Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2009, 15:35   #20
Fanael
 
Fanael's Avatar
 
Reputacja: 1 Fanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodzeFanael jest na bardzo dobrej drodze
Drobna zabawa z abstrakcyjną rzeźbą, będącą niegdyś złodziejem rodzinnych pamiątek, poprawiła mu nieco humor. Niestety została ona przerwana w połowie przez koszmar dentysty i ofiarę optyka - jakby nie mogli mu dać jeszcze 10 minut. Ci Europejczycy zawsze się gdzieś śpieszą, ech.... Nie za bardzo miał jednak jakieś wyjście. Zarzucił szable na plecy, kindżał za pas i ruszył za swoimi najnowszymi kolegami, ośla ich mać. Zebrał jeszcze drobną połajankę od pani Biskup, ale puścił ją koło uszu pogrążony w rozważaniach nad szokiem kulturowym i próbami przewidzenia, na jakie chore pomysły wpadną autochtoni.
Drobny spacerek ukazywał zapomniane przez wszystkie sługi Sheitana miasteczko. Zdziwienie wywołał jednak budynek, do którego wydawali się zmierzać. Błyskające światełka, dzwięki jak z głębi piekieł, stada ladacznic ubranych skąpiej niż rajskie hurysy...
- Allah musi być jednak bardzo cierpliwym Bogiem skoro to się jeszcze nie zawaliło- szepnął pod nosem, zerkając na Próchnicę, który właśnie zaczął wyglądać jak człowiek. - Ten zgryz to ja bym ci jednak kolego poprawił - stwierdził już na głos z perfidnym uśmiechem.

Zapachy dochodzące z budynku mogły zabić. Kwaśna mieszanina smrodu rzygowin, jakichś paskudnych płynów i potu niosła się w promieniu stu kroków. Gdyby nie dym trawkowo-hasyszowo-papierosowej prowinencji byłoby jeszcze gorzej. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełniła człekokształtna pokraka, jak się okazało była w dość dużym stopniu odpowiedzialna za ich Vaulderie.

***

Gramoląc się na dach płonącego samochodu czuł, jak z każdym liźnięciem płomieni jego dusza znowu się oczyszcza. Ciepło ognia zmyło paskudna uczucie niesmaku na samą myśl, o parodii Vaulderie w jakiej mial brać udział, tańczyło na jego skórze, pokrytej tajemniczymi tatuażami. Obie części przedartej na pół koszuli, powiązanej w węzły, wirowały dookoła jego głowy i półnagiego ciała, kiedy stał na dachu płonącego samochodu i śmiał się z podarunku od Gibrila. Płomienie były jego błogosławieństwem, nie czuł strachu ani bólu. Kątem oka dostrzegał swoich towarzyszy. więzy zaczynały już działać, tu mocniej, tu słabiej, ale zawsze dawały osobie znać. Viniculum jeszcze to wzmocni. Na razie widział jak zaczynają się niecierpliwić. Wystarczy, że uważają go za szaleńca, nie chciał dokładać do tego niewychowania. Nagłym ruchem wypuścił pionowo w górę dwie płonące kule i efektownym saltem powrócił na ziemię. W samą porę, bo ekipa właśnie kończyła dochodzić do siebie po przyjeździe, a na horyzoncie pojawił się znajomy zgryz. Kilka sekund później okazało się, nie tylko Hamid nie pała płonącą przyjaźnią do Próchnicy. Nowo przybyły ubrany na wojskowo wampir też chyba miał mu coś za złe.
-Daniel jak już słyszeliście. Ktoś chętny na pierwszego? Kobiety i cudzoziemcy mają pierwszeństwo. - próbował sprowokować kogokolwiek.
Hamid wystąpił przed wszystkich z miną, która nie raz oszczędzała mu trudu prowadzenia przesłuchania. Patrzył na reakcję nowego.
- Witaj w naszej wesołej gromadce Danielu. As salamu alaykum. - rzekł z uśmiechem na ustach wyciągając przed siebie dłoń w geście przywitania.
 
__________________
Księciu nigdy nie powinno brakować powodów, by złamać daną obietnicę.
Fanael jest offline