Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2009, 10:47   #19
Rusty
 
Rusty's Avatar
 
Reputacja: 1 Rusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemuRusty to imię znane każdemu
Raphael nie potrafił zignorować tak głęboko zakorzenionych w jego psychice przyzwyczajeń. Toteż, choć prawdę mówiąc niespecjalnie go to interesowało, słuchał wszystkiego co mówili o sobie członkowie jego wyprawy. Odwracało to jego uwagę od tego, co działo się podczas tej hucznej biesiady. Pierwszy raz w swoim życiu czuł, że jego świat nie ogranicza się jedynie do ciasnych pomieszczeń laboratoryjnych. Wolał więc uśpić analityczny umysł i pozwolić swoim zmysłom odbierać wszystko tak, jak tylko miałyby na to ochotę. Co oczywiste, nie udało mu się to w pełni. Mimo wszystko jednak na tyle, by był z siebie zadowolony.

Słów wypowiedzianych przez imperialnych rycerzy nie mógł jednak zignorować. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po ich sylwetkach. Na pozór nie zwracając nawet uwagi na jakiekolwiek szczegóły, na pozór. Nie był tak doświadczony w walce jak oni, właściwie nie miał żadnego pojęcia o walce. Lata nauki w Kolegium nauczyły go tylko tego, że Chaosu nie zwycięża się mieczem. Niezliczoną ilość razy słyszał opowieści o niezwykłej potędze, która czai się na północy. Właśnie stamtąd wiał Chamon, złoty wiatr magii. Udać się tam to jak wejść w gniazdo węży. Nikt nie wyszedł z niego cało i nikomu się to nie uda. Jego myśli zawędrowały ku krasnoludom, o których wcześniej wspominali tutejsi. „Oby tylko nie podzielili ich losu.” – Zawirowało w jego głowię, by równie szybko zniknąć.

Wysłuchał uważnie przemowy Jarla. Nie trzeba opisywać jak wielka ulga ogarnęła go na wieść, że nie przyjdzie mu stanąć oko w oko z wyznawcami Tego Który Zmienia Ścieżki. Ich patron jest śmiertelnym zagrożeniem dla niego i każdemu kto mu podobny. Wolał więc trzymać się na odległość od jego kultystów. Niezwykle trudno przewidzieć bowiem reakcję tak nieobliczalnych istot na obecność przedstawiciela Kolegium Złota.

Odetchnął i skupił się na potrawach. Kiedy niemalże ze wszystkich stron zaatakowały go tak kuszące zapachy. Zdał sobie sprawę, że nie miał niczego w ustach już od dłuższego czasu. Głód mu nie przeszkadzał. Zdarzały się przypadki, w których jego towarzysze wynosili go z laboratorium. Prowadząc bowiem badania i zapominając o całym świecie. Często głodził się, co prowadziło do groźnego osłabienia, a nierzadko wręcz do utraty przytomności. Tym razem nie myślał jednak o setkach mikstur, fiolek i przyrządów, których ci ludzie najprawdopodobniej nigdy w życiu nie ujrzą. W jego głowie do głosu dochodziła jedynie chęć skosztowania części tych przysmaków, którymi ugościł ich gospodarz.

Nie zależało mu na zaspokojeniu głodu. Raczej na zasmakowaniu w każdej z przygotowanych potraw. Dlatego też jadł raczej małymi kęsami, za to z każdej misy czy tacy. Jego nadmiernie skurczony żołądek miał jednak swoje granice. Toteż szybko zmuszony został zaprzestać czynienia honorów smakosza. Rozejrzał się dookoła. Jego wzrok napotkał spojrzenie mężczyzny, który siedział naprzeciw niego. Wyraźnie ujrzał jak jego źrenice rozszerzają się, a na twarzy wymalowało niemałe zdziwienie, kiedy dostrzegł nietypową barwę oczu Raphaela. Szybko odwrócił głowę. Taka dobrze znał tego typu reakcje. Nie były one niczym niezwykłym nawet w trakcie pobytu w Altdorfie. Zwykłych ludzi przerażał sam fakt jego obcowania z tak nieznaną im potęgą. Podobnych jemu magów natomiast, zmiany, które dotknęły jego ciało. Nie był potężny, lecz posiadał potencjał by się takim stać. Zbyt duży by pozwolić zwyciężyć lękowi i rzucić go na pastwę zdradliwych sił Chaosu, które z pewnością zwróciłyby ku niemu swą uwagę. Znacznie lepiej było przygarnąć go pod swoje skrzydła i swą postawą nieustannie przypominać mu o tym, że jest inny niż ci, którzy go otaczali.

Wbił wzrok w stół. Chwilę później jednak zwrócił go ku swym towarzyszom. Patrzył na Schwarza. Upłynęło trochę czasu nim ostatecznie zdecydował się zabrać głos.

- Jak długo zamierzasz tu zostać? – Rutyna alchemika zwyciężyła. Konkret był tym, czego zdecydowanie brakowało mu w tej chwili.

Sytuacja była niespokojna i choćby nawet nie sposób było znaleźć w tym świecie, jakiekolwiek miejsce egzystujące w całkowitej harmonii. Tutaj igrano z potęgami, które nie mają sobie równych. Ku jego zdziwieniu jednak, nie myślał, że lepiej byłoby mu teraz w swej pracowni.
 
Rusty jest offline