Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2009, 17:28   #548
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Miee'sitil. Szesnasty dzień podróży. Popołudnie.

Anzelm, pewnym krokiem ruszasz w głąb historyczno-geograficznej części biblioteki, a lampy - w odpowiedzi na Twoje wejście - rozbłyskują ciepłym, przytłumionym światłem. Księgi ułożone są najwyraźniej tematycznie: okresami historycznymi i regionami geograficznymi; a woluminy napisane w języki tei'ner (w przeważającej ilości) przemieszane są z tymi w języku ludzkim oraz (jak możesz się zorientować) kilkoma innymi.

Zaczynasz od geografii, sięgając po książkę wyglądającą na podstawowy podręcznik, o wiele mówiącej nazwie: "Zhuath no'ma. Podręcznik nr 1".



Podobnie wschodnią część wyspy traktują inne książki, które wpadają Ci w ręce - jakby świat kedryjczyków kończył się na lasach tei'ner. Wschodnia krawędź Kedros opisywana jest jako pusta, niebezpieczna, wymarła i w najwyższym stopniu nieciekawa.

Więcej szczęścia masz w wypadku map. Wychodząc z założenia, że dawne czasy dla ludzi niekoniecznie są takimi dla długowiecznej rasy jaką jest tei'ner, skupiasz się na starych mapach i wykresach. Wkrótce też natrafiasz na wielką, oprawioną w drewno księgę, gdzie kartki złączono w całość plecionym rzemieniem. Każda jej strona jest starannie złożoną mapą, detalicznie odwzorowującą poszczególne obszary wyspy - również gór Imil. Okazuje się, że trakt biegnący do Miee'sitil kończył się kiedyś właśnie w oddalonym o tydzień jazdy od miasta tei'ner Imil. Rozmaite znaki wyrysowane na szkicach górskich grzbietów sugerują istnienie górniczej, miejskiej czy też innego typu infrastruktury. Ponadto budowa części, do której docierał szlak (kotlina górska) sugeruje, iż w razie zagrożenia ta naturalna formacja mogła stanowić świetną warownię.

Przeszukiwanie ksiąg historycznych okazuje się stratą czasu. Z ciekawszych rzeczy znajdujesz cienką książeczkę - czy raczej broszurkę - wydaną na marnej jakości papierze, autorstwa niejakiego Józefa Szperacza "Czas niepokoju". Książka napisana jest bardzo chaotycznie, w stylu sugerującym, iż autor szukał taniej sensacji i popularności. Najwięcej sensu ma wstęp, brzmiący mniej więcej tak:
Dawno, dawno temu, tak dawno, że nie pamiętają tego nawet sędziwi starcy tei'ner, w górach Terenbo rządził than opętany rządzą władzy i mocy większej niż dana mu przez Matkę. Porzuciwszy obowiązki rządzącego opuścił on swój lud i ukrył się na płaskowyżu Imil, zmieniając go w niedostępną twierdzę. Wielu Ziuthów zginęło próbując sprowadzić swego szalonego władcę do domu, wielu Tei'ner poległo próbując odnaleźć thana w jego górskiej kryjówce. A gdy ten ukazał się na powrót światu, otoczony był przez armię piekielnych stworów, siejących postrach i zniszczenie.

Długo radziły rody Kedros, aż wspólnie uradziły, by do walki wysłać najdzielniejszych bohaterów każdej rasy. Krwawych i okrutnych bojów były świadkami skały Imil; tym bardziej okrutnych, że do walki przeciw bohaterom stawali ich polegli kompani, a than dziwnymi, potężnymi mocami władał, którym jeno największe modlitwy Tei'ner i Lilendów czoła mogły stawić. Pojedynek bohaterów z thanem zakończył się wielkim tąpnięciem, od którego zatrzęsła się cała wyspa, a w niebo wzbiła się olbrzymia, ciemna chmura. Odtąd nikt nie słyszał o thanie ni Pięciu, a Imil stało się wymarłą, niedostępną ruiną.

W dalszej części książki następują wymyślne opisy różnych potworów (tak wymyślne, że prawdopodobnie ani jeden z nich nie mógłby się poruszać) oraz fantazyjnych mocy, jakimi władał than (sądząc po wieku książki stworzonych jedynie w wyobraźni autora). Jedyną sensowną informacją wydaje Ci się opis mocy pięciu bohaterów wysłanych do walki z thanem. Najwyraźniej (mimo, że z tego co zrozumiałeś dary Matki są dość losowe) poszczególne rasy specjalizują się w różnych typach zdolności. Przypomina Ci się fragment Ballady o Dziesięciu, usłyszanej "Pod Kichającym Smokiem":

„Ja dam narzędzia” – Zuith rzekł –
„By przeciąć zła okowów moc”.
„My damy śmierć niechybną mu
Lecącą cicho niby noc.”

„Od nas przybyły zbroje te,
Dzierżące siłę, moc przypływów.”
Tak wódz shalari wtedy rzekł
Dzierżąc rynsztunek rodu Kivów.

„Lilendów dar to boju pieśń
Siła i moc do was przybędzie!”.
„My damy wam przekleństwo drzew,
Które z pewnością go dosięgnie.”

Według tej książeczki zdolnością Zuithów było kształtowanie ziemi i skał według własnego widzimisię; Shalarini, prócz panowania nad wodą, mieli również moc nadawanie jej właściwości przedmiotom; magiczna pieśń lilendów sprowadzała na wrogów różnorakie iluzje, a dodawała ducha sprzymierzeńcom; hamadriady natomiast mogły manipulować roślinnością. Moce tei'ner zostały opisane jedynie jako "gniew Matki", według tej wersji opowieści natomiast ludzie nie uczestniczyli w pogromie wojsk thana.

Józef Szperacz zamieścił również krótki opis wnętrza pasma górskiego. Wygląda na to, że jest ono pocięte mnóstwem korytarzy i wielkich, pradawnych jaskiń, z których wiele jest zalanych i łączy się z morzem. Stare trakty -zarówno ten wiodący przez las jak i drugi, ciągnący się bezpośrednio z Rangaard - kończą się w kotlinie, z której w góry prowadzą wąskie ścieżki. Również góry Terenbo miały połączenie z Imil, służące prawdopodobnie kontaktom z tei'ner. W samej kotlinie znajdowały się kamienne budowle oraz świątynia Matki, jednak po wielkiej bitwie z thanem pozostały po nich jedynie ruiny.

Zmęczony poszukiwaniami odkładasz książkę. Mimo, że biblioteka jest dość czysta, od zapachu kurzu i ksiąg kręci Ci w nosie i pieką oczy. Z dołu dobiega Cię parskanie koni i odgłosy wydawane przez Twoich towarzyszy; przynajmniej wiesz, że nie zostawili Cię tu na pastwę losu.

***

Nathiel, przechadzasz się po mieście, uważnie lustrując otoczenie. Zauważasz, że plamy krwi najgęściej występują w pobliżu śladów domniemanej spalenizny, która obejmuje nie tylko podłoże, miejscami wijąc się po drzewach i znikając dopiero wysoko w konarach drzew. Poruszasz się na zachód; wkrótce jednak ślad się urywa. Zawracasz więc po swoich śladach, tropiąc ciemne smugi, które - początkowo rozrzucone po całym Miee'sitil - na granicy miasta zbiegają się w jeden szeroki pas, znikający we wschodniej części lasu.

Wielki kamień nie zajmuje Cię na długo - po szczegółowym zbadaniu dochodzisz do wniosku, że stanowi on rodzaj kalendarza (czy kalendarium), i nie będzie Wam do niczego przydatny - w przeciwieństwie do broni. Większą jej ilość znajdujesz pod jednym z drzew, możesz więc podziwiać zarówno kunszt zdobniczy, jak i precyzję i umiejętności rzemieślników tei'ner. Na ziemi w bezładzie leżą: zbroje - głównie skórznie i półpancerze, nie brak jednak bogato zdobionych, zadziwiająco lekkich zbrój płytowych i półpłytowych; dużo prostych, długich łuków wraz z kołczanami pełnymi strzał o zielonych ja liście lotkach; krótkie miecze i puklerze oraz ciężkie piki o ząbkowanych ostrzach. Kontrast z tym bałaganem stanowi kunsztownie rzeźbiony stojak na broń, oparty o vallen. W wyrytych w drewnie przegrodach znajdują się jedne z najpiękniej i najlepiej wykonanych narzędzi do zabijania jakie widziałeś:




Jedno miejsce na stojaku jest puste, a jego kształt sugeruje brak dużego dwuostrzowego miecza.

Pod każdą bronią schludnie złożono 5 zbroi, różniących się jedynie kolorem klejnotu na piersi (błękitny, zielony, czerwony, brązowy lub mlecznobiały - podobnie jak w broni):



Zarówno zbroje jak i broń wydają Ci się zbyt masywne w stosunku do drobnych ciał tei'ner (a przynajmniej tego jednego, które widziałeś). Podnosząc na próbę miecz stwierdzasz jednak, że jest on lekki i idealnie wyważony.

A więc tei'ner mieli do dyspozycji nie tylko swoje miasto - naturalną fortecę - ale i doskonałą broń. A jednak przegrali... wyparowali... Czy aby na pewno? Co prawda widywałeś już miasta wybite co do nogi, lecz pozostawało w nich zwykle coś więcej niż tylko odcięta ręka. W drowim społeczeństwie nie istniało wyrażenie "nieprzygotowani na atak" - atak mógł nastąpić w dowolnym momencie. Lecz tutaj miecze leżały pomiędzy lutniami, kwietne wianki oplatały łuki, zbroje mieszały się z dziecięcymi zabawkami a hełmy kiwały się sennie na wieszakach, dopasowując się rytmem do drewnianych huśtawek. Ktokolwiek tu się zjawił miał ułatwione zadanie.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 09-04-2009 o 23:52. Powód: kosmetyka
Sayane jest offline