Wątek: Bogowie Olimpu
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2009, 17:29   #13
Rusty
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
Zdziwił się, oj bardzo się zdziwił. Jakimś cudem czas upłynął niezwykle szybko. Kto wie, być może odpowiedzialni byli za to ludzie, z którymi rozmawiał. Na to pytanie nawet nie próbował odpowiedzieć, po prostu absolutnie go to nie interesowało. Najważniejszy był fakt, że wreszcie pojawił się Brodacz i przyniósł prezenty. Apollo niestety nie otrzymał tak długo wyczekiwanego podarku – świętego spokoju. W pudełku z jego imieniem był inny, być może nawet i znacznie lepszy. Nieczęsto można bowiem obcować z szansą na tak przednią zabawę jaką Zeus i Helios z pewnością dla niego szykują. Choć nie można oczywiście zapomnieć o akompaniamencie, który stworzą tu obecni dzielni kolonizatorzy. W większości pewnie zupełnie nieświadomie.

- „Pamiętajcie, że najważniejszym celem jest pomoc Ziemianom. Nawet kosztem naszych wygód.” – Powtórzył w myślach słowa wypowiedziane przez dowódcę, oczywiście nie mogąc odmówić sobie odpowiedniego ich sparodiowania. – „Zeusie, Zeusie, Zeusie. Nie dość, że jesteś tak stary i głupi, to jeszcze myślisz, że ktokolwiek nabierze się na to twoje mydlenie oczu.”

Fakt, że powietrze między głównodowodzącym i inspektorem śmierdzi trupem, nie był trudny do spostrzeżenia. Wcześniejsze zachowanie Heliosa, teraz to co zaserwował im przed chwilą szef. Uprzykrzył pracę rywalowi, za to uczynił zabawę ciekawszą. Oczywistym jest, że tworzenie zespołów utrudnia znacząco przeciąganie kogokolwiek na swoją stronę. No chyba, że faktycznie te pary miały komukolwiek pomóc. Parsknął jedynie śmiechem, co trzeba przyznać, wyglądało dość dziwnie. Nawet nie próbował znaleźć w swojej głowie odpowiedzi na zagadkę pod tytułem: „Jakim cudem maszyna zestawiła ze sobą członków ostatniej pary?” Zwłaszcza, że odpowiedź była niezwykle prosta. Zastanawiał się raczej, jakiż to smutny los czeka Heliosa pod bacznym okiem Aresa. Pomyślał przez chwilę też nad tym, że z pewnością nie poświęci tego co udało mu się tu osiągnąć, żeby ratować wizerunek jakiegoś tam dziada, któremu i tak już niewiele zostało. Nie po to tu przyleciał, nie po to uczył tych ludzi rzeczy, jakie wcześniej nawet im się nie śniły. Wyniki w końcu go nie interesowały. Na rozwój potrzeba czasu. Wiedział o tym, chyba w przeciwieństwie do tych, którzy zarządzali tą operacją.

Wziął większy wdech i potrząsnął głową. Tak długo jak będzie daleko poza zabawą w politykę, tak długo będzie ona dla niego źródłem niezłej rozrywki. Wolał więc trzymać się z boku i uciąć bezsensowne rozmyślania nad ewentualnymi scenariuszami. Z uśmiechem przywitał tego Apolla, z którym miał przyjemność pędzić na złamanie karku przez całe swoje życie. Nie czekając ani chwili dłużej objął swoją siostrę ramieniem i przyciągnął do siebie. Ani myślał odmawiać sobie przyjemności zniszczenia jej fryzury.

- Ahhh moja droga Artemido. Ufam, że twoje amazonki są dobrze przygotowane na spotkanie z prawdziwie boską istotą. – Akcent położony na trzy ostatnie słowa był tak charakterystyczny, że nie sposób było nie zwrócić na niego uwagi.

Na jego twarzy malowała się troska, na swój własny, dziwaczny sposób zmieszana ze współczuciem i rozbawieniem. To ostatnie uparcie trzymało się Apolla, nawet pomimo faktu, że prolog tej tragikomedii dobiegł już końca. Mina powinna więc symbolizować raczej pełne napięcia oczekiwanie. Tylko czy to było w tej chwili tak naprawdę istotne?

- Nie musisz się jednak martwić siostrzyczko. Twój dzielny brat z pewnością podoła pracy za nas dwoje. Chyba, że wreszcie okażesz się do czegoś przydatna. – Nawet nie próbował się powstrzymywać. Nastąpiło więc coś, co niezwykle rzadko stawało się jego udziałem - po sali rozszedł się niezwykle melodyjny śmiech.

Potrzymał tak jeszcze przez moment swoją ofiarę. Druga taka okazja, z pewnością nie nadarzy się zbyt szybko, po co więc sobie żałować?. No i w końcu skoro mają współpracować nie rzuci się na niego od razu. Po czym puścił ją i klasnął w dłonie widząc efekt swojej pracy, lub też totalnej destrukcji. No ale jako osoba, która nie zwykła nadawać nazw rzeczom brzydkim, zwyczajnie darował sobie wybór.

- Na tym zakończymy te nasze czułości. – Puścił oko w jej kierunku i spojrzał na inspektora.
- No więc Heliosie, co powiesz na mały spacer i chwilę rozmowy? – Skrzywił się nieco i popatrzył na Artemidę. – Nie przywykłem do dyskusji z kobietami toteż nie pogardziłbym małą pomocą. – Wywrócił oczami i uśmiechnął się. – Tobie zresztą również przyda się chwila rozmowy. Zwłaszcza, że najbliższy czas będziesz zmuszony spędzić z naszym wojowniczym Aresikiem. No a chyba zgodzisz się ze mną co do tego, że trudno konwersować z kimś kto sięga ci niemal do pasa. Doprawdy dość krępująca sytuacja. – Zrobił pauzę i wziął zadziwiająco duży wdech powietrza. – No więc?

Apollo zdecydowanie potrzebował jeszcze trochę czasu by na dobre wejść w swoją nową rolę. Jakby w końcu nie było, wypowiedział dziś prawdopodobnie więcej słów niż podczas całej swojej bytności na tym okręcie, na tej planecie, czy z tymi pokręconymi na setki różnych sposobów charakterami. Helios jednak nie miał o tym pojęcia, a nawet jeśli to co z tego? W końcu nie miał zamiaru bawić się tu w dyskredytowanie kogokolwiek. Ot zależało mu na dobrym widowisku, a w końcu nawet najlepszy spektakl potrafi stracić w oczach widza, któremu trafiło się nienajlepsze miejsce. Kto jak kto, on wiedział o tym doskonale.
 
Rusty jest offline