Wątek: Skrzydlaci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2009, 00:44   #6
xDorota
 
xDorota's Avatar
 
Reputacja: 1 xDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumny
To z pewnością nie był jej najlepszy dzień. Wzdrygnęła się na myśl, co ją czekało. „Przetrzymam to. Będzie ciężko, ale jakoś dam radę.” – pomyślała. Oprócz niej kilku innych skrzydlatych też czekało na wyrok. Dostrzegła wśród nich Diriaela – „więc jego też złapali” – zasmuciła się. Pierwszy raz ich zadanie skończyło się tak tragicznie. Zwykle kończyło się na wyczerpaniu, siniakach, czasem złamaniach, ale nigdy nie podejrzewałaby, że doprowadzi to do wygnania, do pozbawienia jej najcenniejszej części ciała – skrzydeł, z których była taka dumna. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, ze tak wiele dla niej znaczą. Dopiero teraz, gdy miała je stracić dotarło do niej jak są dla niej ważne. Kiedy włamywała się do pałacu Pistis nie podejrzewała, że to może się tak skończyć. Owszem, zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa i konsekwencji, gdyby ją złapali, ale nigdy nie brała takiej możliwości pod uwagę. Przez głowę jej nie przeszło, że coś mogłoby nie udać. Przecież jej się zawsze udawało…” To musi być jakiś koszmar. Pewnie zaraz się obudzę.” Ale rzeczywistość wcale nie chciała okazać się snem. Z każdą chwilą, minutą, godziną docierało do niej, że to się dzieje naprawdę.

***

Zaprowadzono ich na polanę, gdzie miała być dokonana egzekucja. Na początek wywołano jakąś rudą skrzydlatą. Gdy powietrze przeciął jej ostry, pełen bólu krzyk Ebriel zacisnęła zęby. Chwilę później na środek wyprowadzono Diriaela. Ebriel wstrzymała oddech. Kiedy jedyną znaną jej twarz wśród tłumu nic nieznaczących nieznajomych, wykrzywił grymas niemierzalnego bólu, a usta ułożyły się do wydobytego gdzieś z wnętrzności dźwięku, szarpnęła się gwałtownie, próbując wyswobodzić się z uścisku strażników. Nie udało jednak jej się wyrwać. Mogła tylko stać i patrzeć jak Diriael pada na ziemię. To straszne, nic nie móc zrobić w takiej chwili. A Gabriel się uśmiechnął! „Jak on może uśmiechać się, gdy ktoś cierpi katusze!” Zapałała do niego nienawiścią. Zaraz potem usłyszała własne imię. „Moja kolej…” szarpnęła się raz jeszcze – ale strażnicy trzymali ją zbyt mocno. Pchnięto ją na kolana. Przygotowała się na ból, ale to co poczuła było nieporównywalnie gorsze niż oczekiwała. Miała wrażenie, jakby ktoś zadawał jej rany rozpalonym do czerwoności ostrzem. Zbladła, ale zacisnęła zęby myśląc: „Nie dam im tej satysfakcji!” Te kilkadziesiąt sekund ciągnęło się w nieskończoność. Kiedy już myślała, że dłużej nie da rady – skończyli. Chwiejnie stanęła na nogi, robiąc to bardziej automatycznie, niż świadomie. „Straciłam je na zawsze…” – pomyślała wlepiając wzrok w leżące obok skrzydła, które przed chwilą były jej częścią. „Już nigdy nie będzie tak jak przedtem…” Rany piekły niemiłosiernie, ale ona nie zwracała na to uwagi. Otępiała stała wpatrując się w przestrzeń, ale nic nie widząc. Dźwięki docierały do niej jak przez mgłę. Chyba ktoś krzyczał. Całe jej życie padło w gruzy…

***

Otrząsnęła się dopiero gdy strażnicy chwycili ja mocniej i pociągnęli w stronę pojazdu wektorowego. Po raz ostatni zerknęła przez ramię na krajobraz. „Więc już nigdy nie zobaczę Powietrznego Świata?”- pomyślała przygnębiona. „Swoją drogą ciekawe jak jest na Ziemi…” Nie widziała czego się spodziewać. „Musi tam być strasznie, skoro nas tam wysyłają.” Kazali im się ustawić pod ścianą. Diriael nie odzyskał jeszcze przytomności, więc odciągnęła go. Z pomocą jej przyszedł mężczyzna żołnierskiej postury. Skinięciem głowy mu podziękowała. Na pierwszy rzut oka wydawał się całkiem porządnym facetem.

***

Lot wlókł się niemiłosiernie… Ebriel zaczęła rozmyślać nad tym co się ostatni zdarzyło. Nad tym co utraciła… „Co dalej z nami będzie? Co to w ogóle za typy są? Za co dokładnie wylądowali tutaj?” Pytania z każdą chwilą dwoiły i troiły się w głowie. Diriael w końcu się obudził, ale cała podróż i tak upłynęła w milczeniu. Gdy wylądowali – Posłańcy wygonili ich na zewnątrz i rzucając im kurtki krzyknęli:

-Obyście tu sczeźli!
- Obyście tam sczeźli!!!
– od razu odkrzyknęła im rudowłosa kobieta.

Pierwsze wrażenie jakie wywarła na Ebriel Ziemia – to było zdumienie i zachwycenie swoim pięknem. Zdecydowanie nie tego się spodziewała. Myślała, że w najlepszym wypadku trafią na coś w rodzaju pustyni, szarej i odpychającej. A tutaj było PIĘKNIE! Trawa, drzewa, słońce, nawet zwierzęta. „Nie jest źle. Nawet powiedziałabym, że jest dobrze. Gdybym tylko miała skrzydła…”

- Ładne to piekło – znów odezwała się kobieta. Za chwilę dodała:

- Dobra wiadomość jest taka, że połowa z nas potrafi zabijać. I że wszyscy mamy dość tych srok tam u góry

„Gdym chociaż miała swój miecz…” pomyślała z żalem Ebriel. „Przecież gołymi rękami nie upoluję ptaka… na dodatek bez skrzydeł…”

Jaki jest plan na przyszłość? Szukamy cywilizacji? Jakiejś małej na początek, hm? – rozgadała się dziewczyna.

„Przynajmniej myśli… Nie możemy w końcu tu tak bezczynnie stać.”

- Zdecydowanie najlepiej małej. Potrzebujemy jakiegoś jedzenia, ekwipunku… Czegokolwiek. Choć nie wiem jak wy, ale ja nie znam się na tutejszej… okolicy. – odparł jej Diriael, po czym zwrócił się do Ebriel:

- Hej, Ebriel? Ebriel! Wcześniej nie było okazji, żeby pogadać. Jesteś mi chyba winna wytłumaczenie – coś ty takiego zepsuła w tym całym wyzwaniu? Co żeś zrobiła, że nagle znikąd pojawiły się straże? Gratuluję wyczynu, nie ma co.

„Faceci! Coś popsują i od razu na kobietę zwalą! Od razu widać, że już mu lepiej!”

- Chciałeś powiedzieć – co TY zepsułeś! Ja nie zbudziłam nawet śpiącej myszy! Ledwo się ocknął, a już z pretensjami!
 
xDorota jest offline