Wątek: Skrzydlaci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2009, 11:40   #13
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
- RPG? Nie, nie słyszałem. Słyszałem za to o czymś takim jak Słownik Języka Polskiego* i wykorzystałem jego znajomość żeby nie rozdrabniać się na szczegóły. Ale, oczywiście, mogę wymieniać n rzeczy, których potrzebujemy, a nie mamy, i zająć tym następne pół godziny.
Kurt zdołał powstrzymać złośliwy uśmieszek. Stał tylko i patrzył się badawczo na Diraela.
"Najpierw zemdlał podczas egzekucji, teraz sugeruje, że do przeżycia potrzeba nam Stwórca wie ilu przedmiotów… Czyżby był delikatnym, rozpieszczonym lalusiem z bogatej rodziny? Na pewno przydałoby nam się znaleźć jakąś wodę oraz źródło ognia, najlepiej zapalniczkę. Ale chyba nie mają tu takich. Chociaż, może nie są aż tak zacofani… No i nóż myśliwski, do obrabiania zwierzyny. W końcu szabla nie nadaje się zbyt dobrze do takich rzeczy."
- To może bez dalszych animozji, co? Właśnie dlatego, że nie możemy przewidzieć reakcji ludzi, stwierdziłem, że najlepiej, żeby „cywilizacja” była mała. Nie rzucać się do miasta w morze ludzi, tylko spróbować znaleźć jakąś wioskę, czy coś takiego.
Zdecydowanie nie tylko Kurtowi udzielała się nerwowa atmosfera. Mężczyzna położył się i przymknął oczy…
Następnie "Laluś" zaczął się sprzeczać z Ebriel, jednak dosyć szybko zdecydowali się na poufną rozmowę na stronie. Z tej krótkiej wymiany zdań postronne osoby mogły się dowiedzieć tylko tyle, że para się zna oraz że przyłapano ich na myszkowaniu w miejscu niedostępnym dla zwykłych cywili.
"Takie też były zarzuty, szpiegowanie i kradzież dokumentów, jeśli mnie pamięć nie myli"
- Milo, że się przyłączyłeś – odezwała się Asael. Skrzydlaty, wytrącony z rozmyślań, otworzył lekko oczy i wykrzywił kąciki ust w czymś, co można by wziąć za uśmiech- Szkoda, że nie mamy popcornu... – skomentowała z uśmiechem krótką kłótnię. Tym razem Kurt uśmiechnął się już znacznie mocniej. Że też ta kobieta ma taki dobry humor w takiej sytuacji, jakby to wszystko nie dotknęło jej zbyt mocno. Szczerze mówiąc, Kurt też nie przejął się samą stratą skrzydeł, chociaż przez ból, jaki sprawił mu Gabriel trudno mu było całkiem zapomnieć o ich braku.
"Hmmm… Czy Skrzydlaty bez skrzydeł nadal może być nazywany Skrzydlatym? W końcu, to przede wszystkim skrzydła odróżniają nas od ludzi. No, są jeszcze te szpiczaste uszy i ostre zęby, ale poza tym, czy jest jakaś różnica? Czy naprawdę ludzie tak bardzo się od nas różnią?"
Nurtowało go to pytanie, pytanie na które prawdopodobnie już niedługo zdobędzie odpowiedź. Ale nadal się bał, bał się tej odpowiedzi, choć tak bardzo jej pożądał, bardziej niż kiedykolwiek. Kurt ponownie przymknął oczy i zaczął myśleć o czymś innym, niż sprawa ludzi. Na polanie były jeszcze trzy osoby, dwóch milczących mężczyzn i rudowłosa, najbardziej rozgadana z całej grupy kobieta, prawdopodobnie niewiele starsza od Kurta.
"Hm, ten z blizną, Achrol, śpiewak od siedmiu boleści i domniemany psychol, trzeba na niego uważać. A ten wielkolud, Bartel, oskarżali go o opuszczenie posterunku, czy coś innego, z czego wynikało, że był strażnikiem lub innym stróżem prawa. Sądząc po jego zachowaniu traktuje nas jak bandę złoczyńców, którzy zasłużyli na karę znacznie bardziej srogą, niż wygnanie. No a ruda zabiła kilku Posłańców… Może sama jest jedną z nich? Albo należała do jakiejś grupy przestępczej. Raczej żaden samouk nie podołałby kilku Posłańcom…"
Leżąc z przymkniętymi oczami na miękkiej trawie, Kurt zbierał do kupy wszystkie informacje, jakie posiadał o swoich współtowarzyszach niedoli. Tylko po co? Tak szczątkowa wiedza nie miała wielkiej wartości. Robił to bardziej przyzwyczajenie, niż z jakiegokolwiek innego powodu.
- Umiesz przyzywać broń?- po raz kolejny odezwała się Ruda, ponownie prowokując Kurta do otwarcia oczu - Czułabym się lepiej wiedząc, że nie jestem jedną z nielicznych uzbrojonych osób w tej grupie... Przyzywanie broni to łatwizna. Chętnie cię nauczę tej sztuki. Każdego z was, oczywiście, się to tyczy- dodała, spoglądając po twarzach obecnych Skrzydlatych.
- Tak, umiem, i to jaką- jego twarz nabrała rozmarzonego wyrazu. Ponownie mógł zostawić swoje troski gdzieś w tyle i skupić się na czymś przyjemniejszym- Piękna szabla z czarnej matowej stali. Pochłania światło, bardzo użyteczna do szwendania się po nocy. Poza tym, jest piękna. Jak chcesz, mogę Ci ją później pokazać, jak tylko poczuję się trochę lepiej.- błysk w oczach Kurta świadczył o fascynacji tą bronią, jak i o dużym przywiązaniu do niej. A dokładniej, o przywiązaniu do osoby, która nauczyła go przywoływać oraz posługiwać się tym orężem.
- Przepraszam na moment, pora się rozejrzeć – powiedziała Ruda, uśmiechając się i przeciągając. Potem wstała, wzniosła ręce ku niebu i wymówiła jakieś dziwne słowa, w jakimś nieznanym języku. Po chwili, na niebie pojawił się jakiś drapieżny ptak próbujący zwrócić na siebie uwagę wysokim piskiem.
"Czyżby to jej sprawka? Hm, na zbieg okoliczności to nie wygląda… Jeśli tak, to mamy szansę znaleźć jakieś ludzkie legowisko jeszcze dzisiaj. O ile jakieś jest w pobliżu."
Ponownie mieszane uczucia targały Kurtem. Możliwe, że już dzisiaj spotkają ludzi. Już dzisiaj będzie musiał się zmierzyć z prawdą.
- Piękny ptak. Mam do ciebie małą prośbę, ru... Asael. Mogłabyś, przy najbliższej możliwej sposobności, pokazać jak to zrobiłaś?- tak brzmiały pierwsze słowa Achrola wypowiedziane na Ziemi.
"No brawo! Barman! Polej whiskey, trzeba to uczcić! A kto z nami nie wypije, tego we dwa kije!"- "lepsza" część Kurta też była zaskoczona nagłą zmianą postawy Skrzydlatego- "Wygląda na to, że nasz 'Bliźniak' ma słabość do ptaszków, cokolwiek by to miało znaczyć. Kurt, uważaj na siebie, szczególnie podczas snu!"- czy tak złośliwą cząstkę jakiejkolwiek istoty można nazwać tą "lepszą"? Chyba tylko w przypadku Kurta.
- Slyannen saph 'anonen lu' murrpaun – wystrzeliła Ruda pokazując palcem w niebo. Mężczynza przez moment zastanawiał się, co to miało znaczyć, czy ona po prostu chce się pochwalić, że jest poliglotką?
- Lelum polelum, karamba bum cikabum! – kontynuowała w nieco bardziej zrozumiałym dialekcie, gestykulując żywo. Jeśli Kurt dobrze zrozumiał przekaz, jaki chciała zawrzeć w swojej wypowiedzi ta wesoła kobieta, to zwyczajnie droczyła się z kolesiem chcąc go sprowokować do kolejnych prób rozmowy z nią. Eh, te inteligentne kobiety…
Po skończonej "konwersacji", Asael obróciła się na pięcie i dając innym znak, by poszli za nią, ruszyła do lasu, w ślad za szybującym w górze ptakiem.
"No cóż, chyba wie co robi. Z resztą, musimy się stąd ruszyć. A przynajmniej ja muszę."
Kurt niechętnie wstał, starając się nie napinać zbytnio mięśni barków, by nie podrażnić ran po skrzydłach. Na gołe siało zarzucił kurtkę, choćby w taki sposób może chronić plecy przed gałęziami krzaków i niskich drzewek, przynajmniej dopóki nie dotrą do jakiegoś szlaku. Zakrwawioną koszulkę wsunął po części za pas, żeby dyndała sobie swobodnie, nie miał ochoty nieść jej w ręku. Zresztą, był na tyle zmęczony, ż na nic nie miał ochoty. Ruszył żwawym krokiem, żeby dogonić Rudą.
- Asael, czy masz jakiś bezpośredni kontakt z tym ptakiem? – zabrzmiało to co najmniej głupio. Gdyby nie miała, skąd wiedziałaby, że ptak leci w jakieś konkretne miejsce? No i skąd ptak wiedziałby, gdzie ma lecieć? Kurt jednak nie zdążył ugryźć się w język, więc kontynuował szybko, nie dając kobiecie czasu na odpowiedź- Czy możesz mi powiedzieć, gdzie jest tu jakieś jeziorko, albo coś w tym stylu? Dobrze by było, gdybym zmył z siebie tę krew przed spotkaniem z ludźmi. A poza tym, jestem strasznie spragniony. Z resztą, pewnie nie tylko ja.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline