Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2009, 11:53   #89
Aegon
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Życie, śmierć, odrodzenie. Magia życia i śmierci. Dwie walczące potęgi. Przedmiot. Chaos. Cienie krążące po ulicach miasta. Niebieskie światło i fioletowa mgła. Nędzne resztki tego miejsca. Cienie świetności. Misja. Nienawiść. Działanie. Wybuch. Tępy ból w czaszce. Głosy. Kto to?

Vaelen powoli odzyskiwał wzrok. Zaczął dotykać różnych części swojego ciała i sprawdzać pancerz – był cały – możliwe, że to on go ocalił. Cały ekwipunek także był przy nim. O dziwo, nie było tam żadnej broni. Następnie, elf skupił się na głosach. Dwie elfki? Nie. Zanieczyszczona krew. Półelfka? Tak. Averre i Vanya. Cóż, wygląda na to, że będzie musiał współpracować z nimi, chociaż zwykle pracował sam. Ku chwale Argeliana – tego, który strzeże Bramy. Vaelen wstał i otrzepał swoją szatę z kurzu. Sama szata zaś zmieniła barwę z czarnej na białą. W tym momecie zaatakowało ich monstrum. Elf ze spokojem przyglądał się, jak Averre i Vanya działają stawiając tarczę i oddając po jednym strzale w kierunku potwora. Nie podzielał specjalnie wartości Averre, jego wyraz twarzy nadal pozostawał niezmienny. Poważny, zasmucony…

*Tyle tutaj śmierci, która nigdy nie powinna była się stać. Równowaga znów została zachwiana. Zapewne przez ludzką głupotę i rządzę władzy. Chociaż nie wiadomo. Sprawiedliwość zostanie wymierzona bez względu na rasę sprawcy. Takie jest życzenie Argeliana.*

Zanim skończył myśleć, Vanya zdążyła już pomóc utrzymać równowagę Averre. Vaelen przyglądał się dokładnie, jak potwór się rozkłada pęczniejąc i wybuchając. Nie wiadomo jak, ale zaraz po trafieniu strzałami w bliżej nieokreślone części ciała potwora, elf wiedział, że ten zginie. Nie podejrzewał jednak, że będzie to tak widowiskowe.

*Kolejne życie utracone na zawsze. Teraz zajmą się nim po drugiej stronie.*

-Jestem Vaelen Aarnauien, sługa Argeliana, boga-strażnika Bramy. Witajcie.

Rozejrzał się nieco po zniszczonym mieście. Widok był okropny, a wszystko zostało spowodowane przez nieczystą magię. Efekt należało zniszczyć. Trzeba przywrócić miasto do normalności… przynajmniej częściowo.

- Jak to kurwa nie? Stoi tutaj? Stoi, taka jego mać! Jest na mapie? Jest na mapie do cholery! Że co?! Katedra? No jaka znowu kurwa pierdolona katedra? Halg, umiesz czytać, cepie ty jeden? Pisze ratusz przecie, to co ma być, domek teściowej, kurwa?!

Vaelen skrzywił się mocno na dźwięk przekleństw. Pochodziły one w pewnym sensie „z drugiej strony”. Jeszcze mocniej zareagował na przekleństwa wypowiedziane przez Averre i Vanyę, które miały w swoich żyłach elfią krew.

Grupa wyruszyła w kierunku, z którego dobiegł ich głos. Wkrótce ujrzeli grupę pięciu ludzi, elfa, krasnoludów i czegoś czerwonego. Vanya wdała się w konwersację z tym, który później przedstawił się jako Kerm. Słuchał ich i w tym samym czasie dokładnie przyglądał się każdemu z grupy. Nie można było powiedzieć, że ktokolwiek zrobił na nim dobre wrażenie. Czuł jednak, że musi z nimi pozostać, aby ukończyć zadanie. Nawet, jeśli musiał być wtedy tak blisko nich. Elf zauważył wtedy, że Vanya odchodzi. Nie poruszyło go to zbytnio, nie wiedział też, czy elfa umrze w tym mieście, czy nie. Argelian mu tego nie objawił.

-Żegnaj zatem Vanyo, może jeszcze kiedyś się spotkamy. Niech gwiazdy oświetlają ci drogę i niech słońce czuwa nad twoją duszą.

Odwrócił się następnie do grupy ludzi.

-Pójdę z wami.

Nie było to pytanie, tylko stwierdzenie. Elf odsunął się potem na bok i sprawił, że jego płaszcz przyjął czarną barwę. Czekał na dalszy rozwój wypadków.
 
Aegon jest offline