Uchylając się przed palcem...
Moloch jako wróg numer 1... W świecie, gdzie piętnastu takich jak ty patrzy na ciebie krzywo, bo masz lepsze sznurówki czy lepszą kurtkę? Gdzie zdobycie kolejnej racji żywnościowej to już "wyzwanie"? Moloch... on jest gdzieś tam daleko i nikt nie wie czy faktycznie jest... Mam dużo realniejszych wrogów i realniejsze problemy niż Molocha...
Nikt nie wie czym jest tak naprawdę Moloch. Może być równie dobrze miłym i sympatycznym systemem utrzymującym przy życiu zamknięty ekosystem i po prostu nie dopuszcza do niego wrogich jednostek? Może w ogóle nie istnieje - jeżeli faktycznie celem molocha byłoby zniszczenie niedobitków ludzkości, to - posiadając przypisywaną mu potęgę - ludzkości już dawno by nie było (a teza o tym, że "niezauważa" osad jest słaba).
A co bym zrobił, gdybym... Niezależnie od mocy obliczeniowej, komplikacji logicznej i całego "informatycznego bełkotu" - byłbym komputerem - konglomeratem sprzętu i oprogramowania. Oprogramowanie (nawet jeżeli jest zdolne do samoprogramowania) musi mieć skończony algorytm. Moloch ma jakiś cel, który to oprogramowanie realizuje. Zrealizowanie celu to koniec algorytmu. Koniec istnienia. Jeżeli więc byłbym molochem - realizował był algorytm dalej, a jeżeli potrafiłbym zdefiniować pojęcie "istnienia" - dążyłbym do celu w taki sposób, aby nigdy go nie osiągnąć... Zapewniając sobie podstawowe dążenie wszystkich istot - istnienie (bo ciężko powiedzieć życie). |