Nathaniel "Konrad żyje" myśl ta rozpromieniła jego oblicze. Póki chwila trwała cieszył się nią bezgranicznie. Jak zawsze z resztą. Tylko czasem uśmiech przerywał lekki ból w piersi, który z resztą i tak powoli mijał.
Gdy Martha zeszła na dól chłopak chciał rzucić się jej z radości na szyję, powiedzieć co się stało. Energia i chęć działania rozpierały go. Przystopował słysząc jej głos. Był inny zdenerwowany. Nathaniel umilkł, przestał się śmiać. Czuł się jakby zaraz miał dostać burę od rodziców za jakieś przewinienie.
Słuchał Marthy z uwaga, gdy dotarło do niego to słowo. "Niebezpieczeństwo"
-Door, ktoś Cię gonił pamiętasz?-w jednej chwili wzrok chłopca spoczął na rudowłosej.- Musisz uciekać, pamiętasz...nie mogą Cię złapać...obiecałaś, że nas zabierzesz...obiecałaś, nie może nic Ci się stać...obiecałaś.
Nathaniel zachowywał się zupełnie jak dziecko, któremu obiecano wyjście do zoo. Nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. |