Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2009, 14:50   #70
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Na ulicach Piotrogrodu panował chaos. W śmierci carewicza ludzie widzieli jakiś cud, zwiastun wielkich zmian. Odebrano broń orkom i zamknięto ich w ratuszu. Potem ludzie pospieszyli by zgasić pożar, który z niewiadomych powodów wybuchł na zamku. Podobno tłuszczą kierowali trzej wojownicy – człowiek, krasnolud i elf.
Właśnie to sprawiło, że Aririela skierowała się w stronę zamkowych murów. Nie bała się śmierci, ale uwolnienie tuz przed egzekucją było dla niej zbyt wielkim szokiem. Snuła się więc po ogarniętych chaosem ulicach stolicy orkowego imperium i nasłuchiwała wieści. Dowiedziała się, że ludzie przejęli kontrolę nad miastem, że zwolniono wszystkich więźniów z cytadeli. Słyszała jak zaczęto nawoływać ochotników do gaszenia pożaru w zamku. Słyszała też imię, powtarzane szeptem z pewną dozą niepewności i sceptycyzmu.
- Wśród zarządzających ochotnikami jest przyszły władca naszego państwa – powiedział jej zatrzymany przypadkiem mężczyzna. Spieszył do zamku by dołączyć do ochotników. – Podobno nazywa się Artur i ma ze sobą magiczny miecz.
Inni twierdzili, że to włócznia. A jeszcze inni byli przekonani, że Artur dosiada białego niczym śnieg rumaka, tak podobnego do tego, którego kiedyś dosiadał stary król.
Nie wierzyła w żadne słowo. Nie chciała uwierzyć, by nie przeżyć rozczarowania. Dla niej było ważne jedno – odnalezienie tego niepoprawnego krasnoluda zanim znów w coś się wpakuje. Kiedy usłyszała o towarzyszach niemalże legendarnego już króla musiała przekonać się na własne oczy czy owym krasnoludem nie jest jej towarzysz. Nikt nie potrafił powiedzieć jak wyglądają przyboczni domniemanego króla, widać jego postać przyćmiła wszystko inne.
Gdy dotarła do zamku pożar był już opanowany. Ogień strawił połowę wschodniego skrzydła zamku. Ludzie przeszukiwali już zgliszcza i dogaszali żarzące się krokwie. W wielkiej sali tronowej gromadził się tłum ludzi. Niczym duch minęła wejście. Zatrzymała biegnącego z naprzeciwka chłopca i dowiedziała się, że król i jego towarzysze są w małej komnacie przyległej do sali tronowej. Aririela bez zastanowienia skierowała się w tamtą stronę.
Jej kroki odbijały się echem pośród marmurowych kolumnad. Na końcu korytarza widziała zarys skromnych, dębowych drzwi. Ustąpiły gdy tylko je pchnęła. Do jej nozdrzy dobiegł zapach ciepłego posiłku, a uszy zarejestrowały cichą rozmowę. Jeden głos był bardzo melodyjny, śpiewny zdradzał, że jego posiadacz jest elfem; posiadacza drugiego głosu rozpoznała natychmiast. Pchnęła drzwi mocniej.
- Klindor! – krzyknęła uradowana, bezceremonialnie wchodząc do komnaty. – Żyjesz!
Krasnolud poderwał się na równe nogi i uśmiechnął szeroko. Kobieta podbiegła do niego i uściskała go jak dawno nie widzianego przyjaciela.
Klindor dziwił się zmianie jaka zaszła w kobiecie. Kiedy ją poznał wydawała się mu być rozgoryczona, zmęczona ciągłą ucieczką i ukrywaniem się. W jej oczach nie widział już gorączkowych iskierek, choć ciągle jej twarz wydawała się być wychudzona i zapadnięta w sobie. Jednakże teraz na bladej skórze wykwitły dwa urocze rumieńce, a wąskie usta rozciągnięte były w szerokim uśmiechu. Wydawało się też, że wraz z odejściem wielu trosk ubyło jej też lat.
Aririela mocno uściskała krasnoluda i pogładziła go po policzku.
- Broda powoli ci odrasta, przyjacielu. Ale jak twoja dłoń?
- Niestety, palce mi nie odrosną – stwierdził ze smutkiem pokazując jej okaleczoną rękę. – Topór mogę trzymać i w jednej ręce, ale szybkość już nie ta, rozumiesz.
Kobieta pokiwała głową i wyprostowała się. Spojrzała na domniemanego króla. Wydawał się jej nawet podobny do pomnika, który widziała kiedyś. Pomnika założyciela królestwa ludzi. Stał, wyprostowany, jak nakazuje zwyczaj w obecności kobiety. Skinęła mu głową, świdrując go wzrokiem. Wytrzymał spojrzenie jej bacznych, przenikliwych oczu. Skłoniła lekko głowę, a on zrobił to samo. Wyglądał zwyczajnie. Spodziewała się czegoś więcej, ale... to, co zobaczyła w pełni ją zadowalało. Ważne są jego umiejętności, a nie wygląd.
Jednak ciągle była sceptyczna. Trzeba na niego uważać.
- Panowie, przedstawiam wam moją przyjaciółkę i towarzyszkę w walce – Aririelę – oznajmił krasnolud, odsuwając dla niej krzesło i podsuwając swoją miskę z zupą. Elf usłużnie podsunął półmisek z pieczywem.
Do pokoju wszedł Baltazar. Aririela nie widziała go nigdy, ale słyszała opowieści o nim. Były na tyle dokładne by mogła go teraz rozpoznać.
- Arturze, ludzie oczekują, że do nich przemówisz – oznajmił, chowając dłonie w rękawach szaty. – Chcą ci złożyć hołd.
 
__________________
Nie rozmieniam siÄ™ na drobne ;)
Penny jest offline