Było ciepłe, letnie popołudnie miesiąca Flmerule, gdy mała grupa najemników i poszukiwaczy przygód podjeżdżała pod bramy Suzail wioząc ze sobą spętanego mordercę, który związany kilkoma gruby linami wyglądał jak szpulka wyjątkowo grubej i solidnej nici, którą było kilka marynarskich lin służących normalnie do cumowania niewielkich stateczków. Od paru godzin pojmany zbir jechał dodatkowo jeszcze zakneblowany, bo swoim gadaniem i groźbami powodował jawną irytację Gordrona, który już kilka razy raczył zdzielić go za to w gębę, to też reszta towarzystwa postanowiła go uciszyć dla jego własnego dobra. Od tamtej pory umięśniony i przysadzisty potomek barbarzyńców północy jechał uśmiechnięty, szydząc po cichu z niedoli pojmanego, podczas gdy urodzony w Immersea zaklinacz i pochodzący z południa z odległego Aglarondu czarodziej imieniem Maesto sprzeczali się o jakieś niezrozumiałe dla reszty kompanii magiczne zagadnienie. Obok powozu jechał na swoim niewielkim rumaku, który prędzej pretendował do miana kuca, niźli konia, Gusin – przybyły do Cormyru w sobie znanych tylko powodach rdzenny mieszkaniec osławionej Wielkiej Rozpadliny – kraju dumnych Złotych Krasnoludów utrzymujących kontrolę nad własnymi terenami żelazną pięścią i nieugiętością w walce z potencjalnymi agresorami. Cichy turkot kamieni pod drewnianymi, okutymi stalowymi obręczami kołami odliczał metry przybliżające ich ku bramom. Już z daleko Suzail komponowało się wspaniale, jako niemal w całości kamienne miasto, nad którym górował majestatyczny, acz wyraźnie bardziej praktyczny niż wystawny, zamek władcy tej krainy – Azouna IV. Było to wielkie, tętniące życiem, zadbane i czyste miasto stanowiące główną siedzibę Purpurowych Smoków, Wojennych Czarodziejów i połowy Królewskiej Floty. Jedynym cierniem w sercu tego miasta, podobnie jak Marsember i kilku innych były Ogniste Noże, które sprawiały, że pomimo wysiłków wszelkich służb ku temu, aby miasta korony uczynić bezpiecznymi, nadal potrzebne było sporo pracy, aby taki status uzyskać. Jadący z wami więzień należał do tej parszywej organizacji – w całej swojej karierze popełnił jednak jeden poważny błąd – zamordował jednego z niżej urodzonych szlachciców przez co Purpurowe Smoki wyznaczyły nagrodę za jego głowę, a wy zamierzaliście tą nagrodę właśnie odebrać. Brama miejska, którą wjeżdżaliście do Suzail, podobnie jak pozostałe wyraźnie dawała do zrozumienia, że wszyscy ewentualnie chętni do zaatakowania miasta będą mieli niemały problem z dostaniem się w obręb grubych, solidnych fortyfikacji miasta. W ciągu dnia przy bramie urzędowało jedynie dwóch Purpurowych Smoków.
Po obu stronach bramy jednakże widoczne były wnęki z wąskimi schodkami prowadzącymi pod mury, w których zapewne stacjonował cały oddział tej elitarnej formacji wojskowej. Ich serdeczny witający podróżnych uśmiech nie pozostawiał jednak złudzeń co do ich kompetencji i zaradności w razie jakiegokolwiek zagrożenia. Kiedy już przejechaliście przez bramę waszym oczom ukazał się widok szerokiej ulicy zwanej Promenadą, jednej z głównych ulic miasta. Od bramy skręciliście na prawo kierując się ku posterunkowi Purpurowych Smoków i miejskiego więzienia. Posterunek był niskim budynkiem, o grubych ścianach z ciosanego kamienia, którego większa część znajdowała się zapewne pod ziemią kryjąc cele z więźniami. Gdy podjechaliście pod budynek Gusin zawołał na stojących przy drzwiach strażników, że pochwyciliście poszukiwanego listem gończym na co jeden z nich zniknął za stalowymi, kutymi drzwiami a po kilku minutach powrócił z dowódcą – mężczyzną w średnim już wieku, poznaczonego na twarzy kilkoma mniejszymi bliznami ubranemu w oficjalny strój dowódcy z symbolem Cormyru na piersiach, pod którym skryta była cienka mithrilowa, na pierwszy rzut oka, kolczuga. Spojrzał spod swoich krzaczastych brwi na was pytającym wzrokiem oczekując wyjaśnień co do tego wezwania.