodził tylko gdy musiał do nich coś włożyć. Spojrzał jeszcze raz na miód, potem na piwo. Włożył rękę do torby wyciągnął dwie flaszeczki.

- Zapytanie mom, ser. - Zwrócił się do syna Hrabiego - Da sie cosik poradzić, coby wlaszki pełne sie zrobiły? - Zatrzepotał rzęsami, ze wzruszenia.

Dalszą uwagę przykuł dziwny przedmiot leżący na paterze z owocami. Długi, podłużny i żółty z lekkimi plamami gdzieniegdzie. Wziął go do ręki.


Obejrzał dokładnie po czym spojrzał na Ulfgera.
- Muże tło tłuczek do łorzechów? - Nie minęła chwila a Kall'eh miał już orzech włoski w ręku. Położył go na blat i bach! Kawałki banana poleciały we wszystkie możliwe kierunki. Krasnolud wzruszył ramionami jak by to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
- Ino atrapa siakaś. - mruknął zgniótł orzech ręką, obrał z łupin i zjadł machając nóżkami jak dziecko.

Po zaspokojenie najważniejszej potrzeby szybko przeszło do drugiej.
- Ser, dło latryny to którendyk? - rzekł schodząc z krzesła.

Kall'eh zamierza pójść za potrzebą i przy okazji rozejrzeć się. A nóż jakąś dwarfkę napotka. Bądź ujrzy coś ciekawego.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 07-04-2009, 19:28   #420
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti, Ulfger, Kall`eh;
- Da się cosik poradzić, coby wlaszki pełne sie zrobiły?
- Oczywiście! – Uśmiechnął się panicz i skinął na sługę stojącego grzecznie przy drzwiach do izby.
Sługa zniknął na moment, powrócił z dwiema butelczynami i postawił je na stole.
Z ogrodu przy dworku hrabiego dobiegają podejrzane krzyki. Elfka Adheel wygląda ze zdumieniem przez okno.
- To wilk!
- Wilk? – syn hrabiego podszedł do okna.
Wy też podeszliście. Przez ogród gnał czarny wilk, za nim leciało kilku strażników, wykrzykują zaciekle, aby się wynosił. Syn hrabiego zerknął na was i zrozumiał.
- Zostawcie go! – zawołał przez otwarte okno.
A chwilę później z jękiem dezorientacji umknął od okna, przez które do rezydencji wskoczył zziajany czarny wilk. Toż to Blacker!!!

Kall`eh;
Uuu jaki luksusowy kibelek tu mają!


Wracając z kibla [szczęśliwy i lekki] owszem, zauważasz, coś ciekawego... Najpierw aczkolwiek to usłyszałeś. Wrzaski i rytmiczny huk, jakby głuche grzmoty czy uderzenia wichury o mury. Wyjrzałeś przez okno i ujrzałeś...!
Dragon attack by *AndreeWallin on deviantART

Wszyscy; Wrzaski ludzi z ulicy były pierwszym ostrzeżeniem. Drugim był gromki smoczy ryk!!! Dworek zadrżał w posadach. Elfka Adherel zerwała się, zdezorientowana, i wybiegła do ogrodu. Syn hrabiego wpadł w panikę, jego poddani biegali wszędzie wokół, strażnicy starali się osłaniać swego pana ale sami trzęśli portkami i nie do końca wiedzieli jak się zachować przy trzęsieniu ziemi. Wybiegliście na zewnątrz. Ogromny smok szalał po mieście!!!
Dark dragon lord by ~VampirePrincess007 on deviantART

celem jego ognistych ataków zdawała się akademia magii!!! Poza tym krążył nad miastem, raz po raz zmiatając kuszników łuczników, uderzeniami ogona strącając ich z murów, ale ogniem ział tylko po wieżach akademii!

Dirith;
- Córeczka tatusia – mruknął pod nosem któryś wnerwiony strażnik.
- Taaa... Córeczka ekscentrycznego hrabiego z sąsiedztwa...
- Tatuś by się pewnie ucieszył gdyby w końcu przepadła...
- No ale nic nie da się zrobić.
- Ano.
Walka rozpoczęła się. Twoje błyskawiczne ataki i uniki wprawiły łowczynię w zakłopotanie! Okazała się jednak zaprawioną w bojach wojowniczka, co poznałeś już po jej bojowej postawie i pierwszym cięciu mieczem. Zmusiła cię do uniku, zaatakowałeś ponownie. Zakręciła się w błyskawicznym piruecie, przepuszczając cię bokiem, jej czarne ostrze rozcięło skórę na twojej prawej łopatce. Rana niezbyt groźna, ale raniąca dumę!

Coś przerwało wam pojedynek. Wrzaski ludzi, ciemny cień na niebie!!!
- Smok!
- SMOOOK!!!
- Waaah!!!
- Ratuj sie kto może!!!
- SMOK!!!
Dark Fire Dragon by `Lilyas on deviantART

Strażnicy rozbiegli się, kiedy ponad wami śmignął ogromne gad, rykiem wstrząsając murami. Strumień ognia runął rzeką na wieże akademii magii! Łowczyni wobec nowego zagrożenia zgubiła szczękę i zapatrzyła się na smoka, jakby straciwszy tobą zainteresowanie.
- Smok!!! – powiedziała do ciebie radośnie, wskazując bestie. – Drowie, smok!!!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172