Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2009, 15:13   #93
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Spotkanie w saloniku sprawilo, ze omal nie zemdlala. Co prawda kociak byl slodziutki i taki przymilny, ze az miala ochote zaglaskac go na smierc... Wlasnie.. Smierc. O co jej chodzilo?! Dlaczego mowila o skazie? Czy chodzilo jej o to co podsluchala kiedys? O jej rodzicow? I co mialy oznaczac ostatnie slowa?

- Zacznij więc od samego początku, tego który omijasz szerokim łukiem odkąd ci go wskazano.

Co takiego omijala?
Czujac, ze dluzej nie ustoi postanowila usiasc na dywanie. Kociak przyjemnie mruczal gdy glaskala jego lsniace futerko. Czy naprawde zachowywala sie i myslala tak naiwnie jak przedstawila to kostucha? Cudowna? Przeciez nigdy nie pomyslala o sobie jako o cudowanej osobie, ktora zbawi swiat i wypleni wszelkie zlo. Faktycznie, czasami tak sie zachowywala, ale... Nie, to nieprawda. Oklamujac sama siebie nie rozwiaze zagadki. Chciala zbawic swiat. Chciala szerzyc dobro i sprawiedliwosc. Chciala by mowiono o niej same dobre rzeczy, by kazdy ja lubial i podziwial, by.... Takie to naiwne. Takie... puste. Naiwne... Jak niby miala zbawic swiat gdy nie potrafila nawet zmusic sie do odszukania tych, ktorzy dali jej zycie. Jak miala zbawic swiat gdy bala sie, gdy nieslusznie osadzala kazdego elfa jako zla i podstepna istote? Czy... Co... Dlaczego... Jak.... Tyle pytan i tak malo odpowiedzi na nie.
Brazowe oczy zalsnily zielonymi przeblyskami gdy pojedyncza lza splynela jej po policzku.

- To niesprawiedliwe... To wszystko jest tak strasznie niesprawiedliwe...

Wyszeptala cicho sama do siebie.
A przeciez nie tylko ona otrzymala wiadomosc. Wlasciwie to nawet przekaz dla niej przeznaczony nie byl taki znow zly w porownaniu z innymi. Nie mozna sie zalamywac. W koncu nie zbawia sie swiata uzalajac sie nad soba. Vanya potrzebowala pomocy. To powinno byc teraz najwazniejsze. Nie powinna pozwalac jej isc samej. Powinna porzucic uprzedzenia i isc z elfka. Teraz mozna miec jedynie nadzieje, ze tamta poradzi sobie jakos do czasu, az pospiesza jej z pomoca.
Pozostawal jeszcze ten elf, ktory zniknal. Trzeba bedzie go odszukac zanim zrobia to te bestie, ktore panosza sie po miescie.

- Masz jakis pomysl jak wrocic na gore? Musimy.. Musze jej pomoc...

Slowa skierowala do Keith'a, jako tego, ktorego uznala za dowodce.

Keith spojrzał na nią uważnie.
Taki czyn, chociaż z pewnością płynął z dobrego serca, był bardzo nierozważny.

- Rozumiem twoje podejście - powiedział, częściowo mijając się z prawdą. - Nie zdajesz sobie jednak sprawy z tego, że wszelka pomoc jest spóźniona. Jeśli ona nie uratuje się sama... Nikt z nas w żaden sposób nie zdąży tam na czas.

- Ale....

Zamilkla. Wiedziala, ze ma racje. Nawet gdyby natychmiast znalezli wyjscie na gore to minie troche czasu nim dotra do strazniczki. Vanya bedzie musiala sama dac sobie rade z przeciwnikami. Sama, bo ona zawiodla. Wybrala bezpieczna droge miast podazyc za glosem sumienia, ktore nakazywalo towarzyszenie elfce. Jezeli Vanya zginie....

- Rozumiem... W takim razie moze poszukamy waszego towarzysza?

Cokolwiek byle dalej od tej rzezby....
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 09-04-2009 o 15:18.
Midnight jest offline