Ergens in Afrika, 24 januari 1871.
Gdzieś w Afryce, 24 stycznia 1871.
Gehoord het geval...
Usłyszane przypadkiem…
Po zakończonej rozmowie
sir William odszedł pozostawiając
Marka samego...
Dziennikarz rozejrzał się. Panowie
doktorzy rozmawiali gdzieś z boku. Przez chwilę ich obserwował, ale w końcu zrezygnował z podchodzenia do nich i nawiązywania rozmowy...
Nadia i
pan Cook siedzieli przy ognisku koło siebie, a
sir Robert przeglądał bagaże. Panny
Chiary nie było, podczas gdy zmrok zapadł szybko i ognisko oświetliło już pobliskie drzewa.
.
.
Marka zastanowiła nieobecność panny
Chiary. Pomyślał, że może poszła do wraku po jakieś rzeczy. Ruszył w tamtym kierunku – również nie informując nikogo o tym, że się oddala. Zapewne ktoś podniósłby rumor, kiedy dowiedziałby się o tym, że
pannica się oddaliła. Chciał więc ją odnaleźć i, w razie czego, powiedzieć, że odeszli razem.
Droga do wraku zabrała chwilę; poza kręgiem światła rzucanym przez ognisko było praktycznie ciemno. Koło wraku nikogo nie było i panowała cisza.
Patter zaczął wracać, kiedy uświadomił sobie, że przecież panna
Chiara mogła pójść nad wodę – chociażby po to, aby umyć naczynia po posiłku. Obszedł ognisko za zasłoną drzew i poszedł w kierunku wody... Idąc cicho, jak zawsze kiedy słuch był równie przydatny jak wzrok doszedł do rzeki...
- Co ma pani na myśli mówiąc, że oceniam panią po pozorach? Mam rozumieć, że w rzeczywistości jest pani, panno Chiaro, osobą wymagającą ciągłej pomocy i opieki – głos niewątpliwie należał do sir
Williama i, chyba, brzmiało w nim delikatne zaciekawienie
- a to, co niedawno pani zdziałała, to tylko mamienie naszych oczu?
Zapanowała chwila ciszy i
Patter już miał ją wykorzystać na pojawienie się, kiedy panna
Chiara położyła palec na ustach.
Pattera zamurowało. Dosłownie i w przenośni... Był zadowolony, że
Volta wolała przebywanie z panią co chwilę głaskającą ją po głowie i drapiąca za uchem... „Maar het omgekeerde - nu kan ik niet zien ... Niet op dit moment ... Moet worden ingetrokken, maar het kan veroorzaken lawaai ... Ik moet even wachten ...” „
Ale wpadka - teraz nie mogę się pojawić... Nie w takim momencie... Powinienem się wycofać, ale to może wywołać hałas... Musze poczekać chwilę...”
Po kilku chwilach temat rozmowy zmieniono na „Afryka” i
Mark postanowił, że może się pokazać. Jednak
Chiara i sir
William pozbierali umytą zastawę i kociołek; wyraźnie zbierali się w kierunku obozu.
Mark wykorzystał okazję do szybkiego wycofania się. Udało mu się wrócić do ogniska przed nimi. Kiedy wychodził z lasu udał, że poprawia spodnie sugerując niejako, że jego nieobecność spowodowana była potrzebami fizjologicznymi... „Ik hoop dat niemand gedacht...”
„Mam nadzieję, ze nikt się nie domyśli” – pomyślał siadając z dala od ogniska pod drzewem.