Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2009, 21:37   #10
Discordia
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
"Szalona" Grace Lambert i Etienne de Sept Tours

Grace obróciła głowę w stronę pierwszego z brzegu brodatego mężczyzny, który na krótki moment przykuł całą jej uwagę.

http://smhill.net/media/images/image...the_pirate.png

Jej własna broń natychmiast znalazła się w ręku, ale zanim zdążyła wejść w zwarcie usłyszała głośne pytanie Etienne:
- Ile rumb ma kąt prosty?
- Pierdol się! – Odpowiedział uprzejmie pirat wznosząc zbrojoną w toporek dłoń do ciosu.
- Zła odpowiedź – skwitował nawigator naciskając spust. Kula wystrzelona z dwóch metrów przebiła ozdobioną piszczelami chustkę, a potem ... Etienne nie patrzył, co było potem. Z takiej odległości trafiłby nawet zapijaczony jedenastolatek po ostrym pieprzeniu chorej na syfa dziwki.

- Dzięki – usłyszał roześmiany głos dziewczyny, która brała na siebie następnego. Starła się na ostrza z chudym lecz wysokim dryblasem, mającym gębę, którą mógłby zaprezentować na wystawie małpich twarzy. Wystająca szczęka, spłaszczony nos, pewnie zmiażdżony kiedyś oraz uśmiech godny goryla, któremu z mięsistych warg kapie ślina.
- Ha!– krzyknął rzucając się na Grace, niczym jastrząb na gołębicę. To porównanie nasunęło się samo i po prostu nie mógł oderwać przez kolejną sekundę wzroku od walczących, gdzie szybkość i zwinność piratki szły o lepsze z brutalną siłą goryla. Niechętnie bo niechętnie, gdyż jednak był konserwatystą, jeżeli chodzi o podział strojów według płci, przyznawał, że dobrze wygląda w męskim, uwypuklonym tu i ówdzie, kostiumie.

Lambert zwijała się jak w ukropie. Spokojne parady przeplatały się ze spontanicznymi pchnięciami. Dziewczyna dwoiła się i troiła umykając spod ostrza przeciwnika. Piruety, drobne kroczki i bezczelny wyraz oczu dodawały jej przewagę na lekko kołyszącym się pokładzie. Jej przeciwnik był potężnym mężczyzną. Zaskoczenie spowalniało jego ruchy, a ruchliwa jak iskierka Szalona Grace tańczyła dookoła niego na palcach. Bała się, że przy coraz częstszych paradach ostrzem szabli w końcu zdrętwieje jej ręka. Musiała ponadto uważać na innych, lecz z kolei jej pleców pilnował Etienne. Raczej blokował niż atakował, lecz jak nadarzyła się okazja ... Zachodzący z boku na dziewczynę łysol z nożem nie zauważył wyciągniętej nogi nawigatora i zahaczył o but, wywalając się na mokre od krwi dechy pokładu. Eugene przypuszczał, że był co najmniej oszołomiony i z zadowolenia uśmiechnął się do siebie. To kosztowało go chwilę. Chwilę niepotrzebnej zwłoki.

Ten kawałek zwłoki okazał się kosztowny. Bowiem zza beczki wyskoczył jeszcze kolejny i chociaż Etienne zdążył zastawić się szpadą, to siła uderzenia popchnęła go do tyłu, gdzie ... był otwarty luk do ładowni. Sparował jeszcze jedno uderzenie, pod wpływem którego zdrętwiała mu ręka i chwiejąc się na stopniu próbował, gdy po raz kolejny klingi się zbliżyły, schwycić wolną ręką przeciwnika za kołnierz. Powiodło się częściowo. Złapał, pociągnął, ale zamiast dzięki temu odzyskać równowagę, obydwaj przechylili się jeszcze bardziej i w mocarnym uścisku polecili pod pokład na jakieś worki.

Grace jakimś fragmentem umysłu zarejestrowała jakiś hałas dobiegający z tyłu i brak szpady Sept Toursa przy swoich plecach. Jednak nie miała czasu zareagować. Jej przeciwnik stopniowo zaczął odzyskiwać chwilowo utracony rezon. Ciosy stawały się coraz brutalniejsze i coraz bardziej precyzyjne. Dziewczyna teraz przemyśliwała, jak pozbyć się oprycha na dobre.

Ból. Ból. Ból. Wypuszczona szpada z ręki, uderzenia w plecy, nogi i ręce, które wydawały się je wręcz łamać i zaciekłe spojrzenie przeciwnika, który wprawdzie także wypuścił ostrze z ręki, jednak próbował się dorwać do szyi barona.
- Auu! – Wyrwało się Etienne, kiedy wpadli najpierw na worki, a potem walnęli o ścianę. Bolało! Bolało!! Bolało!
- "Ale, jak boli, to żyję" – nagle Etienne dostrzegł lepszą stronę całej sytuacji. Tym bardziej, że przeciwnik nie miał tyle szczęścia. Odchylona pod dziwnym kątem głowa wskazywała, że na jednym ze schodków musiał źle trafić. Nawigator chciał odrzucić od siebie oprycha, ale ręce po prostu nie chciały go słuchać. Był jeszcze cokolwiek oszołomiony, gdy nad nim stanął z paskudnym uśmiechem czwarty z drabów. Widocznie kolejny z grupy buntowników.
- „Niech to gęś.” – Przeleciało Etienne przez głowę. Zasadniczo to chciał wymyślić jakiś sposób na wydostanie się z tego bagna. Tyle, że przeciwnik był tuż tuż, a mrowienie poobijanych i przetartych do krwi rąk dopiero powoli przechodziło. Przez półprzytomne oczy patrzył na ciemną sylwetkę pirata, który zbliżając się przysłonił mu lampę oliwną wiszącą na łańcuchu pod sufitem.

- „Etienne, wkurzasz mnie” – skrzywiła się Grace wreszcie mając moment, by zrozumieć, gdzie podział się jej towarzysz, gdy Goryl w potwornym zamieszaniu zajął się kim innym. Dziewczyna jednym susem znalazła się przy luku, skąd odbiła się z całą siła determinacji. Lecąc w powietrzu chwyciła się belki sufitowej, żeby lekko wyhamować pęd i lepiej trafić prosto na plecy schylającego się nad Sept Toursem draba. Trzymana w zębach podczas ekwilibrystyki, a potem znów chwycona w rękę szabla przecięła mu plecy do kości. Krwi specjalnie nie było widać z pozycji Etienna, ale pirat nagle osłabł, nogi się pod nim zatrzęsły i charcząc zwalił się obok swojego towarzysza.

Pirat żył jeszcze, ale leżał ranny i półprzytomny pod ścianą. Jęczał cicho. Raczej nie był groźny, ale dla pewności spuściła mu jeszcze na głowę kosz z arbuzami i przykopała w jaja. Najwyraźniej nie należała do najłagodniejszych kobiet.

- Pa, skarbeńku! – rzuciła mu obojętnie Grace i wyciągnęła do Etienne rękę. Nawigator próbował właśnie wstawać i, kiwając się niczym mieszkaniec dalekich Chin w sklepie z porcelaną, starał się zapanować nad drżeniem ciała. Lambert ujęła jego dłoń i weszła mu pod ramię. Sama była zmęczona, a z góry dobiegały dalej odgłosy starcia. Strzały, szczęki, krzyki. Ale teraz zgryzła własne wargi mówiąc do siebie, że właśnie teraz nie wolno okazać jej słabości. Po drodze pochyliła się po wypuszczoną przy drabince na górę szpadę wkładając do pochwy Enienne. To samo zrobiła ze swoją bronią.

Etienne dochodził do siebie, ale było pewne, że jeszcze przez chwilę nie będzie mógł się skutecznie bronić. Stał już sam, lecz ręce nie chodziły mu gładko, jak wcześniej, chociaż z zadowoleniem stwierdził, że poza ogólnym pokiereszowaniem nie ma nic złamanego ani poważnie skręconego. Grace rozejrzała się szybko i nie czekając na nic skierowała w stronę drabinki. Bolało. W milczeniu spróbowała rozetrzeć sobie urażone miejsca, ale zabolało jeszcze bardziej. Otarcia, siniaki dawały znać o sobie.
- Idziemy na górę – zadecydowała, a jej towarzysz krzywiąc się z bólu skinął głową. Tam dalej wrzała walka.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline