Kapral podszedł do jednego trupa z konserwą w ręku. Butem odwrócił go na plecy i odwrócił się wykrzywiając twarz.
- Nie jestem jakimś wybitnym lekarzem medycznym, ani nie przyjrzałem się tym trupom, ale jestem pewien że są pomiędzy nimi widoczne różnice. Po pierwsze te są jakieś bardziej zielono-morskie. I śmierdzą gorzej. Poprzednie z którymi walczyłem wyglądały na "świeższe" dodatkowo każdy z nich miał jakiś ślad po ugryzieniu, czasami całkiem spory. Większość tych tutaj zdaje się nie mieć ran szarpanych, sir. - wypowiedź przeplatał już spokojniejszym spożywaniem drugiej porcji konserw. Przywitał się z Aidenem i resztą towarzystwa raczej milcząco ( zasalutował przy Krzyśku). Spojrzał na broń i odparł:
- Wole już moje pukawki. Aiden możesz wziąć jedną z tych, jakoś sobie poradze.
Krzysiek wziął AG3 i z ciekawością przyjrzał się jego budowie. Dodatkowa pukawa zawsze się przyda.
Na zewnątrz zaczynało powoli świtać. Ciemność nieba ustępowała powoli jutrzence. Promienie wschodzącego słońca odbijały się od śniegu i przenikały przez szyby. Ciężka noc ustępowała spokojniejszemu dniu. Złowrogi cień który zaległ dookoła jakby się rozproszył i wszyscy powoli uspokajaliście się. Nadchodził dzień podróży, która miała was zaprowadzić w zupełnie inne miejsce. Albo w miejsce bezpieczne, albo do drugiego świata. Oby to była ta pierwsza rzecz. Trzeba się było zastanowić jednak nad podstawami a mianowicie znalezieniem jakiegoś odpowiedniego środka transportu i może dodatkowych zapasów. Nie wiedzieliście co może was spotkać w bunkrze o ile tam dotrzecie.
__________________ you will never walk alone |