Brat Jakub był niepocieszony. Przesłuchanie franciszkanina, który przypadkiem stał się inicjatorem porannego zamieszania, na niewiele się zdało. Brat Alessandro, poza blednięciem i sapaniem nie powiedział nic użytecznego o dwóch heretykach. Nadomiar złego zemdlał i trzeba było mu znaleść bezpieczne miejsce, by tam w spokoju mógł dojść do siebie.
Dominikanin pomodlił się za biednego zakonnika. Franciszkanin bardzo ucierpiał w skutek samosądu jakiego dokonali na nim genueńczycy kupcy, a jego nerwy były w strżepach.
- Na pewno przyda mu się modlitwa. - pomyślał brat Jakub.
Po ulokowaniu pobitego brat Alessandro na jednym z wozów, dominikanin zajął się wraz z ojcem Krzysztofem pochówkiem kolejnej ofiary dzisiejszego poranka. Ciemni kupcy nie chcieli dobrowolnie pomóc w pogrzebie obrzuconego klątwą Alfredo. Dopiero koncept ojca Krzysztofa pomógł nakłonić oporną gawiedź do współpracy. Kilka łacińskich formuł, kadzidło i święcona woda wylana obfiie na stopione ciało zmarłego, przekonało zabobony lud.
Wyśpiewując psalm nad mogiłą Alfredo brat Jakub spostrzegł kątem oka jak przy poidle zabrałą się grupka osób. Może i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdy zakonnik nie spostrzegł wśród nich dwóch heretyckich magów, odpowiedzialnych za śmierć Alfredo, fatalny stan franciszkanina i pewnie całą masę innych śmiertelnych grzechów.
Czarownicy konspiracyjnym tonem przemawiali do grupki zgromadzonych. Brat Jakub rozpoznał wśród nich karła i starą kobietę, którzy też mieli swój udział w porannym zamieszaniu. Był wśród nich także wysoki mężczyzna, którego zakonnik nigdy wcześniej nie widział.
-Co oni tam knują? Podli heretycy, namawiają pewnie tamtych, aby im pomagali albo jeszcze co gorszego - pomyślał zakonnik.
Nie przerywając śpiewu brat Jakub pociągnął ojca Krzysztofa za rękaw habitu i wskazał głową miejsce w któym stali czarownicy.
Bacznie śledząc ruchy magów jak i pozostałych, duchowni kończyli modły na grobem biednego Alfredo. |