Marek zareagował jakoś chłodno na słowa wybawiciela. Niespiesznie schował SIG'a do kabury i załadował obrzyna. Trzymając go na wysokości biodra minął Klarę i stanął miedzy nią a drzwiami. Przyjrzał się przez dziury w nich żołnierzowi. Obrzyn był ewidentnie w niego wycelowany. -Jestem porucznik Kostrzewski a Ty?
Nowoprzybyły zasalutował i jak na musztrze się przedstawił. -Kapral Arwiński. Grom z drugiego korpusu obrony stolicy, oddziału "Ursynów" przeniesiony trzeciego dnia walk do oddziału "Centrum". Jestem jedynym który przeżył walki, zdobycie miasta oraz ucieczkę, sir!
-Spocznij żołnierzu.
Marek opuścił strzelbę wzdłuż prawej nogi tak aby w każdej chwili mógł ją poderwać do strzału. -Sam zabiłeś te wszystkie potwory kapralu?
-Tak jest poruczniku. Były zbyt zajęte szturmowaniem pozycji kościoła. Najwięcej kłopotu zajęło mi zabicie drugiego kundla -Za to należy Ci się awans kapralu, postaram się abyś go dostał jak trafimy tylko do dowództwa. Jesteś ranny? Mamy tu lekarza.
-Dziękuje poruczniku. Nie jestem ranny jednak od wczorajszego ranka nie miałem strawy w ustach -Wejdź, może coś się znajdzie. Jesteś może samochodem? Mamy zamiar wybrać się do schronu awaryjnego.
Kapral wszedł z odłożoną bronią, za pas miał zatkniętą czapkę. - Niestety nie poruczniku. Podróżuje bez pojazdu i chyba się zgubiłem bo cały dzień kręcę się mniej więcej w kółko
Marek omijając trupy podszedł do swego plecaka, wyjął z niego konserwę i rzucił kapralowi. -Szybko zjedz, zaraz ruszamy. Kuchni nie mamy, rozpal ognisko z resztek ławki.
tymczasem żołnierz salutuje ci i otwiera konserwę. Zaczyna ją jeść łapczywie bez oginska. Rozgląda się dookoła i przełykając ostatni kęs. - Niezła masakra. Mnóstwo trupów. One nie wyglądają jak te które zabijałem wcześnie...
Porucznik skinął głową i poszdł do psycholog. -Zostań ze swoją córką w tym miejscu, to co jest w kościele nie jest widokiem dla dziecka. Nasz nowy towarzysz zje i opuszczamy kościół. Oddaj mi broń zrobię z niej lepszy użytek.
Kobieta trzęsącymi się rękoma oddała mu broń. Skinęła głową, widać było, że jest zdenerwowana. Przytuliła swoją córkę i zaczęła jej nucić jakąś kołysankę, mała Oleńka nuciła wraz ze swoją mamusią bawiąc się warkoczykiem. Marek wprawnie rozładował glocka i załadował naboje do pustego magazynka od SIG’a. Schował Obrzyna za pasek i ruszył do trupa norwega, wyciągnął pistolet z tłumikiem i strzelił trupowi w głowę. -Nie chciałem by wstał.
Odkręcił i schował tłumik, pistolet z powrotem wylądował w kaburze. Powoli i metodycznie zaczął obszukiwać żołnierza. Niestety kamizelka kewlarowa była cała zakrwawiona, żołnierz nie chciał ryzykować zakażenia. AG3 i M4 wraz z nabojami wylądowały na podłodze. -Krzysiek, Arwiński jak chcecie to się częstujcie.
USP wraz z kaburą wylądował symetrycznie do SIG’a. Zapasy podał Arwińskiemu. -Głodny nie będziesz, radzę poczęstować się jeszcze karabinkiem. Jak wyglądały te stwory, które zabijałeś wcześniej?
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |